Radio Białystok | Gość | dr Andrzej Trybusz - były Główny Inspektor Sanitarny
"Moim zdaniem za dwa miesiące możemy zaobserwować to, że liczba hospitalizacji i co najważniejsze - liczba zgonów - zmniejszy się. Będzie to wynikało z faktu, że przede wszystkim w znacznym odsetku zostaną zaszczepieni seniorzy" - mówi dr Andrzej Trybusz.
Do 18 kwietnia rząd przedłużył obowiązujące obostrzenia epidemiczne. Wciąż dużo osób w Polsce choruje na COVID-19, kilkaset zakażonych osób dziennie umiera. Szansą na wyjście z epidemii są szczepienia populacyjne, które dotyczą coraz to młodszych grup wiekowych. O sytuacji epidemicznej w kraju i programie szczepień z byłym Głównym Inspektorem Sanitarnym generałem dr. Andrzejem Trybuszem z Akademii Kaliskiej rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Obostrzenia epidemiczne przedłużono do 18 kwietnia. Dlaczego wciąż przegrywamy z epidemią?
dr Andrzej Trybusz: Nie ma kraju, który na tym etapie byłby w stanie wygrać z epidemią. My się mocno sposobimy do zwycięstwa i myślę, że za kilka miesięcy to zwycięstwo będzie coraz bliższe. A tym orężem, jeśli już tą militarną nomenklaturą się posługujemy, są oczywiście szczepienia.
Orężem miały być też obostrzenia epidemiczne. Nie przestrzegamy tych obostrzeń czy te obostrzenia nie działają?
Obostrzenia nie są w stanie zlikwidować epidemii. Obostrzenia mogą ograniczać skalę rozprzestrzeniania się wirusa. Miejmy nadzieję, że te obostrzenia taki efekt przyniosą. Musimy mieć świadomość, że jakiekolwiek byśmy obostrzenia nie wprowadzali, to jeśli one nie będą przestrzegane, to oczywiście ich skutek będzie daleki od zakładanych. Z tym przestrzeganiem obostrzeń wiemy, jest różnie, mówiąc najdelikatniej, a w wielu miejscach jest źle. Ciągle mamy informacje o tym, że gdzieś konspiracyjnie działają dyskoteki, że otwiera się puby, restauracje, więc to są te czynniki, które powodują, że wprowadzone obostrzenia mają taki wymiar ograniczony. W jakim stopniu one przyniosły efekt? Myślę, że za kilka dni zobaczymy.
Wracając do tego głównego oręża, o którym pan wspomniał, to minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział, że efekty masowych szczepień w Polsce będą widoczne za dwa miesiące. Co oznacza ten termin? Dlaczego akurat dwa miesiące?
Musimy przede wszystkim doprecyzować, co byśmy rozumieli, jako ten efekt. Moim zdaniem za dwa miesiące możemy zaobserwować to, że liczba hospitalizacji i co najważniejsze - liczba zgonów - zmniejszy się, co będzie wynikało z faktu, że przede wszystkim w znacznym odsetku zostaną zaszczepieni seniorzy. Już dzisiaj, jeśli byśmy popatrzyli na przebieg szczepień, to ponad 4,5 mln osób w wieku 60+ otrzymało czy to jedną, czy dwie dawki szczepionki, a więc jeśli ta grupa zostanie w znacznym odsetku zaszczepiona, wówczas ten efekt już możemy obserwować czy będziemy obserwować, bo to jest rzeczą bardzo ważną. Da to oddech ochronie zdrowia, ale przede wszystkim pozwoli na zmniejszenie liczby łóżek przeznaczonych dla chorych na COVID-19 i przywrócenia tych łóżek szpitalnych chorym nie covidowym, bo dzisiaj dla tych chorych nie covidowych deficyt łóżek jest ogromny, a potrzeby zdrowotne nie zmalały.
Z pańskich wypowiedzi w mediach wynika, że jest pan zwolennikiem szerszej akcji promocyjnej szczepień wśród osób 60, 60+, bo tutaj faktycznie statystyki pokazują, że seniorzy, szczególnie ci młodsi seniorzy, jeżeli możemy to tak określić, dość niechętnie podeszli do tematu szczepień.
Tak, podeszli dość niechętnie, co może nie wynika z przekonania o braku potrzeby zaszczepienia się, raczej z lęku przed preparatem, którym mieli być szczepieni, a tym preparatem jest AstraZeneca. My dzisiaj to obserwujemy w tej grupie 60+, ale nie można wykluczyć, że im roczniki młodsze będą do szczepień mogły się zgłaszać, tym może ta sytuacja również nie być zbyt optymistyczna, jeśli chodzi o liczbę osób, które chcą się zaszczepić. Oczywiście możemy wyciągać wnioski z czwartku z ubiegłego tygodnia, kiedy to nagle czterdziestolatkowie mogli się zarejestrować, ale, że 600 tys. osób chciało się zarejestrować, to jeszcze nie przesądza o skali problemu i my nie możemy na tej podstawie wyciągać takich ostatecznych wniosków jak w tych grupach 40, 30, 20-latków ta chęć zaszczepienia się będzie wyglądała. Więc ta akcja edukacyjno-promocyjna moim zdaniem jest bardzo potrzebna.
