Radio Białystok | Gość | Szymon Bielonko - koordynator punktu szczepień powszechnych w hali sportowej przy ulicy Broniewskiego w Białymstoku
"Ludzie, którzy biegali maratony, w tym momencie nie są w stanie wejść na pierwsze piętro. Niestety pacjenci, którzy przeszli intensywną terapię, na nowo muszą się nauczyć chodzić, jeść, pić, funkcjonować w życiu codziennym, nie są zdolni w tym momencie do całkowitego powrotu do zdrowia, do społeczeństwa. To będzie bardzo długotrwały proces rehabilitacji pocovidowej".
Podlaskie jest w czołówce regionów pod względem liczby szczepień na COVID-19 w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. Nie oznacza to, że mieszkańcy naszego województwa tak chętnie się szczepią. Okazuje się, że po zastrzyk przyjeżdża wiele osób z innych regionów.
Jak wygląda sytuacja związana ze szczepieniami w Podlaskiem? O tym z koordynatorem Punktu Szczepień Powszechnych w hali sportowej przy ulicy Broniewskiego w Białymstoku Szymonem Bielonko rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Najpierw kilka danych. Na 968 tysięcy pełnoletnich mieszkańców naszego regionu, czyli tych, którzy mogą zaszczepić się przeciwko COVID-19, wydawałoby się, że w pełni zaszczepionych jest prawie 125 tysięcy, czyli co ósmy mieszkaniec. W samym Białymstoku wykonano ponad połowę wszystkich szczepień w województwie, co najmniej jedną dawkę dostało 168 osób, co by znaczyło, że ponad 60% dorosłych białostoczan przystąpiło do szczepień. Takie wnioski można by wysnuć z oficjalnych rządowych danych, ale tak się chyba nie da.
Szymon Bielonko: Tak się chyba nie do z tego względu, że oficjalne dane rządowe zawarte na stronie ministerstwa odnoszą się do osób zaszczepionych w białostockich czy w podlaskich punktach szczepień. System elektroniczny nie weryfikuje w tym momencie, skąd pacjent pochodzi. Wielu pacjentów zaszczepionych w Białymstoku pierwszą dawką, także drugą dawką pochodzi spoza miasta Białegostoku i spoza w ogóle województwa podlaskiego.
A wiemy, ile osób w naszym regionie przystąpiło do szczepień?
Będzie to ciężkie do oceny.
A jakieś raporty spływają, chociażby z gabinetów lekarzy rodzinnych, którzy znają swoich pacjentów i przynajmniej w pewnych grupach wiekowych mogą oszacować, jak to procentowo wygląda?
Zgodnie z nową funkcjonalnością, którą wprowadzono w systemie rządowym, każda poradnia lekarza rodzinnego ma możliwość sprawdzenia odsetka zaangażowanych pacjentów w proces szczepień. Są to pacjenci zarówno zaszczepieni pierwszą dawką, dwiema dawkami, jak i zapisani w innych punktach, bądź w macierzystym punkcie do szczepienia, czyli tak zwani 'zaangażowani. Raporty dotyczą pacjentów 60 plus, poniżej 60 lat nie mamy takich raportów, nie mamy takiej możliwości zweryfikowania tych danych. Tak, jak widzimy po średniej województwa, po średnich wynikających z raportów poradni lekarza rodzinnego, około 70-60 paru procent populacji 60 plus jest gdzieś zaangażowana w szczepienia. Podkreślam zaangażowana, niekoniecznie zaszczepiona.
W działającym od kilku dni punkcie szczepień powszechnych przy ulicy Broniewskiego ile osób skorzystało ze szczepień?
Około 2,5 tysiąca pacjentów.
W jakim wieku do was osoby przychodzą? Z Białegostoku czy faktycznie spoza województwa?
W każdym wieku. Tak jak widzimy odsetek procentowy w tygodniu pacjentów spoza województwa, zwłaszcza okolicznych województw, to jest koło 30 do 40% wszystkich pacjentów. Z kolei w ostatni weekend ta średnia rozkładała się mniej więcej 50 na 50. Najwięcej województwo mazowieckie, ale także warmińsko-mazurskie, lubelskie, część też obcokrajowców zamieszkujących na terenie Białegostoku.
Ile macie jeszcze szczepionek do wykorzystania?
Zostało około 2 tysiące.
Dziennie ile osób szczepicie?
Na dzień, na weekend planowaliśmy około 1 400 szczepionek wykonać, takie były też założenia ze strony samorządu i z wytycznych rządowych. Na chwilę obecną szczepimy dziennie około 100 do 200 osób chętnych, tak naprawdę wszystkich, kto jest pełnoletni.
Podobna sytuacja, że w zasadzie bez kolejki, od zaraz można się zaszczepić, jest w wielu innych miejscach w regionie, można nawet wybierać między preparatami Moderna, AstraZeneca, czy Pfizer. Dlaczego zdarza się, że punkty szczepień świecą pustkami?
