Radio Białystok | Gość | Eugeniusz Ławreniuk - właściciel jednego z białostockich biur podróży
"To pierwszy krok ku temu, żeby rynek turystyczny zaczął się w miarę odradzać". Tzw. paszporty covidowe mogą być szansą dla branży turystycznej na wyjście z kryzysu. Mają zawierać informacje o szczepieniach, przebytej chorobie lub wyniku testu.
Branża turystyczna przez pandemię wciąż jest w głębokim kryzysie. Nadzieją na zmianę sytuacji mogą być tak zwane paszporty covidowe, które przed wakacjami zamierza wprowadzić Unia Europejska. Czy można planować wakacje, a może nawet majówkę?
Między innymi o tym z właścicielem jednego z białostockich biur podróży Eugeniuszem Ławreniukiem rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Czy wiosenny lockdown, który obowiązuje przez najbliższe ponad dwa tygodnie, mocno pokrzyżował plany firmom z branży turystycznej?
Eugeniusz Ławreniuk: Zależy, jakim firmom, bo branża turystyczna jest bardzo szerokim pojęciem. Hotelarzom na pewno tak, bo myśleli, że na okres świąt wielkanocnych trochę odrobią, trochę zarobią, żeby móc jakoś dalej normalnie funkcjonować.
Dla pozostałej branży - biur podróży, przewoźników, i tak dalej - i tak marzec, do połowy kwietnia, jest zawsze okresem przygotowań do sezonu, który tak naprawdę zaczyna się po świętach wielkanocnych. Klasyczny termin otwarcia sezonu to zawsze 1 maja. Także dla biur podróży, które są zamknięte już i tak praktycznie rok, to nie ma zbyt dużego znaczenia. Dla nas jest ważne, żeby klienci zapisywali się czy organizowali imprezy już od maja - wiosna, lato czy wczesna jesień - żebyśmy mogli w tym okresie zacząć zarabiać.
To pytanie do pana nie wiem, czy jako eksperta, czy bardziej może jako jasnowidza - planować majówkę czy nie?
Bardzo dobre pytanie. Chyba bardziej dla jasnowidza. Ale planować. Biura, hotelarze, kwatery podchodzą do tego bardzo elastycznie w tej chwili. Zaliczki nie przepadają, bo wszyscy wiemy, jaka jest sytuacja. Z tego, co się orientujemy, branża się do tego też dostosowuje. Z reguły są pobierane symboliczne, nieduże zaliczki i nie ma problemu z ich zwrotem.
Czy w państwa firmie macie dużo zapytań o majówkę?
Na razie bardzo mało. Chyba i ubiegłoroczny sezon, jaki on był, taki był, i ten, który będzie w tym roku, to sezony - jak ja to nazywam - last minute, czyli najwięcej telefonów będzie na dwa, trzy tygodnie przed majówką, bo trudno cokolwiek zaplanować w sytuacji, kiedy nie wiemy, co będzie. Zdajemy sobie z tego sprawę.
Także na razie tych zapytań jest mało. Oczywiście, jeśli chodzi o obiekty noclegowe, to jest ich dużo. Z tego, co wiem, bo mamy kontakty z obiektami, to mają one sporo zapytań na okres weekendu majowego. Biura podróży na razie mniej, chociaż cieszymy się, że już są jakieś zapytania na czerwiec, lipiec, sierpień, jakieś grupy mniejsze, większe, ale są, bo z tego głównie żyją biura podróży.
Jak wygląda wasza sytuacja w ostatnich miesiącach? Czy staracie się jakoś dostosowywać ofertę do tej dynamicznie zmieniającej się sytuacji?
To jest trudne pytanie. Nie każdy może. Biura podróży to około 5 tys. podmiotów z całej Polski. Wiele z nich już przestawiło się na turystykę krajową, tak jak nasza firma, która oprócz zagranicznej robiła też turystykę krajową, ale wiele firm nie ma takiej możliwości. Nie jest łatwo przebranżowić się, operować na rynku wewnętrznym.
Z czego to wynika? Wewnętrzny rynek turystyczny to relacja klient - hotel. Bardzo rzadko korzysta się z usług biur podróży, a jeśli już się to robi, to są to imprezy zorganizowane, czyli wycieczki szkolne, wycieczki firmowe, jakieś integracje, konferencje, szkolenia, czyli są to z reguły mniejsze bądź większe, ale grupy.
Klienta indywidualnego bardzo trudno jest pozyskać przez biuro podróży, bo takiej oferty faktycznie prawie nie ma. Klient indywidualny rezerwuje i już na miejscu kształtuje sobie swój program pobytu. Oczywiście, już na miejscu tego klienta można obsłużyć na jakieś wycieczki, na jakieś spływy kajakowe, na rowery, ale to nie jest to, z czego żyją głównie biura podróży. Obsługa małych grupek czy turystów indywidualnych była zawsze dla biur podróży dodatkiem do tego, czym się głównie zajmują, czyli organizowaniem imprez dla grup zorganizowanych.
Proszę podać przykład wycieczki czy też wyjazdu, który udało się przeprowadzić mimo pandemii i z którego jest pan najbardziej zadowolony, oraz przykład planów, które przepadły i których pan najbardziej żałuje jako przedsiębiorca.
