Radio Białystok | Gość | Maria Tiszkowska - działaczka Związku Polaków na Białorusi
- Nie możemy o nich zapomnieć, musimy jak najwięcej o tym mówić - podkreśla Maria Tiszkowska. Minęło właśnie pół roku od aresztowania polskiego dziennikarza Andrzeja Poczobuta i prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys.
Maleńkie, zatłoczone cele, terror i brak kontaktu ze światem - w takich warunkach trzymani są w białoruskim areszcie Andrzej Poczobut i Andżelika Borys. Minęło właśnie pół roku od aresztowania polskiego dziennikarza i prezes Związku Polaków na Białorusi.
- Białoruskie więzienia są straszne - mówiła w Polskim Radiu Białystok działaczka związku Maria Tiszkowska, która spędziła w takim areszcie dwa miesiące. Zaznacza jednak, że najgorszy jest brak kontaktu ze światem i odcięcie od jakichkolwiek informacji.
Po opuszczeniu białoruskiego aresztu Maria Tiszkowska, prezes witebskiego oddziału Związku Polaków, trafiła do Białegostoku, ale cały czas ma nadzieję, że kiedyś uda się jej wrócić na Białoruś.
Z Marią Tiszkowską rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Pani jako osoba uwolniona z białoruskiego aresztu wie najlepiej, jak tam jest, a ten pod Mińskiem, gdzie teraz są trzymani Andżelika Borys i Andrzej Poczobut cieszy się ponoć wyjątkowo złą sławą. W jakich warunkach przebywają nasi rodacy już od pół roku?
Maria Tiszkowska: Z własnego doświadczenia wiem, jakie nieludzkie warunki są w więzieniach na Białorusi. Cele bardzo małe, w których przebywa osiem osób. Tam odbywa się jedzenie, spanie, mysie, czyli wszystko. Pobudka jest o 6:00. Musisz natychmiast wstać, bo jeżeli o 6:02 nie jesteś jeszcze na nogach, to możesz dostać taki protokół. Pięć protokołów i możesz znaleźć się w karcerze.
Nie możesz nic zapytać, nic prosić, nic skarżyć się. Nie możesz w ciągu dnia leżeć, możesz siedzieć lub stać. Można leżeć tylko po 22:00, jak już idziesz spać. W drzwiach jest takie oczko i oni patrzą i pilnują, co robimy.
Strasznie jest to, że jest psychologiczny nacisk, brak informacji. Absolutnie nie masz informacji, co się dzieje, jak rodzina, co będzie z tobą. Absolutnie nic nie wiesz.
Żadnych kontaktów ze światem zewnętrznym?
Żadnych kontaktów. Jest tylko wielka radość, jak przychodzi adwokat. Adwokat też nie może aż tak wszystkiego powiedzieć. Każdy boi się o swoją pracę.
Pani fizycznie ten areszt opuściła. Mentalnie też?
Mówią, że może to przejść z czasem, ale to na pewno zostanie ze mną, w mojej pamięci, w moim życiu... Bo to jest już kawałek mojego życia...
Andżelika Borys, Andrzej Poczobut są tam od sześciu miesięcy. Z tego, co wiemy, są też poddawani dodatkowym represjom. Andrzej Poczobut celowo został zarażony koronawirusem, pozbawiony opieki medycznej. Kto wie, co tam jeszcze się dzieje.
Tak naprawdę oni są tak dzielni. Nie mamy dużo informacji. Wiemy, tylko że dzielnie się trzymają, jak można tylko trzymać się w tych warunkach.
Nie chcieli skorzystać z możliwości opuszczenia Białorusi. Nie chcieli zawierać, jak to mówi Andrzej Poczobut, paktów z dyktatorem.
Oni na tyle są mocni, tacy bohaterowie, w wielkim sensie tego słowa. Nikt z nas nie chciał opuścić Białoruś, bo my tam żyliśmy, prowadziliśmy swoją działalność.
