Radio Białystok | Gość | Jacek Słoma - rolnik z Krynek
"Oprócz tych kontroli, na które się natykamy, nie ma większych niedogodności. Prace rolnicze przebiegają bez zakłóceń, my się przemieszczamy w obrębie naszych pól bez najmniejszych problemów" - mówi Jacek Słoma.
Stan wyjątkowy przedłużony o 60 dni. Sejm przyjął wniosek prezydenta w tej sprawie. Jak na tę decyzję reagują mieszkańcy przygranicznych miejscowości i jak wygląda życie w strefie objętej stanem wyjątkowym? Między innymi o tym z rolnikiem, mieszkańcem Krynek Jackiem Słomą rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Jak pan jako mieszkaniec strefy przygranicznej ocenia przedłużenie stanu wyjątkowego?
Jacek Słoma: To rzecz oczywista, że chyba nikt z nas nie chciałby żyć w strefie stanu wyjątkowego, ale cóż, nie można żyć oderwanym od rzeczywistości i faktycznie była taka potrzeba, aby ten stan wprowadzić, w związku z tym należało się do tej sytuacji przyzwyczaić. Rozumiem przesłanki mówiące o tym, dlaczego potrzebny jest ten stan wyjątkowy, ale rozumiem też po części jakieś zmęczenie, które zaczyna się pojawiać wśród niektórych mieszkańców.
Czy pan odczuwa jakieś szczególne niedogodności związane ze stanem wyjątkowym? W internecie chociażby można przeczytać wpisy, w których niektórzy mieszkańcy narzekają na przykład na dużą liczbę kontroli funkcjonariuszy podczas przemieszczania się na terenie objętym stanem wyjątkowym.
Faktycznie takie wpisy były, ale to często byli ludzie przyjezdni, którzy w pewnym momencie zaczęli być częścią naszego społeczeństwa i to oni nadawali głównie ton tego typu przekazów. Jak się okazuje ten stan wyjątkowy oprócz tych kontroli, na które natykamy się, przemieszczając się pod strefy stanu wyjątkowego, nie ma jakichś dodatkowych większych niedogodności. Oczywiście nie mówię tutaj o branży, chociażby turystycznej.
Rozumiem, że prace rolnicze przebiegają bez zakłóceń.
Tak, prace rolnicze przebiegają bez zakłóceń, my się przemieszczamy w obrębie naszych pól bez najmniejszych problemów, normalnie pracujemy, nie ma z tym najmniejszego problemu. Zresztą człowiek to jest takie zwierzę, które bardzo szybko się przyzwyczaja i przystosowuje do nowych okoliczności. Stan wyjątkowy jest taką nową okolicznością i wydaje mi się, że po tym miesiącu już zdążyliśmy do tego przywyknąć.
Jeszcze przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego, przed mobilizacją funkcjonariuszy straży granicznej i wojska, często podkreślano, że funkcjonariusze straży granicznej to także mieszkańcy terenów przygranicznych, którzy dobrze znają i realia tych terenów i mieszkańców tych terenów. Czy coś się zmieniło w relacjach mieszkańcy-funkcjonariusze Straży Granicznej-wojsko? Jak wiemy, przyjechali funkcjonariusze straży granicznej z innych części kraju, przyjechali żołnierze niezwiązani z tym regionem.
To prawda, jest wielu funkcjonariuszy z różnych regionów kraju, zdążyliśmy się przyzwyczaić do swoich twarzy, gdzieś tam też wymieniamy ze sobą czasem uprzejmości. Wydaje mi się, że wszystkie strony zdążyły już się do tego stanu wyjątkowego przyzwyczaić.
Czy w pańskiej ocenie polska granica jest dobrze strzeżona? Cały czas słyszymy o przypadkach imigrantów, którym jednak udało się mimo zwiększonej liczby funkcjonariuszy, pomimo ogrodzeń na granicy przedostać do Polski.
Przekroczenia były, są i będą. Teraz mamy po prostu do czynienia z apogeum i z masową migracją, już nie tylko robioną przez grupy przestępcze, ale także przez państwo z nami sąsiadujące. Granica będzie szczelna tylko i wyłącznie, jeżeli będzie pilnowana po obydwu jej stronach. Mamy do czynienia z pilnowaniem granicy z jednej strony przez naszych funkcjonariuszy, mamy dodatkowo infrastrukturę graniczną w postaci tego płotu, i mimo tych nadzwyczajnych środków te przekroczenia będą, ponieważ druga strona nie dość, że nie wywiązuje się z obowiązku pilnowania tej granicy, to dąży do jej rozszczelnienia. W związku z tym te przekroczenia będą nadal, nie są one tak masowe, jak były w połowie sierpnia, ale będziemy ciągle o nich słyszeć i będziemy dalej widywać migrantów tak, jak było do tej pory.
Ilu migrantów, ile grup dotychczas pan spotkał?
Nie prowadzę takich statystyk. Ostatnio migranta spotkałem przedwczoraj na moim polu. To było krótkie spotkanie, mieliśmy okazję przez kilkanaście minut porozmawiać. Mówiąc w dużym skrócie, ten obywatel Iraku był zainteresowany głównie przetransportowaniem go dalej, nawet proponował mi z tego tytułu 1000 $. Drugą rzeczą, która go zainteresowała, było naładowanie jego telefonu. Oczywiście powiadomiłem służby w międzyczasie. Dałem mu to, co miałem, czyli jakiś baton energetyczny i wodę, też dwa koce termiczne.
