Radio Białystok | Gość | dr Maciej Kawecki - prezes Instytutu Lema, ekspert ds. cyfryzacji
- Żyjemy w czasach tzw. postprawdy, w których oceniamy rzeczywistość przez pryzmat subiektywnych okoliczności, a nie faktów. To wszystko skutkuje tym, że postawa krytyczna dzisiaj jest jedyną receptą na bezpieczeństwo w przestrzeni cyfrowej.
Prima aprilis to dzień, kiedy wielu informacji nie traktujemy poważnie. Internet pełen jest fake newsów, a ostatnio też tak zwanych deepfake'ów - głębokich fałszywek. Słynne przykłady to stworzony komputerowo wizerunek byłego amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy opowiadającego absurdy czy aktora Toma Cruise'a, pokazującego sztuczki w nagraniu, w którym w rzeczywistości nie wziął udziału.
Z powodu sztucznej inteligencji coraz trudniej jest odróżnić fikcję od prawdy - zwraca uwagę ekspert ds. cyfryzacji dr Maciej Kawecki. Nasza postawa krytyczna jest dziś jedyną receptą na bezpieczeństwo w świecie wirtualnym. Jeśli mamy wątpliwość, czy dana informacja jest prawdziwa, postarajmy się ją zweryfikować w kilku źródłach i sprawdzić, kto ją tworzy - podkreśla Maciej Kawecki.
Pamiętajmy, że jeżeli jakąś treść tworzy podmiot anonimowy, to taka anonimowość oznacza brak odpowiedzialności. Nie dawajmy wiary w treści tworzone przez boty, trolle czy konta fikcyjne w serwisach społecznościowych. Maciej Kawecki podkreśla, że konieczne jest też włączenie do podstawy programowej w szkołach nauki o nowych mediach, by już najmłodsi uczyli się, jak rozróżniać prawdziwe informacje od fakenewsów i deepfake'ów.
Jak sztuczna inteligencja coraz bardziej zaciera granice między prawdą a fikcją? Z prezesem Instytutu Lema, ekspertem ds. cyfryzacji dr. Maciejem Kaweckim rozmawia Andrzej Bajguz.
Andrzej Bajguz: Każde wideo w internecie może być teraz podejrzane. Czy powątpiewa pan już w prawie wszystko, co widzi?
dr Maciej Kawecki: To nie jest do końca tak, że powątpiewam we wszystko, co widzę, dlatego że przez lata obserwowania rozwoju technologii wyhodowałem w sobie naturalną ostrożność, zwłaszcza wobec internetu. Ale rzeczywiście dzisiaj technologie, sztuczna inteligencja trochę przesuwają granicę prawdy. Coraz trudniej jest odróżnić fikcję od prawdy.
Wystarczy teraz na przykład jedno zdjęcie z portalu społecznościowego, by stworzyć fałszywe wideo, w którym jakaś osoba będzie mieć naszą twarz. Brzmi to przerażająca. A jeśli dodamy do tego możliwość wykorzystania wizerunków polityków, to może to grozić nawet eskalacją napięć w jakimś kraju czy też może prowadzić do konfliktów międzynarodowych. Nie sądzi pan?
Nie do końca tak jest. Rzeczywiście w przestrzeni publicznej pokutuje przekonanie, że wystarczy jedno nasze zdjęcie, żeby zrobić deepfake'a, który do złudzenia nas przypomina. Widzimy deepfaki królowej Elżbiety II, wcześniej Baracka Obamy, obecnie z Tomem Cruisem i rzeczywiście tak jest. Natomiast to nie jest do końca prawda, dlatego że stworzenie tego typu deepfake'u wymaga ogromnych nakładów, wymaga nałożenia wizerunku osoby, której wizerunek chcemy wykorzystać, na osobę, która przypomina przynajmniej konturami twarzy osobę, którą chcemy oszukać.
To nie jest dzisiaj rozwiązanie dla każdego. To nie jest tak, że my sobie w domu stworzymy deepfake'a żony, mamy, kolegi, przyjaciela i go oszukamy.
Oczywiście mamy aplikacje mobilne, które wykorzystują już gotowe matryce algorytmów, natomiast one cały czas nie tworzą czegoś, czego nie jesteśmy w stanie gołym okiem rozpoznać jako fake. Nie jest to więc jeszcze technologia powszechna.