Żałuję bardzo dużo. A jeśli chodzi o organizację, to ostatnie wycieczki mieliśmy z końcem września, bo od października już zostały zamknięte hotele.
Najbardziej się cieszę, że udało nam się latem zrobić imprezę dla stałego klienta. To była bardzo fajna trasa Litwa - Łotwa - Estonia. Zastanawialiśmy się, czy nie będzie jakichś problemów na granicach, ale akurat jeszcze w sierpniu wszystkie kraje były otwarte, wszystkie kraje wpuszczały Polaków bez żadnych badań i grupa wróciła zachwycona. To była taka ostatnia większa trasa.
Szczególnie żałuję wyjazdów do Rosji, bo robiliśmy ich sporo do miejsc polskiej pamięci narodowej. Woziliśmy grupy do Katynia, do Smoleńska, do Miednoje, Tweru. Wszystko było niestety odwołane, czego też najbardziej żałuję, bo to były wycieczki, które wymagały bardzo dużo przygotowań, dużo logistyki, wiele telefonów, wiele maili, dużo pracy, dopięcia wszystkiego na ostatni guzik. I to wszystko zostało odwołane.
W tej chwili też nie wiemy, jak to będzie dalej funkcjonowało z zagranicą, bo kraje są zamknięte.
Na nadchodzące wakacje pojawia się światełko w tunelu, przynajmniej jeżeli chodzi o Unię Europejską. Unia jeszcze przed wakacjami zamierza wprowadzić zielone certyfikaty, czyli tzw. paszporty covidowe. Czy faktycznie może to być szansa dla branży turystycznej?
Część branży ma mieszane odczucia. Ja akurat jestem zwolennikiem tego pomysłu, bo jest to już coś. Od czegoś musimy zacząć, bo w tym roku powrotu do normalnej turystyki nie będzie, póki nie zaszczepimy się wszyscy.
Paszport covidowy jest pierwszym krokiem na wyjście ku temu, żeby rynek turystyczny zaczął się w miarę odradzać. Nie łudźmy się, że będzie on na wielką skalę. Ktoś jest przeciwnikiem tego, że to być może kogoś dyskredytuje. Oczywiście. Nie wiemy, kiedy masa osób w wieku 30 - 40 lat, tych najbardziej podróżujących w tej chwili, będzie zaszczepiona, czy będzie w ogóle zaszczepiona.
Aczkolwiek nie do końca, bo zielone certyfikaty mają też zawierać informacje o przebytym zakażeniu i ewentualnie negatywnym wyniku testu.
Tak, także ten paszport jest taką furtką dla wszystkich. Oczywiście najlepszym klientem dla biur podróży czy dla obiektów na miejscu są osoby, które już są zaszczepione, bo dają gwarancję, że nie przenoszą covida, nie zachorują, nie są obciążeniem dla tych obiektów.
Paszport ma być głównie w formie elektronicznej, bo trudno, żeby to był jakiś papier. Każdy będzie mógł mieć to w smartfonie, na tablecie, jakiś kod QR. Ale oczywiście na życzenie będzie to też w formie drukowanej. Jest to dobre wyjście, bo od czegoś trzeba zacząć.
Oczywiście to, o czym teraz rozmawiamy, dotyczy krajów Unii Europejskiej i cieszymy się, że to wszystko zostanie - myślę, że do wakacji - jakoś wdrożone. Problem jest z krajami poza Unią. Tu się dla naszej branży kłaniają dwa tematy. Co z turystyką przyjazdową do Polski? Polska cieszyła się wśród turystów ukraińskich, białoruskich, rosyjskich dużym zainteresowaniem. Czy będą oni mogli wjechać do naszego kraju? Na podstawie czego i kiedy? Nie wiemy.
Unia Europejska musi podjąć decyzję, czy uznaje chińskie szczepionki, czy uznaje rosyjski Sputnik, bo jeśli tak, to też turystyka z tych krajów zacznie powoli do Polski wracać. Na co oczywiście czekają też z utęsknieniem regiony przygraniczne, i nie tylko, które żyją też z turystyki zakupowej. Widzimy to w Białymstoku - praktycznie od roku nie ma już Białorusinów. Sytuacja jest dramatyczna, ale wiemy, z jakiego powodu. Na to nikt nie ma wpływu. Musimy to jakoś przeczekać.
Tak samo z turystyką wyjazdową do tych krajów. My też chcielibyśmy wiedzieć, czy kraje wschodnie, nawet dalsze - Gruzja, Armenia, i tak dalej - będą przyjmowały polskich turystów zaszczepionych szczepionkami, które zatwierdziła Europejska Agencja Leków. Jeśli tak, to też to zacznie powoli ruszać.
Ale - tu ukłon w stronę rządu - musimy jednak szczepić jak najszybciej, jak najwięcej. Im więcej osób zaszczepionych, tym dla naszej branży jest zdecydowanie lepiej.
Czy zapisał się pan już na szczepienie?
Jestem zapisany gdzieś w jakiejś kolejce, ale cierpliwie czekam. Jestem w wieku 50+, więc niestety moja kolejka może przyjdzie latem. Ale na pewno się zaszczepię i wszystkim też radzę, bo musimy być świadomi, że tylko zaszczepienie jak największej liczby osób spowoduje rozwój turystyki, ale też i gospodarki. Musimy być solidarni jako społeczeństwo, bo tylko w ten sposób ruszy gospodarka w całości.