Radio Białystok | Gość | płk Andrzej Jakubaszek - komendant Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej
- Staramy się zabezpieczyć granicę coraz szczelniej, ale pamiętajmy też o trudnych warunkach. Noc, słabe zaludnienie, tereny mocno zalesione, bagniste, mgła. Nawet nasycenia tego terenu personelem nie zagwarantuje nam 100-procentowej skuteczności.
Rośnie fala nielegalnej imigracji do Polski przez Białoruś. W sierpniu i wrześniu Straż Graniczna udaremniła ponad 10 tys. prób przekroczenia granicy. Tylko w październiku jest już to podobna liczba.
Jak wygląda sytuacja w przygranicznej strefie, objętej stanem wyjątkowym? Jaka jest reakcja służb na siłowe forsowanie zapory? Czy prowokacje białoruskich służb się powtarzają? Jak wygląda sytuacja w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców?
Z komendantem Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej pułkownikiem Andrzejem Jakubaszkiem rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Polskie służby trzeci miesiąc zmagają się z falą nielegalnej imigracji na granicy polsko-białoruskiej. Jak wynika z liczb, problem nie słabnie, a wręcz przeciwnie - jest coraz większy.
płk Andrzej Jakubaszek: Tak, to prawda. Problem jest stymulowany - jak wszyscy doskonale wiemy - przez stronę sąsiednią, dlatego jego skala zależy tylko i wyłącznie od działań strony białoruskiej. A jak widzimy, te działania w ostatnich tygodniach, nawet w ostatnich dniach, nasilają się, co skutkuje również tym, że liczba tych zdarzeń i liczba osób, które w sposób nielegalny starają się przekroczyć naszą granicę z kierunku białoruskiego, też jest coraz większa.
Ilu funkcjonariuszy Straży Granicznej, wojska, żandarmerii, Wojsk Obrony Terytorialnej i policji służy teraz łącznie na granicy polsko-białoruskiej?
Około 7 tysięcy.
Czy to wystarczająca liczba funkcjonariuszy?
Wystarczająca na ten czas. Natomiast jeżeli skala zjawisk będzie narastała, z pewnością będziemy musieli dostosować również ilość sił i środków.
7 tys. funkcjonariuszy to jest liczba, która faktycznie może robić wrażenie. Ale imigranci wciąż przedostają się do kraju i to poza strefę objętą stanem wyjątkowym. Mamy informacje o tym, że są w miejscowościach oddalonych o około 20 km od granicy - np. Michałowo, Hajnówka. Słyszymy też o imigrantach, którzy dostają się nawet do Białegostoku, czyli 50 km od granicy.
Nasza taktyka to rzucenie personelu na określone kierunki czterech stref taktycznych. Nie wszystkie osoby z tych 7 tysięcy pełnią służbę w ochronie granicy państwowej, na tym pierwszym kierunku bliskości w sąsiedztwie linii granicy. Dlatego mamy rozdysponowany personel w różnych miejscach, które są po to wyznaczane, żeby identyfikować te osoby nawet w odległości od granicy państwowej, nawet poza strefą stanu wyjątkowego.
Niestety, kierunek mamy bardzo trudny, mocno zalesiony. Możliwość używania środków techniki, którą się wspieramy w ochronie granicy państwowej, też jest w niektórych miejscach dosyć zawężona. Dlatego nie dziwi również fakt, że niektóre osoby dostają się aż tak głęboko na terytorium kraju. Ale staramy się robić wszystko, żeby minimalizować te liczby.
Czy istnieje jakaś liczba funkcjonariuszy, która mogłaby szczelnie zamknąć granicę, biorąc pod uwagę ten trudny teren i zorganizowaną akcję ze strony Białorusi?
Proszę pamiętać, że nigdy nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć granicy w taki sposób, żeby zapobiec w 100 proc. przekroczeniom. Staramy się ją zabezpieczyć coraz szczelniej, ale pamiętajmy również o warunkach pogodowych. Mamy noc, mamy tereny bardzo rzadko zaludnione, tereny bardzo mocno zalesione, bagniste, opada mgła. Tutaj nawet sytuacja nasycenia tego terenu personelem wcale nie zagwarantuje nam 100-procentowej skuteczności. Ale taktyka działania i jej dostosowanie do uwarunkowań wzmacnia również naszą skuteczność.
Proszę zauważyć jedną rzecz - to, co robimy, jest obserwowane po stronie sąsiedniej. Strona białoruska nie dość, że nie współdziała w ochronie granicy, to żeby przynajmniej tylko biernie obserwowała, a ona współdziała w każdym wątku, który dotyczy ułatwiania przekraczania granicy - również w sposób siłowy i zorganizowany poprzez przepychanie dużej wielkości grup w tym samym czasie w różnych miejscach, więc to nam angażuje różne środki. W pewnych bardzo wąskich elementach czasowych musimy odstąpić od pewnych kierunków, ale też staramy się obserwować z innych kordonów, jak to wpływa na działanie strony sąsiedniej.
Mamy tu do czynienia z przeciwdziałaniem i powodowaniem tego, że nasza skuteczność w zamierzeniach strony sąsiedniej musi być cały czas pomniejszona o ich doskonalące się pomysły, w jaki sposób przerzucić nam jak największą liczbę nielegalnych migrantów.
