Radio Białystok | Gość | Magdalena Kartasińska - dietetyczka
"Okres kwarantanny odbił się na naszym zdrowiu, palacze palili więcej, osoby spożywające alkohol - piły więcej, rekordziści utyli nawet 10 kg" - mówi Magdalena Kartasińska.
Średnio pół kilograma tygodniowo przybywało nam w czasie pracy zdalnej. Oczywiście nie wszystkim, ale badania pokazują, że pandemia, lock down i wszelkie związane z nim ograniczenia wpłynęły niekorzystnie - także na naszą sylwetkę, a co za tym idzie sprawność, zdrowie i samopoczucie. Badania nawyków żywieniowych Polaków w czasie pandemii prowadziła firma Dailyfruits. I o nich z dietetykiem klinicznym - Magdaleną Kartasińską rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Po tym pierwszym, kilkumiesięcznym lock downie tak między sobą mówiliśmy o tym, że średnio przybyło nam około 3 kg. Jak się ponownie zamknęliśmy i w większym stopniu przeszliśmy na pracę zdalną - problem wrócił. Jak to teraz wygląda?
Magdalena Kartasińska: Wygląda na to, że przez ten okres kwarantanny, właśnie w wyniku nudy, chęci redukcji napięcia, stresu częściej sięgaliśmy po słodycze, słone przekąski czy alkohol. Okazało się, że u osób, które wyjściowo miały wyższe BMI zaobserwowano przyrost masy ciała nawet średnio o te 2,5 kg, ale rekordziści deklarowali przyrost nawet o 10 kg tylko w okresie od marca do maja, czyli w pierwszym naszym lock downie.
U osób z niedowagą z kolei zaobserwowaliśmy spadek, czyli tak naprawdę możemy zauważyć, że sam efekt pandemii, lock downu spowodował pogłębienie się wyjściowych problemów zdrowotnych. Niestety, wysokie BMI w przypadku właśnie tego badania mówiącego o okresie lock downu pokazało, że korelowało ono z niższym spożyciem warzyw, owoców, ale też z wyższym spożyciem produktów mięsnych, czy fast foodów. Bardzo mało osób ściągało po warzywa i owoce, tam było wymienione około 25%. Niemal 1/3 nie jadła owoców i warzyw każdego dnia.
To niestety pokazuje, że ten okres kwarantanny bardzo odbił się na naszym zdrowiu - palacze palili więcej, osoby spożywające alkohol, częściej ten alkohol spożywały i jeżeli sobie jeszcze dodamy do tego ten strach przed robieniem zakupów i brak umiejętności zaplanowania tej czynności, widzimy, jak bardzo te osoby z grup ryzyka potrzebują wsparcia w zakresie opanowania zachowań żywieniowych.
Pani mówi, że to wynikało między innymi z nudy, wynikało też z naszej mniejszej mobilności, bo oczywiście wielu z nas zostało w domach, nie ruszamy się, nie chodzimy, zamknięte są siłownie, więc wielu z nas zrezygnowało z codziennych aktywności. Ale z drugiej strony wydawałoby się, że kiedy siedzimy w domu, to mamy czas na to, żeby te posiłki były regularne, żeby ta dieta była bardziej zbilansowana, to my się jednak na tym nie skupiamy? Sięgamy po fast foody, po to śmieciowe jedzenie?
To wszystko zależy od tego jak wyjściowo podchodziliśmy w ogóle do całej tematyki stylu życia. To o czym pani mówiła, w kontekście zmniejszenia ilości ruchu, to jak najbardziej będzie się przekładało na to, że musimy w jakikolwiek sposób również zmodyfikować swoje odżywianie. Już sama droga z pracy i do pracy, czy spacery po biurze, czy zakładzie pracy, dawały nam jakąś pulę kalorii, którą spaliśmy każdego dnia. W momencie, w którym już tego nie robimy, dodatkowo zwiększyliśmy, albo nawet zostawiliśmy swoje odżywianie na tym samym poziomie, to i tak ten przyrost masy ciała może być obserwowany.
Fakt jest taki, że częściej obserwowało się u osób, które miały gorszy sposób radzenia sobie z tym stresem, właśnie ten efekt zwiększenia masy ciała i również gorszej jakości dietę. Ale fakt - mamy też dowody, niekoniecznie akurat z naszego polskiego podwórka, ale z europejskich badań, które pokazują, że część osób rzeczywiście wyciągnęła pełną pulę możliwości z tego okresu, mając właśnie więcej czasu.
