Radio Białystok | Gość | Wojciech Konończuk - wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich
- Myślę, że wizyta prezydenta RP w liceum białoruskim w Bielsku Podlaskim i spotkanie z przedstawicielami mniejszości białoruskiej na Podlasiu, to też próba pokazania gigantycznej asymetrii, jaka istnieje w Polsce i na Białorusi jeśli chodzi o traktowanie mniejszości narodowych.
Prezydent Andrzej Duda odwiedził województwo podlaskie. Spotykał się m.in. z przedstawicielami mniejszości białoruskiej z naszego regionu. Był też na Św. Górze Grabarce, gdzie rozmawiał z metropolitą warszawskim i całej Polski Sawą oraz duchowieństwem prawosławnym.
O tej wizycie z wicedyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciechem Konończukiem rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Jakby pan podsumował tę wizytę i dlaczego odbyła się właśnie teraz?
Wojciech Konończuk: Była to na pewno bardzo ważna wizyta. Była też oczekiwana, jeśli chodzi o społeczność białoruską czy prawosławną w Polsce. Najważniejszym, wręcz historycznym momentem była wizyta pana prezydenta Dudy w Zaleszanach, uklęknięcie przed krzyżem, który upamiętnia mieszkańców wsi zamordowanych przez oddział Burego.
Po pierwsze widziałbym to jako wypełnienie pewnych oczekiwań ze strony prawosławnej mniejszości białoruskiej w Polsce, a po drugie trzeba też mieć na uwadze szerszy kontekst. Po drugiej stronie granicy reżim Łukaszenki coraz mocniej rozkręca propagandę wymierzoną w polskie podziemie niepodległościowe i Armię Krajową, uznając te formacje za zbrodnicze, więc to, czego możemy się spodziewać w kolejnych tygodniach, miesiącach, to pewnie kontynuowanie tej kampanii przez reżim Łukaszenki.
Myślę, że ze strony administracji prezydenta RP to jest też próba pokazania, że Polacy nie mają problemu, żeby się ze swoją historią rozliczać i tak naprawdę, jeśli chodzi o historię polsko-białoruską, to nie ma zbyt wielu punktów spornych, które by te dwa narody dzisiaj dzieliły.
Zatem to próba rozładowania konfliktu wewnętrznego, bo trzeba go albo rozwiązać, albo załagodzić, po to żeby nie był wykorzystywany w aspekcie międzynarodowym, bo przecież między innymi z tego powodu do aresztów trafili przedstawiciele mniejszości polskiej na Białorusi.
Tak, oczywiście. To jest próba rozbrojenia tego tematu ze strony prezydenta. Z drugiej strony myślę, że wizyta w liceum białoruskim w Bielsku Podlaskim i spotkanie z przedstawicielami mniejszości białoruskiej na Podlasiu to jest też próba pokazania pewnej gigantycznej asymetrii, jaka istnieje w Polsce i na Białorusi jeśli chodzi o traktowanie mniejszości narodowych. Polacy na Białorusi są wsadzani do więzienia, ich najważniejsza organizacja jest od lat niezarejestrowana, szkoły polskie są ograniczane, także nauczanie w szkołach społecznych, nie mówiąc o jakichkolwiek kwestiach związanych z finansowaniem działalności mniejszości.
Tymczasem w Polsce mamy do czynienia z sytuacją zupełnie odwrotną. Szkoły białoruskie działają, organizacje mniejszości są finansowane ze środków państwa polskiego, co - powiedzmy od razu - jest czymś normalnym, tak to powinno wyglądać. Więcej dzieci białoruskich uczy się języka białoruskiego w Polsce niż polskich języka polskiego na Białorusi, co jest pewnym paradoksem. Mniejszość polska jest na Białorusi kilkukrotnie większa niż mniejszość białoruska w Polsce.
Czy była to także płaszczyzna do rozmowy, żeby wzmocnić zaangażowanie mniejszości białoruskiej w Polsce, żeby zostać takim białoruskim Piemontem, by móc przechować język białoruski, skoro na Białorusi jest - że tak powiem - pod ścianą?
