Radio Białystok | Gość | prof. Robert Flisiak - prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych
"W historii medycyny nie wynaleziono niczego skuteczniejszego w zapobieganiu chorób zakaźnych jak szczepienia, więc nie cofajmy się do średniowiecza" - mówi prof. Robert Flisiak.
Liczba nowych zakażeń koronawirusem cały czas maleje a odsetek pozytywnych testów wynosi 1 procent - podaje resort zdrowia. Jednocześnie ministerstwo i eksperci cały czas zachęcają do szczepień. Tymczasem w przestrzeni publicznej wciąż jest wiele głosów osób sceptycznie nastawionych do preparatów przeciwko koronawirusowi. Padają przeróżne argumenty. I o tym z profesorem Robertem Flisiakiem, prezesem Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Plandemia, apartheid sanitarny - takie wyrażenia często pojawiają się w przestrzeni publicznej. Ostatnio przy okazji planowanego festiwalu Rock na Bagnie w Goniądzu organizatorzy zapowiedzieli, że impreza będzie tylko dla zaszczepionych i to wywołuje protesty u wielu osób. Słusznie? Mówią o segregacji sanitarnej.
prof. Robert Flisiak: Bzdura totalna. W ten sposób możemy w codziennym życiu znaleźć dziesiątki przykładów segregacji. Poza tym pamiętajmy, że segregacja tutaj jest stosowana w kontekście zbliżonym, z resztą użyła pani określenia apartheid, czyli dzielenie ludności w zależności od rasy, koloru skóry, w zależności od czynników, na które nie mamy wpływu. Tutaj wpływ mamy - na swoje bezpieczeństwo i na bezpieczeństwo innych. Nie każdy w rodzinie miał śmierć spowodowaną COVID-em, nie u każdego wśród znajomych COVID-19 posiał śmiertelne żniwo. Można zrozumieć, że wydaje się tym ludziom, że posiedli wszystkie rozumy i wiedzą lepiej.
Na portalach społecznościowych pojawiają się głosy nawet znanych ludzi, z autorytetem, którzy argumentują, dlaczego się nie szczepią, na przykład, że szczepienia to eksperyment medyczny, a przed takimi chroni nas konstytucja, więc nikt nie może nas do nich zmusić.
Jeżeli lek jest zarejestrowany, to nie jest eksperymentem medycznym, więc tego typu głosy są szerzeniem fałszywych informacji.
Kolejne argumenty, że zamiast szczepić, trzeba wprowadzić profilaktykę, zachęcić ludzi do budowania odporności, do zdrowej diety, aktywności fizycznej, schudnięcia, uzupełnienia niedoborów witaminy D i C.
Tak, wszystko dobrze, tylko jakoś wirus nie dostrzegał różnic pomiędzy osobami szczupłymi, młodymi… Oczywiście, że ci z otyłością byli bardziej narażeni na ciężki przebieg choroby, ale to dotyczy nie tylko tej choroby, to dotyczy wielu schorzeń i wielu przyczyn przedwczesnych śmierci. To są metody i jak najbardziej do tego należy nawoływać, sam siebie nawołuje też do takich rzeczy, ale to są działania wspomagające. W historii medycyny nie wynaleziono niczego skuteczniejszego w zapobieganiu chorób zakaźnych jak szczepienia, więc nie cofajmy się do średniowiecza. Odkąd wprowadzono szczepienia, praktycznie nie mieliśmy zachorowań wśród pracowników opieki zdrowotnej, na pewno nie mieliśmy zgonów. Są dowody naukowe na skuteczność i to nie tylko w postaci produkcji przeciwciał, ale w postaci ewidentnie zredukowanej zapadalności, śmiertelności. Myślę, że warto przy tym powiedzieć, że jeżeli nie będziemy się szczepić, prawdopodobnie jesienią trzeba będzie podjąć decyzję czy ta szczepionka, która jest już w Polsce, ma zostać dla Polaków, czy może trzeba wzorem krajów G7 oddać ją biednym krajom Afryki, zanim się przeterminuje. Wtedy mogą niektóre osoby obudzić się z przysłowiową ręką w nocniku, bo nagle szczepionka przestanie być dostępna.
Przeciwnicy szczepień twierdzą jeszcze, że globalne szczepienia powodują, że coraz wirus coraz ostrzej walczy o przetrwanie, co prowokuje powstanie nowych, groźniejszych mutacji i dodatkowo, że to osoby zaszczepione mogą być szczególnie narażone na te nowe mutacje koronawirusa.
To już jest kompletna bzdura. Zgadza się, wirus walczy o nową przestrzeń w systemie ekologicznym.
I dopóki tą przestrzeń ma, to korzysta z niej.
