Radio Białystok | Gość | prof. Bogdan de Barbaro - psychiatra i psychoterapeuta
Dbanie o relacje z innymi i poczucie własnej sprawczości - to niezwykle ważne czynniki przetrwania pandemii - podkreśla prof. Bogdan de Barbaro.
Pandemia sparaliżowała życie nie tylko w Polsce, ale na całym świecie i od ponad roku to ona dyktuje warunki. Jak sobie radzić z tą trudną sytuacją i jak przetrwać? O tym z psychiatrą i psychoterapeutą prof. Bogdanem de Barbaro rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Nie wiadomo, jak długo jeszcze potrwa pandemia, więc jak z tym żyć panie profesorze?
prof. Bogdan de Barbaro: Mam pewne przekonania czy pewne domysły, co by tu było dobrze zrobić, ale boję się, że te zachęty czy te pożal się dobre rady mogą irytować, dlatego że dotyczą tych, którzy nie zostali bezpośrednio zranieni przez koronawirusa. Bo ci, co zostali zranieni koronawirusem, albo ci, którzy ponieśli straty, albo ci, którzy leżą pod respiratorem, mogą myśleć o tym, co za chwilę powiem, że to jest takie bezczelne wymądrzanie się. Na początku potrzebuję więc zastrzec, że nie lekceważę tego cierpienia, tych strat, ofiar i głęboko boleję nad tym, co się dzieje na bezpośrednim froncie.
Natomiast ci, którzy jeszcze nie znaleźli się w polu rażenia, albo są w polu rażenia, ale na razie ze skutecznymi tarczami - czytaj maseczkami i społecznym dystansem - to tych bym chyba namawiał do tego, żeby dbali o kilka spraw.
Oprócz rygorów, które są oczywiste, radziłbym zadbać o to, co nazywamy w psychologii i socjologii siecią społeczną. Dystans społeczny, tak jak jest to nazywane w nakazach i restrykcjach, to 1,5 czy 2 m odległości między dwiema osobami. Ale to nie musi oznaczać dystansu społecznego w sensie kontaktów międzyludzkich, tego, co jest spotkaniem chociażby wirtualnym, co jest rozmową, co jest podtrzymaniem przyjaźni, co jest niekiedy dawaniem drugiemu. Jednym słowem sieć społeczna jako sieć pewnej wspólnoty. I może to brzmieć patetycznie, ale głęboko wierzę, że jest to jeden z najważniejszych czynników przetrwania.
Można wręcz powiedzieć, że doświadczenia osób z wojny właśnie o tym mówią, że to, co im pozwalało przetrwać mimo dramatu wojennego, to była właśnie sieć społeczna - czy to rodzinna, czy to sąsiedzka, czy sieć ludzi zgrupowanych dookoła wspólnych wartości. To było niezwykle podtrzymujące.
A druga okoliczność, która wydaje mi się być równie ważna i dająca siły, to jest to, co w psychologii określamy poczuciem sprawczości. To znaczy, żeby mieć jakieś sprawy, o których możemy pomyśleć: o, tutaj coś dobrego zrobiłem, coś cennego dla siebie albo dla innych, a najlepiej i dla siebie, i dla innych. A jeśliby odwołać się do wielkich słów: dzięki małym moim zadankom, czynom przybywa dobra na świecie. Ktoś by się zaśmiał, ile to może być dobra, jak jesteśmy ziarnkiem piasku na olbrzymiej plaży, ale właśnie to nam może pomóc przetrwać.
Chodzi o to, żeby zająć czymś głowę, odwrócić naszą uwagę?
