Radio Białystok | Gość | Ireneusz Mamrot - trener Jagiellonii Białystok
"Ja i moja rodzina mamy dobre wspomnienia z Białymstokiem, dlatego cieszę, że trafiłem tu z powrotem" - mówi Ireneusz Mamrot.
Po dwóch latach przerwy trener Ireneusz Mamrot wraca do Jagiellonii Białystok. Czy spodziewał się ponownej oferty pracy w żółto-czerwonych barwach, jakim jest teraz szkoleniowcem i co chce zmienić w drużynie? M.in. o tym z nowym-starym trenerem Jagi - Ireneuszem Mamrotem rozmawia Wojciech Szubzda.
Wojciech Szubzda: Dzień dobry panie trenerze. Znowu jest pan w Białymstoku. Powtórzę jedno z pytań z pierwszej pana konferencji z 2017 roku - czy był pan zaskoczony telefonem w sprawie ponownej pracy w Białymstoku?
Ireneusz Mamrot: Na pewno byłem zaskoczony, bo pracowałem, miałem też ważny kontakt w powszednim klubie, oczywiście wierzyłem głęboko w to, że kiedyś wrócę do Jagiellonii, natomiast wydawało się, że to będzie na pewno dłuższy wymiary czasowy. Ta przerwa pomiędzy moją poprzednią pracą a podjęciem w tej chwili obecnej myślałem, że będzie dłuższa. Oczywiście nie było żadnej pewności, że ja wrócę, ale nie ukrywam, że chciałem. Cały czas monitorowałem, śledziłem wyniki Jagiellonii. Oczywiście zajmowałem się swoją pracą, ale też oglądałem mecze Jagiellonii. Ja i moja rodzina mamy dobre wspomnienia z Białymstokiem, dlatego cieszę, że trafiłem tu z powrotem.
Co pan pomyślał, kiedy było wiadomo, że wraca do Białegostoku, do miejsca, w którym odnosił pan największe sukcesy jako trener?
Nie raz rozmawiam z zawodnikami, to tak już po prostu jest, że oni też mieli różnych trenerów i zawsze wracają pamięcią najbardziej do tych, z którymi osiągali sukcesy. Pracując niżej, wywalczyłem sporo awansów, mówiąc nieskromnie, jednak na skalę kraju to są najważniejsze rzeczy, to, co jest w lidze, to jest medal mistrzostw Polski, to jest ten finał, z jednej strony było to ogromne przeżycie, bo było 50 tysięcy ludzi, wielu kibiców Jagiellonii, z drugiej strony to jest mecz przegrany, więc on trochę gdzieś tam mocno we mnie siedzi, ale ta droga do finału czy ta radość, mecze pucharowe to są rzeczy, które się pamięta, ale przede wszystkim atmosfera na meczach stworzona przez kibiców, to wszystko się na siebie nakłada.
Dosyć szybko i też niespodziewanie dla wielu osób dostał pan szansę ponownej pracy w tym klubie. Czy to oznacza, że zwolnienie pana było błędem w tamtym czasie, jesienią 2019 roku?
Tak jak rozmawialiśmy, wtedy to był już bardzo trudny moment dla wszystkich i nie ma co do tego wracać, natomiast mogę tylko dodać, że na pewno ten zespół grał lepiej, niż zajmował miejsce w tabeli. I to nie mówię na podstawie jakiejś mojej subiektywnej oceny, tylko te wszystkie statystyki, które wyliczają, to są liczby, które opracowuje firma zewnętrzna. Było tak, jeśli chodzi o sytuacje stwarzane, nasze bądź przeciwników, to miejsce powinno być na przykład czwarte w tabeli i wtedy pewnie byłoby inaczej, ale było, jak było. Wtedy graliśmy przede wszystkim nierówno, bo mecz, który graliśmy bardzo dobrze, potrafiliśmy zagrać bardzo dobre spotkanie, by za tydzień zagrać dużo słabsze i tego wówczas najbardziej zabrakło.
Często pod koniec swojej pracy powtarzał pan, że zawodnikom brakowało cech wolicjonalnych. Czy po tych dwóch latach pracy w innych klubach już pan wie co zrobić, żeby tych cech zawodnikom nie brakowało?
Rola trenera jest duża w tej kwestii i trzeba po prostu mocno gdzieś tam trzymać ich w realizacji. Są zawodnicy, którzy potrzebują pewności siebie na boisku i na nich trzeba postawić, ale są też tacy zawodnicy, których ta pewność siebie trochę gubi i warto, żeby taki zawodnik miał mocną rywalizację, żeby tę rywalizację czuł, bo nie ma nic lepszego dla zespołu i trenera, kiedy ta rywalizacja jest większa i wówczas jest łatwiej o pewne rzeczy, na pewno na to też będę zwracał uwagę. Być może były takie sytuacje, że niektórzy, nie chce powiedzieć, że dostali za darmo, to nie o to chodzi, ale powiedzmy, że czasami było warto ich posadzić na ławkę szybciej, myślę, że były wówczas lepsze efekty.
A czy pan osobiście nie będzie zbyt "przemotywowany", żeby osiągnąć już na początku tutaj dobre wyniki?
Na pewno jestem zmotywowany. Odniosę się do zawodnika - zawodnik przemotywowany jest gorszy niż nie zmotywowany, bo ta presja potrafi zabić takiego zawodnika przygotowanego. Na pewno jestem bardzo zmotywowany i myślę, że już jestem w takim wieku, że potrafię to oddzielić, odciąć się od presji, te ileś lat pracy to też powoduje, oczywiście to nie jest łatwe, kiedy drużynie nie idzie, ale od tego jest trener, żeby pewne rzeczy brał na siebie, ale też, żeby do pewnych rzeczy miał dystans.
To jeszcze jedno pytanie o kadrę drużyny. Jagiellonia zajmowała drugie miejsce od końca, jeśli chodzi o obronę, ma wielki problem w bloku defensywnym. Czy to jest właśnie to miejsce, które wymaga największych wzmocnień?
Tak, zdecydowanie, to jest coś, co wymaga i to bardzo szybkich ruchów, aczkolwiek patrząc na skład tej linii obrony czy bramkarzy to nazwiska są dobre, więc coś tam nie zadziałało, były też różne kontuzje, inne rzeczy, które powodowały, że ta linia nie była stabilna, nie zawsze mogła być w tym samym składzie, więc to nie wszystko jest spowodowane tymi rzeczami, ale na pewno musimy zrobić wszystko, żeby wzmocnić tę formację i żeby zawodnik, który przyjdzie, był wartością dodaną.
Co pan jeszcze powie kibicom przed nowym sezonem?
Chciałbym, żeby byli zespołem, bo wiem, że ten ostatni czas był dla nich bardzo trudny i ja to rozumiem doskonale, są zawiedzeni, żeby dali nam troszeczkę zaufania, wiem, że oni powiedzą, dali tego zaufania już dużo i zespół tego nie oddał. Ja zrobię wszystko ze swojej strony, żeby kibice byli zadowoleni.