Radio Białystok | Gość | prof. Joanna Zajkowska - podlaska konsultant ds. epidemiologii
- Pojawiają się nowe warianty wirusa. To jest pandemia, czyli ma zasięg globalny. Dopóki będą zachorowania na świecie, nie możemy się też czuć bezpiecznie.
Maleje liczba nowych zakażeń, przyspiesza tempo szczepień przeciw COVID-19, odmrażane są kolejne branże gospodarki - czy to oznacza, że nie musimy się już obawiać epidemii?
Z podlaską konsultant w dziedzinie epidemiologii prof. Joanną Zajkowską rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Prawie 7 milionów Polaków jest już po dwóch dawkach szczepionki. Te osoby mogą czuć się już bezpieczne? Ci nieszczepieni, z którymi się stykają też? Kogo chroni ta szczepionka?
prof. Joanna Zajkowska: Przede wszystkim chroni osoby zaszczepione i chroni nas przed transmisją wirusa. Natomiast nie możemy poprzestać na tej liczbie wyszczepionych osób, dlatego że przy pojawieniu się nowych zakażeń, a tak może być jesienią bądź nawet wcześniej - tak przewidują analitycy i osoby, które zajmują się prognozowaniem epidemii, mogą się czuć zagrożone.
Ale jeśli osoba zaszczepiona wchodzi w większe grono osób i mówi: "ja już jestem po szczepieniu, spokojnie", to dla kogo to jest spokojnie - dla niej czy dla wszystkich, którzy się z nią stykają?
To wszystko zależy, w jakiej grupie osób jesteśmy, czy są to osoby, które pracują wspólnie ze sobą i znają swój status, czyli są zaszczepione bądź przechorowały, i mogą się czuć wtedy bezpieczniej. Natomiast jeżeli nie znamy statusu osób, z którymi się spotykamy, z różnych gospodarstw domowych, a być może są między nimi osoby z dużym ryzykiem ciężkiego zachorowania, to nie powinny się czuć jeszcze zbyt bezpiecznie.
Rozumiem zatem, że błędne jest też takie myślenie, że skoro inni się zaszczepili, to ja już nie muszę, niech oni dbają o odporność populacyjną, a ja sobie w tych 20 proc. się jakoś schronię?
Jest to dosyć egoistyczne myślenie, taka jazda na gapę, wykorzystanie tej odporności przez innych. Zostawmy margines osób nieszczepionych dla tych, którzy rzeczywiście nie mogą się zaszczepić z racji tego, że źle zareagowali na pierwszą dawkę szczepionki bądź z powodu chorób, które posiadają, tej szczepionki przyjąć nie mogą.
Mamy teraz na koncie prawie 20 milionów szczepień. To więcej niż planował rząd, bo tyle miało być się do końca czerwca. Ale to wciąż za mało, żeby osiągnąć odporność populacyjną. Przy takim tempie szczepień, kiedy mamy na to szansę?
To wszystko zależy jeszcze od tego, jak logistycznie rozwiążemy możliwość szczepień. Myślę, że zwiększenie formy zachęty czy edukacji - wykorzystajmy jeszcze ten okres letni, żeby przyspieszyć tempo szczepień, żeby kiedy prognozowana jest fala jesienna, jak najwięcej z nas było zaszczepionych.
Pani jako epidemiolog obawia się fali jesiennej, tej czwartej fali. Nie tylko pani zresztą, wielu ekspertów też. Ale mamy różne myślenie na ten temat. Rośnie tempo szczepień, maleje liczba nowych zakażeń, odmrażane są kolejne branże gospodarki i wielu z nas zaczyna myśleć, że epidemia już się kończy i nic już nam nie grozi. Ale są niepokojące doniesienia z Azji, gdzie notuje się rekordowy przyrost nowych zakażeń od początku pandemii. Czyli nie możemy tak do końca odetchnąć i zapomnieć o epidemii na tym etapie.
Dokładnie. Kraje, które wydawało się, że doskonale sobie poradziły z epidemią - na przykład Wietnam - w tej chwili mają bardzo duży wzrost zachorowań. Nie mówię o Indiach, które nie mogą liczyć na takie tempo szczepień, jakiego byśmy się spodziewali. W związku z tym będą się tworzyć nowe warianty. To jest pandemia, czyli ma zasięg globalny. Dopóki będą zachorowania na świecie, nie możemy się też czuć bezpiecznie.
Od dziś już wszystkie dzieci wróciły do nauki stacjonarnej. Czekamy, jak to wpłynie na sytuację epidemiczną. A niebawem wakacje. Wielu Polaków rozjedzie się po świecie. Biura podróży przeżywają oblężenie. Jak to może wpłynąć na sytuację epidemiczną w Polsce, teraz napawającą optymizmem?
Myślę, że może wpłynie to korzystnie, dlatego że jednak biura podróży, linie lotnicze i kraje zapraszające turystów wymagają jak nie testowania, to szczepienia. W związku z tym, kto chce uniknąć wielokrotnego testowania, szybciej podejmie decyzję o szczepieniach.
Ale pojadą też niezaszczepione dzieci, które na przykład mogą przywieźć różne mutacje koronawirusa. Z tego, co wiem, nastolatki są właśnie szczególnie narażone na te mutacje.
Jest to ryzyko i myślę, że każdy powinien rozważyć możliwość szczepienia, kiedy w tej chwili otwiera się ta możliwość dla grupy wiekowej powyżej 12. roku życia. Samo szczepienie ruszy lada moment, natomiast już chyba można się rejestrować, musiałabym to sprawdzić.
Myślę, że zanim jeszcze będzie zaplanowana dystrybucja tych szczepionek, już będzie można się rejestrować, żeby przynajmniej sprawdzić, jaka grupa rodziców jest w tej chwili zdecydowana na szczepienie swoich dzieci. Jeżeli będzie ona niedostateczna, trzeba będzie zwiększyć akcję edukacyjną i wykorzystać moment ostatniego miesiąca, kiedy dzieci są w szkole, żeby same dzieci też przekonywać, żeby rozmawiały z rodzicami, bo to jest wspólna decyzja.
A te trzy tygodnie stacjonarnej nauki, które zostały dzieciom, pani zdaniem wpłyną jakoś na sytuację epidemiczną w Polsce? Mogą ją pogorszyć? Dzieci mogą pozakażać się bezobjawowo i roznieść wirus?
Wzrost jest możliwy, ale myślę, że niezbyt duży, dlatego że transmisja w tej chwili bardzo zwolniła. W związku z tym jest to ten dobry moment, żeby jednak przygotować się na czas, kiedy wrócimy z wakacji, kiedy może pojawią się nowe warianty i kiedy warunki środowiskowe, czyli znowu zamkniemy się w pomieszczeniach, będą sprzyjały transmisji wirusa. Czyli żeby przygotować się na przewidywaną przez analityków, przez ludzi, którzy zajmują się modelowaniem i przewidywaniem epidemii, jesienną falę.
A przesłanie na najbliższe tygodnie?
Szczepmy się i zachęcajmy do szczepień.
I nie zapominajmy o maseczkach?
W sytuacjach, kiedy nie wiemy, jaki jest status osób, z którymi przebywamy, i dystans jest zmniejszony, w zamkniętych pomieszczeniach koniecznie.