Wspomniał pan o rejestracji w grupie wiekowej 40-59. Niektóre osoby wykorzystały zamieszanie z otwarciem szczepień w tej grupie wiekowej, nazwijmy to w ten sposób. Najbardziej oberwało się w tej sytuacji chyba Szymonowi Hołownii, który się do tego przyznał, ale takich osób jak wiemy, jest dużo, dużo więcej. Jak pan ocenia taką postawę?
Panie redaktorze, jeśli ktoś się może zaszczepić i robi to legalnie, bo system taką możliwość legalnego szczepienia wprowadził, i o ile większość została tych czterdziestolatków przepisana później, na maj, to jednak ci, którzy tam dwa, trzy dni po tej całej akcji byli zapisani, oczywiście było bez sensu ich wycofywać z tych zapisów. Natomiast wspomniał pan pana Szymona Hołownię, tu jest pewien dysonans, bo jeśli się pół dnia głośno krytykuje system, chaos i tak dalej, a później jednak się z niego korzysta, to ja tu czuję pewien dysonans, ale oczywiście jestem ostatni, który by potępiał kogokolwiek, kto się zaszczepił. Moim zdaniem szczepić się powinniśmy jak najszybciej i w jak największej liczbie.
To w imieniu swojej grupy wiekowej 30+ i grupy nieuprzywilejowanej zapytam, kiedy my się zaszczepimy, kiedy ta grupa będzie mogła się zaszczepić? Jak pan sądzi?
Gdyby rzeczywiście te szczepienia w takim tempie 10 mln miesięcznie przebiegały, to mam nadzieję, że w czerwcu, w lipcu, znaczna większość dorosłej populacji byłaby zaszczepiona, w tym również i grupa wiekowa pana redaktora.
Czy nie można byłoby zrobić na przykład takiej listy rezerwowej młodych pacjentów chętnych do zaszczepienia, czy też starszych, niezależnie od wieku, którzy złożą taką deklarację, że są gotowi dotrzeć, na przykład do punktu szczepień w ciągu powiedzmy godziny od wezwania z konkretnego punktu tak, aby nie marnować preparatów, co się niestety zdarza?
Są różne systemy u nas, często mówiono o tym systemie izraelskim, gdzie tam na dwie godziny przed zamknięciem punktu ustawiały się kolejki i wielu szczęśliwców, niezależnie od grupy wiekowej, miało możliwość zaszczepienia. Ja myślę, że można tworzyć listy rezerwowe, można na zasadzie takiego kolejkowania - każda metoda będzie dobra, tylko tutaj powinna być duża elastyczność, jednak powinno się pozwolić punktom szczepiącym na wybór metody, która według nich będzie optymalna. Oczywiście, która nie będzie zaburzała tych roczników, które w danym momencie powinny się szczepić, ale również będzie to zapobiegało marnowaniu szczepionek, bo czas zdać sobie sprawę, że im więcej będzie punktów szczepień, zwłaszcza jeśli będzie więcej punktów szczepień masowych, gdzie tych szczepionek będzie naprawdę wiele, tym prawdopodobieństwo niestawienia się osób zapisanych, pozostania właśnie niewykorzystanych szczepionek, będzie większe.
To na sam koniec powtórzmy te optymistyczne słowa, które pan powiedział. Do kiedy wszyscy, którzy oczywiście chcą, powinni być w Polsce zaszczepieni?
Biorąc pewną poprawkę, myślę, że do końca lata populacja dorosłych mieszkańców naszego kraju, którzy chcą się zaszczepić, powinna być zaszczepiona i mam nadzieję, że jesienią wyjdziemy z tej fazy epidemicznej w fazę endemiczną.
Czyli mówiąc prościej, będziemy mogli mówić o zakończeniu epidemii w Polsce.
Epidemii tak, natomiast wszystko wskazuje na to, że wirusa się nie pozbędziemy, on będzie dalej wywoływał pojedyncze zachorowania, może pojedyncze ogniska, tak, jak mamy z innymi chorobami zakaźnymi ze świnką, z różyczką, więc myślę, że to będzie taki endemiczny poziom zachorowań. Tylko oczywiście trzeba jednak pewne zastrzeżenie uczynić, mianowicie, jeśli wirus nie będzie mutował, bo wtenczas niestety te nasze dość optymistyczne plany może pokrzyżować.
A mieliśmy tę rozmowę zakończyć optymistycznie panie doktorze…
Optymistycznie, ale jednak też i musimy być realistami.
Miejmy nadzieję, że jak najszybciej uporamy się z tą epidemią. Dziękuję bardzo za rozmowę.