Radio Białystok | Gość | prof. Paweł Knapp - szef Uniwersyteckiego Centrum Onkologii w USK w Białymstoku
"Najmłodszą pacjentką, którą ostatnio hospitalizowaliśmy, była 19-letnia kobieta. Usunęliśmy jej 24 cm guza, który ważył prawie 8 kg. (...) Zależy nam na tym, żeby Podlasianki chodziły do lekarzy ginekologów" - mówi prof. Paweł Knapp.
Szpitale w całej Polsce przeżywają oblężenie. Zgłaszają się pacjenci, którzy próbują nadrobić stracony czas. Wiele osób miało przecież przesuwane terminy zabiegów planowych. Oddziały onkologiczne na ogół pracowały normalnie. Jednak lockdown tu też odcisnął swoje piętno. O tym z szefem Uniwersyteckiego Centrum Onkologii w USK w Białymstoku profesorem Pawłem Knappem rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Jak lockdown wpłynął na sytuację osób chorych na nowotwory i ich liczbę?
prof. Paweł Knapp: Fatalnie. W przeciągu ostatnich dwóch-trzech miesięcy obserwujemy wręcz dramatyczny przyrost pacjentek, które zgłaszają się do nas, ale są to pacjentki, którym my nie za bardzo możemy pomóc, to są zaawansowane nowotwory, takie, których my już nie jesteśmy w stanie zoperować, a jeszcze pół roku, rok wcześniej to były nowotwory operacyjne.
W jakim wieku zgłaszają się takie pacjentki do Uniwersyteckiego Centrum Onkologii? Czy wiek nie gra tutaj roli?
Absolutnie nie gra roli. Najmłodszą pacjentką, którą ostatnio hospitalizowaliśmy, na szczęście udało się zoperować, to była 19-letnia kobieta, której usunęliśmy 24 cm guza, który ważył prawie 8 kg.
Jakie są tego główne przyczyny?
Brak profilaktyki, brak zgłaszania się do lekarzy. Posłużmy się przykładem: rak szyjki macicy - 10 minut trwa badanie cytologiczne, tyle wystarczy, żeby znaleźć chorobę. My nie chcemy znajdować nowotworów, my chcemy się skupić na stanach przednowotworowych, czyli takich, które de facto w chwili obecnej przy naprawdę dobrej diagnostyce i dobrej chirurgii, którą jesteśmy w stanie tym pacjentkom zaoferować, one mają 100% szans. Nowotwór, to jest można powiedzieć, rzut monetą orzeł-reszka. My jesteśmy tego orła w stanie zaprogramować, żeby zawsze był orzeł.
Mniej osób korzysta z wczesnej diagnostyki zwłaszcza w czasie pandemii. Z czego to wynika? Z obawy przed koronawirusem, ograniczony dostęp do lekarzy, między innymi pierwszego kontaktu?
To płaszczyzna absolutnie wieloczynnikowa. To o czym pani redaktor powiedziała - absolutnie tak. Przede wszystkim utrudniony dostęp do lekarzy pierwszego kontaktu. Na początku, praktycznie półtora roku temu, nikt z nas nie wiedział, jak się mamy zachowywać w czasie pandemii. Uniwersyteckie Centrum Onkologii pracowało de facto cały czas. Może w początkowej fazie pandemii zaobserwowaliśmy niewielkie zmniejszenie liczby zabiegów operacyjnych, ale generalnie prowadziliśmy bardzo ścisłe kryteria oparte na kryteriach amerykańskich, europejskich, wytycznych polskich, gdzie podzieliliśmy na pewne strefy i nasze centrum cały czas pracowało. To jest ograniczony dostęp do lekarzy pierwszego kontaktu, do lekarzy ginekologów, znowu wynikających z niewiedzy i ze strachu pacjentów, ale także ze strachu samych lekarzy. Myśmy się też bali, ale każdy z nas i każdy z mojego zespołu wiedział, że wykonując ginekologię onkologiczną, to nie pacjenci są dla nas, to my jesteśmy dla pacjentów i byliśmy, można podejść kolokwialnie, na posterunku.
Procentowo ile Polek czy mieszkanek naszego regionu profilaktycznie bada się na przykład w kierunku raka jajnika i jak to wygląda na świecie?
Może odwrócimy to pytanie, bo prościej będzie powiedzieć o raku szyjki macicy. To w dobrych czasach, kiedy działały programy profilaktyczne, ogólnonarodowy program ochrony zdrowia, nasze województwo było jedno z lepszych, wyprzedziło nas tylko warmińsko-mazurskie ze zgłaszalnością 25%. To jest nic, bo w krajach skandynawskich mamy 98, 99%. Myśmy mieli 21%, byliśmy na drugim miejscu. Proszę sobie wyobrazić jaka była skala, jaka jest skala zjawiska w całej Polsce. Wracam do raka jajnika - nie ma profilaktyki, natomiast badania ginekologiczne, badanie ultrasonograficzne, to coś, co kobieta powinna sobie ofiarować. Posłużę się może trywialny przykładem: zrobiła pani przegląd samochodu?
Nie mam samochodu.
To przegląd roweru?
Dwa razy w roku.
Umyła pani okna na święta?
Jak zwykle.
Była pani u ginekologa?
Oczywiście, że się wybieram.
To obrazuje sytuację. Nasze panie Polki pamiętają o przeglądzie technicznym samochodu, żeby pójść do fryzjera, bo już mam nadzieję, że za chwilę zaczniemy pokazywać się publicznie, zaczniemy pokazywać się na imprezach, będziemy chodzić do fryzjera, do kosmetyczki. Nasze panie pamiętają o tym, a nie pamiętają o ginekologu. To jest 10 minut, które może uratować kobiecie życie.
