Radio Białystok | Gość | dr Tomasz Musiuk - z-ca dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Hajnówce
"Najlepsze efekty na pewno by się uzyskiwało od razu po zakończeniu choroby, natomiast po dłuższym okresie ta rehabilitacja również jest potrzebna, jeśli pacjent odczuwa dolegliwości" - mówi dr Tomasz Musiuk.
Tysiące ozdrowieńców borykają się m.in. z problemami z układem oddechowym, powikłaniami neurologicznymi lub kardiologicznymi. Tymczasem niektóre placówki, które miały umowę z NFZ na rehabilitację takich osób, wycofują się. Inne wciąż czekają na pacjentów. Między innymi o tym z zastępcą dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Hajnówce doktorem Tomaszem Musiukiem rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Z jakiej rehabilitacji i ile osób może u was skorzystać?
dr Tomasz Musiuk: 10 łóżek rehabilitacji pocovidowej stacjonarnych i 14 miejsc do rehabilitacji ambulatoryjnej dziennej, gdzie pacjenci mogą przychodzić i korzystać z zabiegów terapeutycznych.
Umowę z NFZ macie, a kiedy fizycznie rozpoczniecie rehabilitację stacjonarną?
Praktycznie jesteśmy już gotowi na to, żeby przyjmować pacjentów, natomiast jeszcze żadnego pacjenta nie przyjęliśmy.
Dlaczego?
Było to związane z trudnościami interpretacyjnymi. Wymagania, które otrzymaliśmy na samym początku, trochę do siebie nie pasował.
Bo w międzyczasie chyba 3 razy NFZ zmieniał kryteria przyjmowania pacjentów na turnusy rehabilitacyjne.
Największy problem był związany z kwalifikacją pacjenta, nawet napisaliśmy do podlaskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, na co oni poprosili nas jednak o zapytanie centrali NFZ w Warszawie, po otrzymaniu odpowiedzi też obserwowaliśmy zmiany tych przepisów. Chodziło o kwalifikacje pacjentów w skali wydolnościowej, gdzie pacjenci, którzy nie są na przykład samodzielni, nie chodzą, nie ubierają się, nie żyją normalnie - musieliby wykonywać testy wysiłkowe. Fizycznie by się to wykluczało, natomiast te kryteria były na tyle ważne, że my nie moglibyśmy prawidłowo zinterpretować kwalifikacji pacjenta na nasz oddział.
Ale ostatecznie stanęło na czymś innym.
Te przepisy zostały troszeczkę rozluźnione, wprowadzono skalę takiej funkcjonalności i wydolności pacjenta. Również posługujemy się skalą stopnia nasilenia duszności i już to są narzędzia, które dużo łatwiej pozwalają na kwalifikację takiego pacjenta.
Czyli osoba, która na przykład ma duże problemy z wejściem na drugie piętro, po drodze musi robić kilka przystanków - czy ona się kwalifikuje?
Jak najbardziej. Kwalifikują się osoby, które mogą wykonywać swoje zwykłe czynności, ale czują objawy takie jak duszność, zmęczenie, osłabienie mięśni, dolegliwości bólowe, zaburzenia pamięci czy zaburzenia depresyjne i pacjenci bardziej chorzy.
Tylko 10 miejsc na stacjonarnej, tylko 14 w ambulatoryjnej rehabilitacji, a chętnych brak.
Chętnych brak na rehabilitację ambulatoryjną, mieliśmy zapytania jeśli chodzi o rehabilitację stacjonarną, ale do czasu wyjaśnienia rzeczywiście tych wątpliwości kwalifikacyjnych, bo my teraz moglibyśmy takiego pacjenta przyjąć, pomijając te problemy kwalifikacji, natomiast w przyszłości obawiamy się jakichś restrykcji, kontroli, które wskażą nam nasze błędy złego zakwalifikowania pacjenta.
A te wątpliwości dotyczą między innymi czasu od przebycia choroby, trzeba zmieścić się w sześciu miesiącach, ale są opinie, że wystarczy mieć skierowanie wydane przed 5 maja, przed zmianą przepisów, by z tej rehabilitacji skorzystać.
Ten czas był też przedmiotem zmian legislacyjnych i zarządzeń prezesa NFZ, przytaczając załącznik do tego zarządzenia - rozpoczęcie rehabilitacji COVID następuje do 6 miesięcy od zakończenia leczenia w kierunku COVID.
Czyli nie data skierowania, tylko data zakończenia leczenia. A kto zweryfikuję datę zakończenia leczenia?
Data ostatniego dnia kwarantanny na przykład, jeśli pacjent był w domu, lub wypis ze szpitala, lub ujemnego wyniku testu.
Jak pan myśli, dlaczego pacjenci nie zgłaszają się na rehabilitację?
Nie wiemy tak naprawdę bardzo wielu rzeczy. Obawiam się, że również lekarze POZ też prawdopodobnie nie wiedzą, że takie skierowania mogą wystawiać, co więcej pewne są warunki, które też musi pacjent spełnić. Przed wystawieniem skierowania odpowiednie badania, spełnianie kryteriów pewnych skal wydolnościowych, to wszystko musi być zrobione przed wypisaniem skierowania.