Czyli nie tylko wy szkolicie się w tej hybrydowej wojnie, ale Białoruś też doskonali swoją taktykę.
Możemy powiedzieć, że wyciągamy wnioski z tego, co robi strona białoruska, żeby ulepszać nasze taktyki. Ale działa to w drugą stronę, czyli Białorusini też patrzą, jak my reagujemy i pewnie - niestety - starają się wyciągać wnioski po to, żeby jeszcze bardziej utrudniać nam życie.
Dlaczego polska Straż Graniczna nie korzysta z międzynarodowej pomocy? Nasi funkcjonariusze niejednokrotnie wyjeżdżali na zagraniczne misje.
Oczywiście, nasi funkcjonariusze, w szczególności z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej, bardzo intensywnie uczestniczyli w różnego rodzaju misjach w całej Europie. Natomiast kilka tygodni temu był tutaj pan Fabrice Leggeri, dyrektor wykonawczy agencji Frontex. I na chwilę obecną w jego ocenie nie ma potrzeby angażowania się, w związku z tym, że taka ilość sił, środków i rozwiązań taktycznych została przez nas przyjęta.
Fabrice Leggeri faktycznie chwalił działania polskich służb na granicy. Ale pytam też dlatego, że pojawiają się zarzuty, że polskie służby nie chcą angażować zagranicznych funkcjonariuszy po to, by m.in. nie ujawnić do końca metod działania. Pojawiają się zarzuty dotyczące np. odstawiania cudzoziemców na granicę z głębi kraju.
Są to pewne domniemania. Zauważmy, że komunikaty dotyczące tego, żeby nie korzystamy ze wsparcia zewnętrznego, ustały w momencie wypowiedzi pana Leggeriego, który w sposób jednoznaczny tę kwestię rozwiązał.
Natomiast my się nie boimy elementu związanego z oceną naszych działań. Proszę zauważyć, że nie mamy żadnych złych ocen ze strony zarówno innych krajów Unii Europejskiej, jak i innych instytucji, które zajmują się migracją. Niestety, jedyne złe oceny, które dochodzą do nas, to oceny formułowane na terytorium naszego kraju przez niektóre społeczności, przez niektóre podmioty, przez niektóre środki masowego przekazu.
Straż Graniczna opublikowała w internecie nagrania, na których widać, jak imigranci w dużych grupach forsują granicę, niszczą ogrodzenie. W jaki sposób w takich sytuacjach mogą interweniować funkcjonariusze w stosunku do osób, które nielegalnie, siłowo próbują przekroczyć granicę, bezczelnie, nie zważając na zapory, nie zważając na funkcjonariuszy, którzy stoją po drugiej stronie? Czy mogą odpowiedzieć także siłą?
Na pewno będziemy dążyć do tego, żeby w sposób jednoznaczny dawać sygnały, że nie ma zgody i przyzwolenia na niszczenie infrastruktury granicznej. Nie ma. Nasza reakcja będzie jednoznaczna. Jeżeli będzie dochodziło do takich sytuacji, będziemy starali się w granicach prawa im zapobiegać, również z użyciem adekwatnych, możliwych środków przymusu bezpośredniego.
70-osobowa grupa cudzoziemców próbowała wczoraj tj.15.10 forsować granicę polsko????????-białoruską???????? na odcinku ochranianym przez Placówkę Straży Granicznej w Mielniku. Granicy broniliśmy wspólnie z żołnierzami #WojskoPolskie
— Straż Graniczna (@Straz_Graniczna) October 16, 2021
#NaStrażyBezpieczeństwa
pic.twitter.com/O1oDsDeEBg
Jakie to są środki przymusu bezpośredniego?
Na przykład w dyspozycji naszych funkcjonariuszy jest gaz żelowy. O ile dojdzie do takiej konieczności, to będzie również możliwość użycia tego typu środków. Pamiętajmy, że musimy też być konsekwentni w określonych komunikatach zarówno do strony białoruskiej, jak i do tych większości młodych ludzi, mężczyzn, którzy w sposób radykalny, siłowy, grupowy starają się nie tylko wtargnąć na nasze terytorium, ale przy okazji niszczą też infrastrukturę graniczną.
Mówi pan w czasie przyszłym. Czekacie na jasne regulacje prawne? Czy nie było takiej konieczności?
One są. Była taka konieczność. W niektórych przypadkach tego typu reakcja była już przez nas przetestowana i była skuteczna.
Co to znaczy?
To znaczy, że nie doszło do przekroczenia granicy w sposób grupowy. Grupy zostały zahamowane właśnie poprzez taką bardziej twardą reakcję, twardą postawę i brak zgody na to, żeby w sposób jawny niszczyć naszą infrastrukturę, żeby się za wszelką cenę przedostać do naszego kraju.
Stan wyjątkowy formalnie kończy się w grudniu. Co potem? Bo problem raczej się nie zakończy.
To jest już pytanie do decydentów w naszym kraju. Zgadzam się z panem, że problem prawdopodobnie do tego momentu się nie zakończy. Pewnie są przygotowywane różne scenariusze. Wiemy, że na podstawie konstytucji nie ma możliwości przedłużania po raz kolejny tego stanu, także czekamy na odpowiednie rozwiązania i decyzje.
Na chwilę obecną wiemy, że stan wyjątkowy kończy się w maksymalnym okresie jego rozłożenia w czasie z dniem 2 grudnia tego roku.