Rozumiem, że takie zapasy jak woda, baton energetyczny i koce termiczne nie jest to pańskie standardowe wyposażenie przy pracach polowych, tylko właśnie na taką ewentualność.
Jest standardowym wyposażeniem oprócz koców termicznych. Koce termiczne są dodatkiem, z apteczek już wszystkie opróżniłem, dlatego w ostatnim czasie domówiłem trochę więcej, pogoda jest, jaka jest. To są takie wielowątkowe rzeczy, gdy się spotykamy z tymi migrantami. W pierwszej perspektywie spotykamy człowieka, więc naturalną kwestią jest to, że chcemy mu w jakiś sposób pomóc, to są różne rozterki na granicy. Dlatego, kiedy serce zawodzi, należy przede wszystkim myśleć głową. W związku z tym mam takie rzeczy jak koc termiczny, dobrze mieć ze sobą, różnie to bywa, nie wiadomo, w jakiej sytuacji przyjdzie nam się z kimś spotkać.
Co do imigrantów — trwa dyskusja: z jednej strony mówi się, że są to dorośli mężczyźni, w większości inne osoby przedstawiają imigrantów jako głównie kobiety z dziećmi. Z pańskiej obserwacji jak wynika, jakie są to osoby?
Prawdę powiedziawszy, są wszyscy, jest cały przekrój społeczeństwa. Są faktycznie młodzi, wysportowani chłopcy w sile wieku. Ludzie, których widywałem, to byli właśnie młodzi mężczyźni. Zdarzają się całe rodziny. Należy podkreślić — ci młodzi mężczyźni, którzy przekraczają granicę, niechętnie biorą ze sobą w tę podróż kobiety z dziećmi, ponieważ oni są zdeterminowani, żeby przedostać się jak najdalej w głąb naszego kraju, a później na zachód Europy, w związku z tym kobiety z dziećmi będą swego rodzaju balastem. W związku z tym żołnierze częściej spotykają się z kobietami i dziećmi, które zdarzają się przy tej granicy, ponieważ one gdzieś tam błąkają się przy tym płocie ze względu na to, że po pierwsze inne grupy nie chcą za bardzo ich brać, a z drugiej strony one same też nie są w stanie sforsować tej bariery.
Czy mieszkańcy przygranicznych miejscowości faktycznie w ostatnim czasie obserwują osoby, które prowadzą auta z innymi numerami rejestracyjnymi niż zazwyczaj, które krążą i zachowują się podejrzenie?
Zdarzają się takie samochody. Te samochody rzucają się w oczy, ponieważ mamy bardzo mocno ograniczony ruch pojazdów spoza strefy stanu wyjątkowego, w związku z tym jest o wiele większa łatwość wyłapywania tychże kurierów przez służby, ponieważ oni są widoczni o wiele bardziej, niż w momencie, kiedy mieliśmy spęd samochodów z całej Polski. W momencie, kiedy mamy stan wyjątkowy i to w zasadzie jest chyba największa zaleta, ten sposób transportu ludzi został w dosyć dużym stopniu ograniczony, co nie znaczy, że niemożliwy, ponieważ próby ciągle są. Pewnie tak długo, jak przy granicy będą imigranci, tak długo będziemy mieli do czynienia z próbami ich podejmowania.
W pańskiej ocenie ile ta sytuacja potrwa? Co jako mieszkaniec przygranicznej miejscowości, jako politolog z wykształcenia, jako człowiek, który interesuje się tym, co dzieje się za naszą granicą i w ogóle w świecie, czy widzi pan jakieś rozwiązanie tej sytuacji?
Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to jak głos ekspercki, ale wydaje mi się, że będziemy mieli do czynienia z tym kryzysem jeszcze przez kolejne miesiące, a być może i lata. Musimy przygotować się na permanentny kryzys. Wydaje mi się, że należałoby wykonać kilka rzeczy. Pierwsza sprawa – budowa konkretnego muru z prawdziwego zdarzenia z rozwiniętym wsparciem elektronicznym. Kolejna kwestia to doposażenie straży granicznej nie tylko w nowy sprzęt, ale i o nowych funkcjonariuszy. Dodatkowo należałoby wykorzystać w jeszcze bardziej efektywny sposób wojska obrony terytorialnej, brakuje troszeczkę pracy w terenie, trochę patroli, takich inwentaryzacji terenu. Nie ma naszej narracji, nie ma naszego głosu, mówiącego o konsekwencjach nielegalnej imigracji, kierowanego do osób, które potencjalnie są zainteresowane nielegalną imigracją poprzez kanał utworzony przez Białoruś. To właśnie tam, w Iraku, w Afganistanie, w tych wszystkich miejscach, z których ci ludzie próbują się dostać do Europy, powinniśmy istnieć w mediach społecznościowych, na YouTubie, bo to właśnie są nośniki, z których ci ludzie dowiadują się o możliwości podróży do Europy. Ci ludzie są oszukiwani, ci ludzie są wykorzystywani i oni dopiero przy granicy orientują się, że są w swego rodzaju pułapce zastawionej przez białoruskie służby. W związku z tym należałoby, aby tam na miejscu, już na poziomie mediów społecznościowych, kanałów komunikacji mówić o tym problemie i ostrzegać, aby ci ludzie nie dawali się nabierać na miraż łatwego przyjazd do Europy.
To na pewno wyzwanie dla polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dziękuję bardzo za rozmowę.