Znajduje tę przestrzeń wśród tych, którzy są nieuodpornieni. Nie trzeba wielkiej wiedzy, żeby się tego domyśleć. Zresztą najnowsze wszystkie doniesienia, chociażby z Wielkiej Brytanii, mówią o tym, że przede wszystkim chorują osoby, w zasadzie prawie wyłącznie z nielicznymi wyjątkami, bo szczepienia nie dają stuprocentowej skuteczności, dają tylko 92-96% w zależności od szczepionki przeciw wariantowi Delta, ale praktycznie zdecydowana większość zachorowań, praktycznie wszystkie, zdarzają się u osób nieuodpornionych. Znowu dotarły do mnie jakieś zupełnie absurdalne informacje, które są propagowane przez nieuczciwych dziennikarzy, że rzekomo śmiertelność jest wyższa wśród osób zaszczepionych w Wielkiej Brytanii. Powołano się na rzekomy raport Public Health English - instytucji odpowiedzialnych za śledzenie sytuacji w zdrowiu publicznym. Ze zdumieniem to przeczytałem, sięgnąłem do źródeł, usiłowałem znaleźć na stronach internetowych tej instytucji taką informację. Oczywiście jej nie znalazłem. Natomiast znalazłem tam informacje o najświeższych danych informujących o tym, że szczepionka równo firmy Pfizer, jak i Astra Zeneca zabezpieczają przed wariantem Delta w 92-96% przed klinicznym zachorowaniem.
Czy jest szansa, że do września osiągniemy odporność populacyjną?
Tutaj nie zgadzam się z wieloma moimi kolegami, którzy twierdzą, że ciągle nie mamy tej odporności populacyjnej, ja uważam, że już ją mamy. Problem polega na tym, że ona nam umyka, ona z upływem czasu słabnie, niektórzy tracą tę odporność po przechorowaniu. Pamiętajmy, że większość tej odporności zbudowaliśmy w sposób naturalny wysokim kosztem, płacąc wysoką cenę życia ludzkiego naszych bliskich znajomych. To tylko część jest zbudowana poprzez szczepienia. Więc w tej chwili będziemy stopniowo z upływem czasu tracić tę odporność, to nie znaczy, że nie będziemy całkiem odporni, będą te zachorowania jesienią się zdarzały, to będzie nieuchronne. Im więcej osób nie uzupełni tych niedoborów odporności poprzez zaszczepienie, tym większe ryzyko będzie, że będziemy mieli jesienią jakiś wzrost liczby zachorowań.
Ile dzisiaj wiadomo na temat odporności u osób, które chorowały na COVID-19? Jak długo ona się utrzymuje?
Przynajmniej osiem miesięcy ta odporność się utrzymuje u około 90% osób. Zawsze pozostanie grupa osób, która ma słabszy układ immunologiczny, gdzie w grę wchodzą jakieś czynniki genetyczne, które powodują, że ta odporność po przechorowaniu jest mniej trwała. Podobnie jak znajdą się też osoby, które z powodu podobnych uwarunkowań, niezależnych od nas, nie będą odpowiadały w pełni na szczepienie albo nawet w ogóle nie odpowiedzą, ale na szczęście to jest margines.
Czy jest jakiś czas, w którym ozdrowieniec powinien się zaszczepić lub też na jakiś czas wstrzymać się ze szczepieniem?
W krótkim czasie po przechorowaniu nie ma potrzeby, nie ma sensu szybko się szczepić. Na pewno jest to okres przynajmniej trzech miesięcy, przez który nie ma potrzeby czuć się zagrożonym, ale to jest sprawa bardzo indywidualna, będą osoby, które będą tę odporność utrzymywały bardzo długo, do roku nawet, do roku mówimy, bo tyle wiemy, tak długo znamy tę chorobę. Będziemy obserwować wraz z upływem czasu i wszystko wskazuje na to, że ten czas odporności jednak będzie się utrzymywał.
Rząd opracowuje różne scenariusze na wypadek, gdyby wariant Delta rozprzestrzenił się w Polsce. Jak bardzo ten wariant jest niebezpieczny?
Za wcześnie na to, żeby o tym mówić. Trzeba obserwować sytuację. Może nie wszyscy zauważyli, że w poniedziałek (21.06) liczba zakażeń zidentyfikowanych w Polsce była na takim samym poziomie, na jakim 20 marca 2020 roku, czyli w dniu, w którym ogłoszono stan epidemii. Oczywiście możemy mówić, że poniedziałek nie jest najlepszym dniem do oceny stanu epidemii, bo wiadomo, że to jest dzień, kiedy najmniej tych zachorowań się notuje, ale jest to pewien symboliczny fakt, który wskazuje na to, że ta liczba zakażeń nam ewidentnie spada, ona będzie na pewno spadała do września z dużym prawdopodobieństwem albo przynajmniej trzymała się na tym poziomie. Zagrożenie jest dla osób niezaszczepionych, bo to one będą wrażliwe na wariant Delta. Nie ma absolutnie wątpliwości, że to właśnie te osoby są tymi, które przyciągają wirusa Delta poszukującego nowych miejsc do przetrwania.