Przy założeniu, że w tym roku uda się opanować epidemię koronawirusa, jak długo, chociażby w onkologii możemy odczuwać jeszcze jej skutki?
Bardzo długo. Dopiero krzywa zaczyna rosnąć. Idzie następna pandemia, tylko pandemia, którą Światowa Organizacja Zdrowia prawdopodobnie nie nazwie pandemią, ale wszyscy onkolodzy będą głośno krzyczeć i trąbić. My jesteśmy dopiero na szczycie tej góry, która wyrasta przed nami. Czubek jest w chmurach, nie wiemy, jak wysoko ten czubek sięga.
Jak nadrobić okres pandemiczny?
Po prostu musimy zacząć pojawiać się u lekarzy.
Czy w ogóle damy radę nadrobić ten czas, jeżeli chodzi o zdrowie Polaków?
Musimy. Tutaj nie ma szarości, to jest tylko czarne albo białe. Jeżeli nie damy rady, to znaczy, że ktoś z naszych bliskich po prostu umrze. My, lekarze, robiąc wszystko, co w naszej mocy, nie będziemy w stanie takiej osoby uratować. Wtedy perspektywa się zmienia. Proszę zwrócić uwagę, my w tej chwili rozmawiamy o jakiejś wyimaginowanej pani X, wtedy się mówi o niej całkiem swobodnie. Kiedy problem dotyczy kogoś z naszych bliskich, zaczynają się telefony, zaczynają się poszukiwania najlepszego ośrodka, najlepszych terapii, to są telefony za granicę, to jest internet, to jest szukanie tej lepszej drogi. Wtedy już nie ma najlepszej drogi, wtedy trzeba ratować życie ze wszelkimi konsekwencjami skutków ubocznych, które taka terapia, często paliatywna, niesie ze sobą. Sama definicja terapii paliatywnej jest chyba na tyle znacząca, że nie muszę wyjaśniać tej definicji.
A teraz przy luzowaniu obostrzeń obserwujecie zwiększoną liczbę pacjentów?
Tak, rzeczywiście zaczyna się pewien ruch, natomiast przychodzą już chore pacjentki. Jeszcze raz podkreślam - my chcemy być krok wcześniej przed nowotworem, dlatego niech nasza rozmowa będzie tym apelem, żeby nasze panie bezwzględnie odwiedzały w chwili obecnej lekarzy ginekologów. My tak naprawdę wszyscy pracujemy, żeby lekarze ginekolodzy, jeśli będą mieli jakieś wątpliwości, proszę, niech kierują te pacjentki do lekarzy ginekologów, onkologów, chirurgów onkologów czy innych specjalizacji, żebyśmy nie czekali, a może jeszcze, a może zobaczymy co się urodzi, może te objawy to tylko objawy jakieś, które są nowotworopodobne. Nie. Nie mamy na to czasu. W chwili obecnej musimy przestrzegać obostrzeń związanych z pandemią, musimy o tym mówić, ale nie możemy zapominać o tym, gdzie jesteśmy. Nowotwory absolutnie nie zasnęły.
Nawet bez konsultacji z lekarzem pamiętajmy, że jest dużo programów profilaktycznych gdzie za darmo i praktycznie bez kolejki można skorzystać z badań. Informacje znajdziemy między innymi na stronie NFZ-u.
Wczesna diagnostyka - bardzo ważna i o tym będziecie przypominać między innymi w sobotę (8.05) w Światowym Dniu Świadomości Raka Jajnika. Organizujecie specjalną akcję.
W założeniu jest, żebyśmy mówili o nowotworach. My, Polacy, boimy się słowa ‘rak’. Chociaż pewnie wszyscy się tego słowa boją. Z jednej strony będziemy mówić o świadomości i o raku jajnika, bo to jest bardzo podstępny nowotwór dla kobiet, nie ma objawów, dlatego zorganizowaliśmy naprawdę wielką akcję.
Od 14:00 na Rynku Kościuszki pojawią się wolontariuszki Stowarzyszenia Eurydyki, to jest stowarzyszenie, które zrzesza panie, które są chore lub były chore na ginekologiczne nowotwory i one będą przypominały wszystkim paniom o konieczności badań profilaktycznych. Będą rozdawały ulotki, będą mówiły o świadomości związanej z brakiem tak naprawdę objawów wczesnych, jeśli chodzi o raka jajnika, ale także będą opowiadały o raku szyjki macicy. Przygotowaliśmy specjalne ulotki, ale także przygotowaliśmy zaproszenia. Zdradzę pewien sekret, że panie, które są powyżej 50 roku życia i które nie były przynajmniej 4 lata u lekarza ginekologa, dostaną zaproszenia. Niestety ze względów na cały czas obostrzenia pandemiczne liczba tych zaproszeń jest ograniczona. Natomiast będziemy starali się takie akcje powtarzać periodycznie. Zależy nam na tym, żeby Podlasianki chodziły do lekarzy ginekologów.
I w ramach tej akcji, z jakich badań będzie można skorzystać?
Badanie ginekologiczne, pobrana cytologia i będzie wykonane badanie ultrasonograficzne oraz samokontrola gruczołu piersiowego. Będziemy starali się też wyedukować panie w samobadaniu związanym z gruczołem piersiowym, bo nowotwór piersi jest też nowotworem, o którym często zapominamy, a to ciągle dominujący nowotwór wśród kobiet.