Ale taka była cena za wolność.
No tak. Słyszymy, że proponowano im różne podpisania ułaskawienia. Nie będziemy osądzać, mówić, czy domyślać się. To ich decyzja. Każdą ich decyzję przyjmiemy, jak należy. Wiemy, że oni nic nie podpisują i nie podpiszą, ale powtarzam - ich decyzja będzie przyjęta jak najlepiej.
Z niepokojem przyjęliśmy informacje prezydenta Andrzeja Dudy o tym, że wszelkie próby ich uwolnienia zakończyły się niestety fiaskiem. Nie pomogły też zakulisowe rozmowy z przywódcami różnych krajów, którzy ewentualnie mogliby pomóc. Czy to oznacza, że nie ma już żadnych szans?
Naprawdę człowiek musi wierzyć, że szanse powinny po prostu być. Jeżeli nie wchodzić aż w tak dyplomatyczne rozmowy, to mówię, że jest szansa, naprawdę jest nadzieja, jest ta wielka nadzieja, że sprawiedliwość zwycięży i oni okażą się na wolności. Lepiej by było, żeby ta wolność okazała się na Białorusi, ale nie wiadomo, jak to będzie.
Angelika Borys i Andrzej Poczobut mają postawione absurdalne zarzuty - podżeganie do nienawiści, rehabilitacja nazizmu. Są zagrożeni karą do 12 lat więzienia. Wszyscy wydają się bezradni. Pani mówi, że jest nadzieja, ale co można zrobić w sytuacji dyktatury w kraju, w którym - jak powiedział były ambasador Paweł Łatuszka - funkcjonuje cały czas reżim wojskowy, nie działa prawo, nie działa demokracja? Co może zadziałać w takiej sytuacji?
Naprawdę jest bardzo ciężko. Teraźniejsza sytuacja wychodzi spod kontroli. Do końca nie możemy zrozumieć, dlaczego panuje taki reżim. Prostych ludzi jak Andżelika Borys i Andrzej Poczobut wsadzono do więzienia. Za co? Za to, że po prostu są Polaka? Czy być Polakiem na Białorusi to jest przestępstwo?
Wygląda na to, że jest. Pytanie, co z tym można zrobić?
Powiem nie jako dyplomata, tylko jako zwykła Polka - musimy o tym mówić, musimy to nagłaśniać, musimy non stop podawać na różne sposoby, w mediach, spotykać się z ludźmi, rozmawiać o tym, żeby to nie znikało, żeby ludzie przeciwstawiali się temu, że to niesprawiedliwe.
Czy takie akcje solidarności, wsparcia, które miały miejsce w ten weekend w Białymstoku, ale też w Warszawie, coś dają? Mogą mieć jakiś wpływ na działania reżimu Łukaszenki?
Wierzymy, że dojdzie do porozumienia. Naprawdę wierzę, że Pan Bóg czuwa nad nami, że tysiące ludzi modlą się, żeby nadeszło to porozumienie. Tyle cierpieliśmy, musieliśmy potwierdzać swoją narodowość codziennie. To do normalnego rozumu nie dojdzie nigdy.
Ja bardzo proszę też, żeby Radio Białystok podało jak najwięcej informacji o tym, że bardzo martwimy się tym, bardzo solidaryzujemy z tym wszystkim i nie zgadzamy się z tymi zarzutami, które są wystawione dla Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta.
Bardzo pani dziękuję za rozmowę.
Ja też serdecznie dziękuję. Dla wszystkich Polaków, rodaków życzę dobrego zdrowia i dziękuję za wielkie podtrzymanie nas tu, rodaków. Teraz na dzisiejszy dzień jest to nasz dom, musimy tu mieszkać, z wielką tęsknotą, ale nie tracimy nadziei, że po jakimś czasie będziemy mogli wrócić do rodzinnych domów.