Nie, nie tylko. To nie tylko chodzi o taką rozrywkę czy relaks. Tu chodzi także o głębsze spojrzenie na siebie i innych, żeby - ja wiem, że to brzmi patetycznie i jak z podręcznika etyki - ale żeby przybyło dobra dzięki temu, co robię. Może to być pomoc sąsiedzka, może to być też staranne zaplanowanie sobie czasu, takie, żebym mógł powiedzieć: dzisiaj zrobiłem coś dobrego, a jeszcze daj Boże dobrego dla innych. To da pewien rodzaj sensu. Chcę, żeby moje życie miało sens, a jeżeli pandemia zapędził mnie w kozi róg i będę stał ze strachu skurczony i drżał przed pandemią, to tego drżenia będzie we mnie przybywało. Natomiast jeżeli znajdę jakąś drobną cząstkę działania dla siebie, to nie dam się sterroryzować tej pandemii. Nie dajmy się sterroryzować.
Niektórzy w tej sytuacji stosują mechanizm zaprzeczania, wypierania. Wmawiają sobie, albo w to wierzą, że może pandemii nie ma. Ale część z nas żyje w nieustającym lęku przed zakażeniem, chorobą, śmiercią, utratą najbliższych, ale też zwyczajnie utratą pracy. Jak sobie z tym radzić i czy można ten lęk jakoś oswoić?
Tutaj odróżniałbym lęk od strachu. Strach to taki stan, który pojawia się w obliczu zidentyfikowanego niebezpieczeństwa i podpowiada mi, co powinienem zrobić, żeby to niebezpieczeństwo zminimalizować. Przykładowo jak ktoś widzi czerwone światło na skrzyżowaniu, to nie przechodzi ze strachu przed nadjeżdżającymi pojazdami. To jest strach. I to jest bardzo pomocne, rzekłbym niezbędne wyposażenie człowieka, żeby unikać złych wydarzeń. Powinniśmy tym strachem się zajmować. Skoro jest zagrożenie, to powinienem wymyślić coś, co pomoże mi zminimalizować to ryzyko.
Natomiast lęk to stan bliżej nieokreślonego, nasilonego niepokoju. To jest coś, co nas paraliżuje i co często ma bliżej nieokreślone źródło. Tutaj należałoby więc powiedzieć, że my mamy strach przed koronawirusem, ale wtedy możemy mówić o strachu, kiedy mamy to zidentyfikowane i kiedy przedsiębierzemy jakieś konkretne kroki, które nam zminimalizują ryzyko porażki.
Wracając do pani pytania, strach to znaczy, że jeżeli grozi mi, że będę miał gorszą sytuację zawodową, to powinienem ułożyć sobie taki algorytm postępowania, taki zestaw konkretnych kroków, który mi pomoże zminimalizować złe skutki. A gdybym się kierował tylko lękiem, to właśnie ten lęk jest - jak to nieraz mówimy w tej frazie - lękiem paraliżującym.
Jedni mają sytuację dramatyczną i nie ośmieliłbym się tutaj mędrkować, dawać jakieś rady tym, którzy z powodu pandemii stracili możliwość zarabiania. Ale gdyby do mnie przyszedł pacjent, który właśnie ma taką sytuację, to wtedy bym z nim rozmawiał o tym, jakie są jeszcze niesprawdzone możliwości poradzenia sobie. Oprócz tego, że byłbym empatyczny do jego trudnej sytuacji, to nie poprzestałbym na "olaboga", tylko szukalibyśmy razem, co w takim razie można zrobić.
Tutaj byłoby to miejsce na sprawczość i sieć społeczną. Sieć społeczna pomogłaby i przydałoby się w tym miejscu poczucie sprawczości. Te dwie postawy, które pomogłyby być bardziej zaradnym tym, którzy popadają w stan bezradności.
Ale nie chcę, żeby w słuchaczu powstało wrażenie, że nie doceniam tych dramatów, które towarzyszą wielu ludziom, którzy pracują w takim zawodzie, gdzie pandemia się panoszy i zabiera możliwość zarabiania. Wiele jest wszakże takich zawodów, gdzie co prawda jest zabrana możliwość bezpośrednia, ale można gdzieś w sąsiedztwie coś innego znaleźć.