Radio Białystok | Gość | Tadeusz Rutkowski - pilot, były dyrektor Aeroklubu Białostockiego
"Trzeba było zacząć od odpowiedzi na pytanie, czy w ogóle nam lotnisko jest potrzebne. Nikt nigdy nie odpowiedział na to pytanie, przyjęło się jako pewnik, że jest potrzebne i zrobił się straszny galimatias" - mówi Tadeusz Rutkowski.
W Polskim Radiu Białystok wracamy do gorącego tematu lotniska na Krywlanach.
Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski poinformował, że najpóźniej w 2025 r. możliwe byłoby uruchomienie lotniczych połączeń pasażerskich z tego obiektu w stolicy Podlasia. Tak wynika z analiz, na których opiera się miasto. Jednak aby korzystać z pełnej długości obecnego pasa startowego, wciąż konieczna jest wycinka blisko 15 tys. drzew.
Jeżeli uda się je usunąć, to jakie maszyny będą mogły lądować w Białymstoku i czy jest możliwość rozbudowy Krywlan? Między innymi o tym z pilotem, byłym dyrektorem Aeroklubu Białostockiego, a także byłym doradcą prezydenta Tadeusza Truskolaskiego do spraw budowy lotniska - Tadeuszem Rutkowskim - rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Na początek chciałbym poprosić o to, abyśmy mówili o sprawach technicznych, ale nie za skomplikowanie, tak żebyśmy wszyscy mogli zrozumieć, o czym rozmawiamy, a będziemy rozmawiać oczywiście o lotnisku Białystok Krywlany. Utwardzony pas startowy na Krywlanach ma długość 1 350 m. Jakiej wielkości samolot może się zatem na tym pasie startowym pojawić? O jakiej wielkości maszynach mówimy, ilu pasażerów taka konstrukcja może zabrać?
Tadeusz Rutkowski: Właśnie to jest zadane pytanie w ten sposób, kto nie ma bladego pojęcia o lotnictwie.
Dokładnie tak, z tego założenia wychodzimy.
To nie chodzi tu o długość pasa, a o parametry samolotu. Wbrew pana prośbie. Na przykład z tego pasa może startować C 130 Hercules - ogromny samolot transportowy, czterosilnikowy, turbośmigłowy, a on bierze 100, nawet więcej żołnierzy, bo to jest samolot krótkiego startu i krótkiego lądowania. Natomiast lotniska w Polsce, na przykład Katowice, Pyrzowice czy Okęcie, mają pasy powyżej 3 000 m długości, ale to są pasy robione na najgorsze warunki, jakie mogą być. To, jak długi pas jest potrzebny, to oczywiście zależy od samolotu, ale zależy też od temperatury, od kierunku wiatru, od obciążenia tego samolotu.
Powiedzmy może inaczej. Jakie samoloty, którymi dysponują linie lotnicze, które działają w Polsce, mogą tutaj regularnie pojawiać się z pasażerami na pokładzie?
Na przykład Saab 340.
Kto takim samolotem dysponuje?
Sprint Air - jest taka firma lotnicza działająca w Polsce, te samoloty latają między innymi z Warszawy do Zielonej Góry i odwrotnie.
Czy Pana zdaniem jest jakieś zainteresowanie lotami na Krywlanach, lotami rejsowymi, pasażerskimi?
A właśnie, to jest jeden z błędów, który był od dziesiątków lat popełniany w Białymstoku. Myśmy się skupili na tym, że chcemy mieć lotnisko i padały różne lokalizacje, a trzeba było zacząć od odpowiedzi na pytanie, czy w ogóle nam lotnisko jest potrzebne, przecież na to pytanie nikt nigdy nie odpowiedział, przyjęło się jako pewnik, że jest potrzebne i zrobił się strasznie galimatias, zamiast pragmatycznie od początku zacząć działać. Ja o tym mówiłem od lat, ale to jest tak jak rozmowa z politykami - mówi się, a oni i tak wiedzą najlepiej.
Czyli jeżeli chodzi o rejsowe loty to one pańskim zdaniem nie mają prawa bytu na Krywlanach?
Są takie samoloty, które tutaj mają pełne prawo latać i operować, nie będzie to Boeing 767, będą to samoloty mniejsze, z tych względów, że musi być zachowane bezpieczeństwo.
To, że są takie możliwości techniczne to jedno, a to, czy jest uzasadnienie ekonomiczne do otwierania takich połączeń, to jest zupełnie inna kwestia.
To jest zupełnie inna kwestia, ale wracam do tego pytania, czy lotnisko jest tu potrzebne, bo drugie pytanie powinno być, jeżeli jest potrzebne, to jakie. A jakie lotnisko, to też można zbadać, bo wystarczyłoby zapytać biura podróży, gdzie podróżuję białostoczanie czy Podlasianie, jakie są kierunki tych lotów, ile osób korzysta z samolotów.
Rozumiem, że takich ekspertyz nie było.