Nie mam pojęcia. Ze strony medycznej, mojej, jako lekarza, nie jestem w stanie wytłumaczyć tego zjawiska. Być może ma to związek z ładniejszą pogodą, z luzowaniem obostrzeń, wszyscy zapominamy o tych liczbach zakażonych, ofiar śmiertelnych i mamy chyba takie w tym momencie wewnętrzne rozluźnienie w społeczeństwie. Może to być złudne i obawiamy się, żeby nie było to złudne przed jesienią. Takim dobitnym przykładem powiem, że oprócz pacjentów, których mieliśmy i niestety zmarli z powodu zakażenia COVID-19, to mam u siebie w praktyce zawodowej, u nas poradni, mamy pacjentów po ciężkich przebiegach COVID-19, którzy po kilkunastu, kilkudziesięciu dniach leżenia pod respiratorem wyszli, natomiast przez kolejny rok, dwa lata będą dochodzić do siebie i rehabilitować się i nigdy nie wrócą do pełnej sprawności. Mamy także młodych pacjentów z ciężkimi powikłaniami pocovidowymi, kardiologicznymi. Ludzie, którzy biegali maratony, w tym momencie nie są w stanie wejść na pierwsze piętro. Niestety pacjenci, którzy przeszli intensywną terapię, to są pacjenci, którzy na nowo muszą się nauczyć chodzić, jeść, pić, funkcjonować w życiu codziennym, nie są zdolni w tym momencie do całkowitego powrotu do zdrowia, do społeczeństwa. To będzie bardzo długotrwały proces rehabilitacji pocovidowej.
Pan prowadzi też gabinet lekarza rodzinnego. Czy tak jak jest na to pozwolenie, pan będzie dzwonił do swoich pacjentów i przypominał, że można się zaszczepić?
Wcześniej jako lekarz rodzinny do swoich pacjentów, których mamy zadeklarowanych, mamy pod opieką, w grupach wiekowych powyżej 65 roku życia, kontaktowaliśmy się z nimi i dzwoniliśmy do nich, pytaliśmy, czy nie chcą skorzystać z możliwości szczepienia. Na chwilę obecną głęboko się zastanawiamy nad tym jak dotrzeć do naszych pacjentów, jak ich uświadomić o możliwości szczepienia. Dzwonienie będzie ciężkie do wykonania, potrzeba bardzo dużo czasu, którego i tak w poradni lekarza rodzinnego pracując na co dzień mamy za mało, i bardzo dużo energii na rozmowy. Będziemy się zastanawiać, być może nad wiadomościami e-mailowy mi SMS-owymi.
Czy słyszał pan odmowę u pacjentów, że się nie zaszczepią?
Jak najbardziej.
Jakie były argumenty?
Argumenty były przeróżne. Pacjenci podnoszą najczęściej temat eksperymentu medycznego, zbyt szybkiego powstania szczepionek, także możliwość zmiany kodu genetycznego po zastosowaniu szczepionki.
Czy ma pan jeszcze siłę, żeby tłumaczyć to wszystko?
Coraz mniej. To było tyle razy powtórzone przez autorytety medyczne, że już nie mamy siły powtarzać w kółko tego samego, jakie dobro niosą za sobą szczepienia na wszystkie choroby, nie mówimy tylko o szczepieniu przeciwko COVID-19, ale na wszystkie inne choroby.
Co zrobić, by mieszkańcy się szczepili? Kto powinien to robić, skoro nie pomagają wypowiedzi autorytetów?
Trudne pytanie. Myślę, że w tym momencie jakieś zachęty ze strony być może rządu powinny popłynąć, tak jak to ma miejsce w innych krajach, na przykład tak jak w Stanach Zjednoczonych darmowych przejazdów metrem czy darmowych przejazdów w konkretnym czasie autobusami.
A nawet tworzenie punktów szczepień przy miejscach pracy. Niedługo rozpoczną się szczepienia w zakładach pracy, to będzie też dodatkowy bodziec do tego, by więcej ludzi się zaszczepiło, ale też premie dawane pracownikom.
Jak najbardziej. W Polsce są już takie firmy, które planują bądź zaczynają programy premiowania pracowników zaszczepionych.
Odstęp między dawkami szczepionek to pięć tygodni. Zaszczepimy się teraz, to przed wakacjami zdążymy uzyskać odporność. To też warto wziąć pod uwagę.
Na pewno. W momencie, kiedy luzujemy obostrzenia ogólnoświatowe, turystyka znowu zostaje rozmrożona, można jeździć troszkę bardziej niż w zeszłym roku, to myślę, że warto w tym momencie zaszczepić się dwiema dawkami jeszcze przed wakacjami, bo omijamy wtedy testowanie na lotnisku w jedną, w drugą stronę, omijamy także kwarantannę. Abstrahując od wszystkiego, że mamy już odporność.
Zwłaszcza że będziemy mogli też dostać certyfikat szczepionkowy, który przygotowuje Unia Europejska.
Jak najbardziej. Każda osoba w Polsce zaszczepiona dwiema dawkami dwudawkowych szczepień bądź jednodawkowym Johnsonem ma w swoim profilu zaufanym, na swoim koncie pacjenta, certyfikat w formie kodu QR.
Może warto też znów zorganizować taką akcję jak w długi majowy weekend, gdzie na dziedzińcu Pałacu Branickich podawano Johnson and Johnson? Wielu jest bowiem chętnych na przyjęcie jednodawkowej szczepionki.
Jak najbardziej. Najbliższy możliwy termin to pewnie będzie długi weekend z Bożym Ciałem, czyli czwartek, piątek, sobota, niedziela. Z mojej strony, jako lekarza, ma to jak najbardziej uzasadnienie.