To jest troszkę białoruski Piemont. Jeśli chodzi o zachowanie języka białoruskiego, kultury, to mamy wiele sprawnych organizacji białoruskich - choćby Muzeum Małej Ojczyzny w Studziwodach. Mamy też kilku bardzo dobrych historyków białoruskich, obywateli polskich, którzy piszą bardzo ważne książki, których znaczenie wychodzi poza Polskę. One są ważne też z punktu widzenia historiografii białoruskiej w ogóle. Mimo niewielkiej skali to Podlasie jest rzeczywiście pewnym Piemontem dla Białorusi.
Są tu także tłumacze literatury światowej na język białoruski, że nie wspomnę "Ulissesa".
Tak. Mamy tutaj rzeczywiście rozwiniętą działalność kulturalną. Biorąc pod uwagę niewielką liczbę Białorusinów, którzy w Polsce mieszkają, to powiedziałbym, że osiągnięcia są rzeczywiście imponujące.
Jakie będą następne kroki? Czego możemy się spodziewać - równie nagłych wizyt?
Trzeba pamiętać, że akurat wizyta pana prezydenta Dudy złożyła się z uznaniem przez reżim białoruski 17 września świętem państwowym, co jest kolejnym pokazaniem, że Polska jest głównym wrogiem i głównym wrogiem pozostanie, więc to, co my próbujemy robić tutaj w Polsce, to pokazywać, że Polska nie tylko nie jest wrogiem narodu białoruskiego, ale jest jak najbardziej mu przyjazna. Nie czyhamy również na ziemie białoruskie, nie dążymy do zmiany granicy. A przecież tego typu słowa często pojawiają się w wypowiedziach Aleksandra Łukaszenki.
Generalnie odbieram to jako pokazanie, że mamy wyłącznie dobre intencje, że wspieramy i będziemy wspierać społeczeństwo obywatelskie na Białorusi. Naszym nieprzyjacielem jest reżim Łukaszenki.
Czy także wsparcie tego rodzaju protestów, które na przykład odbyły się na przejściu w Bobrownikach?
To znaczy, tutaj jest nie tyle wsparcie ze strony politycznej czy tym bardziej rządowej. Natomiast jeśli chodzi o wsparcie typu wydawanie zgody na tego typu protesty czy udział w nich także wielu polskich działaczy, to myślę, że jak najbardziej.
Trzeba też pamiętać, że polska pomoc dla Białorusi jest bardzo rozbudowana. Są to pieniądze na niezależne media białoruskie, stypendia dla relegowanych studentów z Białorusi, finansowanie białoruskich organizacji. Listę tę można by jeszcze wydłużyć.
Myślę, że Polska - jeśli chodzi o wspieranie podmiotowości Białorusi, społeczeństwa obywatelskiego w tym kraju - może być wskazywana jako państwo, które rzeczywiście bardzo dużo robi.
I stworzyć warunki dla tych, którzy będą chcieli w naszym kraju zamieszkać i pracować, czego przykładem są ułatwienia w sferze informatycznej.
Tak. Jesienią zeszłego roku Polska przyjęła specjalny program dla białoruskiego sektora IT. Dopowiedzmy, że sektor IT był jedną z tych branż gospodarki białoruskiej, które jednoznacznie wsparły protesty, co spowodowało, że wielu informatyków, programistów musiało ratować się ucieczką z kraju. Do kwietnia w ramach tego polskiego programu dla białoruskich informatyków zostało wydanych ok. 9 tys. wiz.
Trzeba też pamiętać, że mimo tego, że granice białoruskie są od grudnia zamknięte, poza nielicznymi kategoriami obywateli, którzy mogą wyjechać, to to, czego ja bym się spodziewał, to jednak to, że migracja z Białorusi do Polski będzie w najbliższych miesiącach i latach szybko rosła, także ze względu na problemy gospodarcze Białorusi.
Na razie mamy 10 proc. białoruskich informatyków w Polsce. Takie są między innymi skutki funkcjonowania reżimu Aleksandra Łukaszenki na Białorusi.
Tak. To oczywiście dotyczy w dużym stopniu Białorusinów - informatyków, ale nie tylko. Przede wszystkim mówimy o emigracji politycznej, która teraz będzie trudniejsza także ze względu na zamknięcie lotów z Mińska do Unii Europejskiej. Natomiast wydaje mi się, że takim głównym czynnikiem, który poza politycznymi sprawami będzie wyganiał Białorusinów za granicę, będzie jednak coraz trudniejsza sytuacja ekonomiczna tego kraju.