Nie było takich ekspertyz, bo na to nasi przemądrzy politycy nie wpadli, żeby coś takiego zrobić, chociaż było to jasne, że zrobić to trzeba.
Mówiło się, że LOT był zainteresowany przed pandemią lataniem z Białegostoku do Warszawy. Jaki jest sens latania z Białegostoku do Warszawy przy trasie ekspresowej, przy nieznacznie, ale wciąż poprawiające się kolei?
To jest jeden z paradoksów ignorancji, bo jak się w tamtych czasach pytało gdzie będziemy latać, słyszało się odpowiedź: do Warszawy. Kiedy do Warszawy zdarzało mi się jechać 6 godzin, bo był wypadek, bo były blokady, to samolotem byłoby jednak szybciej, ale w tej chwili nie ma to najmniejszego sensu. Sens jest tylko wtedy, gdy Warszawa byłaby portem przesiadkowym albo uzupełniającym, bo na przykład czarterowy samolot na Wyspy Kanaryjskie startuje z Białegostoku, ląduje w Warszawie, dobiera pasażerów, ląduje w Pyrzowicach pod Katowicami, dobiera pasażerów i leci na Wyspy Kanaryjskie.
Wierzy pan w taki scenariusz?
W taki scenariusz wierzę, z tym że to lotnisko białostockie musiałby mieć takie parametry, żeby umożliwiało takie działanie, na razie nie ma.
Urzędnicy też zwracają sami uwagę na to, że potrzebna jest jeszcze infrastruktura, czyli terminal, wieża kontroli lotów, stacja tankowania. Czy to są duże inwestycje do tego, co już zrobiono?
To są duże inwestycje, ale możliwości rozwoju Krywlan pan prezydent Truskolaski ograniczył o 50%, bo on zabudował wschodnią część za lotniskiem, tam powstał Park Naukowo-Technologiczny, powstała ta ekonomiczna podstrefa Suwalska i ta inwestycja spowodowała nieprawdopodobne straty dla lotniska. Trzeba było zmienić ten pas startowy, który został zbudowany, jest na kierunku wschód-zachód i to spowodowało, że trzeba jako przeszkody lotnicze wyciąć las i po wschodniej i po zachodniej stronie. Gdyby prezydent Truskolaski zdecydował o wcześniejszej modernizacji lotniska, ten kierunek pasa mógłby być inny, przechodzić dokładnie nad tą strefą ekonomiczną i celować w Stawy Dojlidzkie i tylko z jednej strony trzeba byłoby wyciąć niewielką część lasu, bo ten pas byłby w drugą stronę przedłużony.
Czy uważa pan, że rozbudowa samego pasa startowego jest jeszcze możliwa na Krywlanach?
Jest możliwa, ale tylko w stronę zachodnią, bo na wschód to już ten pas jest bliziutko ulicy Mickiewicza, za Mickiewicza już są Dojlidy Górne i ten kawałek lasu nieszczęsnego.
To gdzie ten pas startowy można byłoby rozbudować i na jakiej długości?
Na zachód, z trudem zmieściłoby się tam 2 500 m, ale to jest taka długość standardowa lotniska komunikacyjnego, na nim mogą wszystkie samoloty najbardziej popularne lądować, z Boeingami 737 czy 767, ale już 747 nie zmieści się na takim pasie.
To pańskim zdaniem, jaki jest najbardziej prawdopodobny scenariusz?
Kiedyś byłem optymistą, teraz jestem umiarkowanym pesymistą. Wydaje mi się, że przy tym nastawieniu, szczególnie teraz, co się w tej chwili dzieje na świecie, z tym co się dzieje w komunikacji lotniczej, ta sprawa nie będzie miała dalszego ciągu. Być może, czego życzę sobie, będzie wycięcie tej części Lasu Solnickiego w ten sposób, żeby umożliwić korzystanie z pełnej długości drogi startowej, ale warunek konieczny - te straty lasu trzeba gdzieś odrobić, po prostu dosadzić, rozszerzyć dosadzanie lasu, nawet Solnickiego.
To wiemy co z Lasem Solnickim należałoby zrobić, a co zatem z samym lotniskiem, bo tego pan nie dokończył. Jaka przyszłość czeka Krywlany? Jaka przyszłość czeka białostoczan na Krywlanach? Czy za parę lat będziemy mogli tam pojechać taksówką z walizką i wylecieć sobie gdzieś w świat, w Polskę?
Tak powinno być, bo przecież na przykład z samolotem lecieć do Zielonej Góry albo do Wrocławia czy do Krakowa, skreślam tu Warszawę, bo nie ma to najmniejszego sensu, ale po Polsce można by latać, nie mówiąc już o lotach czarterowych czy też tanich linii lotniczych na przykład do Londynu, czy do Norwegii, Brukseli, bo białostoczanie przecież podróżują tam bardzo często.
Ja już oczyma wyobraźni to widzę i zaczynam się pakować. Dziękuję bardzo za rozmowę.
Proszę tylko pilnować bagażu.