Ale w niektórych przypadkach, zanim zrobi się te zadania, to już pół roku minie.
To jest bardzo duży problem, czy te pół roku to jest odpowiedni okres. Prawdopodobnie skutki pocovidowe mogą być widoczne wcale nie 6 miesięcy po zakończeniu leczenia, myślę, że do roku również. I tu kwestia tej interpretacji - czy skierowanie, czy tak jak przytoczyłem dokładnie cytat zarządzenia - rozpoczęcie rehabilitacji ma być po 6 miesiącach.
A w którym momencie rehabilitacja to przejściu COVID będzie najskuteczniejsza? Bo NFZ zmieniając wytyczne odnośnie okresu, w którym po przechorowaniu można się zgłosić, argumentował, że po pół roku jest ona już nieskuteczna.
Ja jestem takiego zdania, że rehabilitacja jakakolwiek, czy ogólnoustrojowa, czy pocovidowa, czy neurologiczna - ona jest skuteczna w każdym momencie życia, gdy ona jest potrzebna. Sama idea rehabilitacji służy temu, żeby przywrócić dobrostan sprzed okresu choroby, czy sprzed jakiegokolwiek zdarzenia.
Myślę, że ten okres 6 miesięcy mógł być spowodowany tym, że według mnie rehabilitacja pocovidowa, czy oddechowa, czy nauka prawidłowego, oddychania, która zwiększa pojemność płuc, która rekrutuje pęcherzyki płucne do wentylacji - ona jest najbardziej skuteczna po przejściu COVID zaraz po chorobie.
Być może to było przyczyną tego, że legislatorzy ocenili te sześć miesięcy. Najlepsze efekty na pewno by się uzyskiwało od razu po zakończeniu choroby, natomiast po dłuższym okresie ta rehabilitacja również jest potrzebna, jeśli pacjent odczuwa dolegliwości, natomiast być może ona powinna być troszeczkę inna, kierowana na inne cele, inne sposoby rehabilitacji.
Zwłaszcza że w niektórych przypadkach miesiąc - dwa miesiące to przechorowaniu nie ma żadnych większych dolegliwości, a pojawiają się później, nawet jak już te pół roku minęło.
Do końca nie znamy przebiegu tej choroby, nie wiemy, co nas czeka, tych którzy przeszli tę chorobę, nawet łagodnie, a tym bardziej ciężko - co nas czeka po jakimś okresie. Dlatego ta rehabilitacja rzeczywiście jest bardzo potrzebna i trzeba byłoby tutaj pochylić się nad tymi konkretami, zacząć ją stosować i edukować, informować, bo to, co wspomniałem - dużym problemem jest to, że nawet środowisko lekarskie nie wie, że każdy lekarz może wystawić takie skierowanie, oczywiście musi spełnić kryteria, jest to jakiś wysiłek oczywiście organizacyjny, badawczy, ale jest to możliwe i na to powinniśmy zwrócić uwagę.
Dotychczas wydaje mi się, że nacisk głównie był na te ośrodki, które tę rehabilitację mają stworzyć, natomiast żadnej informacji dla kierujących, bądź nawet pacjentów - nie do końca ona chyba została prawidłowo rozpowszechniona.
A jak bardzo trzeba niedomagać, żeby zgłosić się na rehabilitację, bo wiele osób bagatelizuje swoje objawy, tłumacząc sobie, że to przejdzie?
Posługując się zgodnie z wytycznymi skalą stopnia nasilenia duszności na przykład, możemy to bardzo łatwo ocenić, już ta skala nasilenia duszności kwalifikuje osoby, które mają duszność, dużą męczliwość przy czynnościach, gdzie rówieśnicy, wykonując to samo, nie mają tych dolegliwości. Przy wysiłku, gdzie nasz kolega nie odczuwa duszności, a my ją odczuwamy - jest to wskazanie do rehabilitacji. Tak samo czynności życiowe, jeśli przed COVID-em nie sprawiały żadnych dolegliwości, depresji, męczliwości mięśni, a po COVIDzie je czujemy, jest to również wskazanie do rehabilitacji.
Dlaczego szpital w Hajnówce zdecydował się na rehabilitację pocovidową?
Dlatego, że my byliśmy szpitalem w dużej części covidowym. Znamy swoich pacjentów, dokładnie widzieliśmy, że ta rehabilitacja jest potrzebna. Również obserwowaliśmy, jak się rehabilitują, oczywiście również samodzielnie w domu, rehabilitacja oddechowa - było to jesienią, kiedy jeszcze tej rehabilitacji nie było, robiliśmy wszystko, żeby to było skuteczne - to główna przyczyna. A jednocześnie posiadamy bazę do tego, żeby móc taką rehabilitację prowadzić. Udało się stworzyć 10 dodatkowych miejsc, nie likwidując żadnych innych w tym miejscu w szpitalu.
Miejsca macie, chętnych na razie nie ma, warto korzystać z rehabilitacji, jeżeli ona jest.