W czym innym dostrzegam największe zagrożenie w sytuacji, z jaką mamy do czynienia. Wcale nie w tym, że będą powstawać deepfaki do złudzenia przypominające jakieś osoby. Ale proszę zwrócić uwagę, że deepfake z Tomem Cruisem, jak każdy inny, ma ogromny potencjał marketingowy. Tylko w ciągu kilku dni konto na TikToku, które go stworzyło, uzyskało ponad pół miliona nowych obserwujących. To jest ogromna tuba marketingowa, która wykorzystana w sposób nieuczciwy, w sposób niebezpieczny może mieć porażające skutki.
Deepfake Toma Cruise'a jest bardzo dobrym przykładem, bo konto zaczyna udostępniać informacje, promując niesprawdzone programy antywirusowe, VPN-y, a więc instrumenty, które służą bezpieczeństwu w przestrzeni cyfrowej. Nikt z nas nie wie, kto jest twórcą tego konta. To jest realne zagrożenie.
Ale mówi się też już o takich sytuacjach, kiedy to powiedzmy przestępcy złapani przez kamerę na kradzieży czy włamaniu, zaczną to podważać, twierdząc, że to jest deepfake, że to wcale nie ma związku z rzeczywistością. Wszystko właściwie staje na głowie i wszędzie należy stawiać znaki zapytania.
Dzisiaj nie ulega wątpliwości, że trzeba stawiać znaki zapytania, zwłaszcza w internecie. Żyjemy w czasach tzw. postprawdy, w których oceniamy rzeczywistość przez pryzmat subiektywnych okoliczności, a nie przez pryzmat faktów. To wszystko skutkuje tym, że postawa krytyczna dzisiaj jest jedyną receptą na bezpieczeństwo w przestrzeni cyfrowej. To dotyczy zjawiska trolli, dezinformacji, fake'ów. Oceniałbym to wszystko zbiorczo.
Jak się przed tym chronić? Niektóre serwisy tworzą już narzędzia do rozpoznawania, czy ktoś modyfikował jakieś zdjęcie, a niektóre państwa zapowiadają, że będą traktować deepfaki jako przestępstwo. Czy to wystarczy?
Nie wystarczy, ale jest dobrym kierunkiem. Facebook zabrania udostępniania jakichkolwiek treści, które mają charakter deepfake'owy, czyli przerabiają zdjęcia czy fonię, bo musimy pamiętać, że deepfake to nie tylko to, co widzimy, ale też to, co słyszymy. Niestety nie wszystkie algorytmy są w stanie wyłapać deepfaki.
Natomiast na pewno brakuje edukacji społecznej, brakuje ścieżki odwoławczej. Czyli jeżeli wychwycę gdzieś w internecie deepfake, czy w ogóle informację nieprawdziwą, to niewiele mogę z tym zrobić. Policja jest tutaj bardzo nieskuteczna. Dlatego znów wracamy do początku naszej rozmowy, czyli do tego, że punktem odniesienia powinniśmy być dla siebie my sami i nasze krytyczne myślenie.
Z bólem serca przyjmuję za każdym razem informację, że do podstawy programowej znów nie włączono przedmiotu, jakim jest nauka nowych mediach, bo tymi, którzy są najbardziej podatni na tę naukę i których jeszcze jesteśmy w stanie zmienić, budząc w nich postawę krytyczną, są najmłodsi. Tu wielki apel do rodziców, którzy nas dzisiaj słuchają, żeby rozmawiali z dziećmi na ten temat, pokazywali, czym się różni prawda od nieprawdy, pokazywali, że to, co jest w internecie, i to, co ktoś mówi, że jest prawdziwe, nie do końca musi być prawdziwe.
I weryfikujmy jeszcze w dwóch, trzech źródłach, jeśli mamy wątpliwości, czy dana informacja jest prawdziwa?
Tak, weryfikujemy, starajmy się zwracać uwagę na to, kto tworzy określoną treść. Jeżeli widzimy, że treść jest tworzona przez podmiot anonimowy - anonimowość w sieci oznacza brak odpowiedzialności - odpowiedzmy sobie na pytanie, czy chcemy czytać treści, za które ktoś nie bierze odpowiedzialności. Unikajmy więc wiary w treści tworzone przez boty, trolle, konta fikcyjne, przez użytkowników, którzy nie są w stanie nawet podpisać się swoim imieniem i nazwiskiem pod treściami, które tworzą.