Niektóre doniesienia mówią, że nawet około 40% osób zwiększyło ilość gotowania samodzielnego, czyli miało możliwość większego zadbania o swoją dietę w tym kontekście zaplanowania i bardziej świadomego podejścia. Natomiast rzeczywiście dużo więcej tych doniesień à propos tych gorszych elementów i pogarszania się stanu zdrowia, stylu życia niestety widzimy. Część osób miało szansę wziąć z tego okresu jak najlepsze elementy i wykorzystać ten czas na dobre, natomiast biorąc pod uwagę fakt, jak wiele stresów było związanych z samą zmianą trybu pracy, czy z okresem pandemii i ogólną dezinformacją również, to widzimy, że na pewno większa liczba osób będzie borykała się z tym pogorszeniem elementów stylu życia.
I te dodatkowe kilogramy, to trzeba podkreślić, to są oczywiście nie tylko problemy estetyczne, bo nadwaga i otyłość połączone ze stresem bardzo nas osłabiają w walce z koronawirusem i obniżają efektywność naszej pracy. I na to też państwo zwracacie uwagę w badaniach. Dlaczego?
Dlatego, że po pierwsze - zły stan zdrowia pracowników będzie bezpośrednio przekładał się na efektywność, produktywność i też zaangażowanie w pracę, bo występuje takie zjawisko prezentyzmu, jedno z pierwszych badań na ten temat, na temat długości produktywnego czasu pracy zostało właśnie przeprowadzone na pracownikach zróżnicowanych pod względem BMI i okazało się, że osoby z nadwagą i otyłością mają więcej straconych godzin pracy, czyli niższą efektywność. I nie tyle to wynika z tego, że im się nie chce, ile wynika to z obciążeń somatycznych sprawiających, że ciało i umysł nie są w stanie wykonywać pracy na optymalnym poziomie. Po prostu fizycznie nie ma takiej możliwości ze względu na to, że ten poziom energii jest po prostu obniżony.
Oczywiście wiele tutaj zależy od nas, mam nadzieję, że ta rozmowa też się do tego przyczyni, że może kilka osób sobie pomyśli, że trzeba te nawyki żywieniowe zmienić, bardziej się zmobilizować, ale państwo chcecie także zaktywizować pracodawców do walki z tym niepożądanym zjawiskiem w czasie pandemii, jednym z wielu. W jaki sposób, co oni mogą, co powinni zrobić, żeby ich pracownicy byli zdrowi i przez to też efektywni w pracy?
Ze względu na to, że ten zły stan zdrowia pracowników przekłada się bezpośrednio na ich efektywność, to również bezpośrednio będzie przekładał się na wyniki organizacji. Jeżeli praca będzie wykonywana na niższym poziomie, w mniejszym zakresie, w mniejszym obszarze, to automatycznie też jest to problem pracodawców.
Złe nawyki żywieniowe, zwiększona ekspozycja na stres, będą się przekładały na spadki odporności, zmęczenie, a w konsekwencji właśnie również znowu na obniżenie efektywności działalności firm. Dlatego coraz więcej pracodawców zauważa potrzebę zadbania o zdrowie swoich pracowników, zaczyna oferować benefity również dla tych pracowników, którzy przebywają na home office, bo mogą one nie tylko pokazać, że zdrowie jest ważnym aspektem w pracy, ale także zbudować tę więź pomiędzy firmą a pracownikami w czasie pracy zdalnej.
Przykładem takich działań może być między innymi wysyłka pracownikom paczek ze zdrowymi produktami, albo realizowania zmian owocowych czwartków w biurze na cykliczne dostawy owoców na home office, czy w ogóle cykliczne dostawy owoców i warzyw, czy zdrowych przekąsek w biurach i w zakładach pracy, jeśli pracownicy nie pracują na home office.
I nie tylko samymi narzędziami warto obudować pracowników, ale również edukacją, wsparciem specjalistów, dietetyków, czy w ogóle zbudowaniu fajnych ewoluujących programów żywieniowych, dzięki którym pracownicy będą mieli szansę poprawić wyjściowo złe ewentualnie nawyki żywieniowe, jeśli takie mieli, czy po prostu pogłębić wiedzę i umiejętności w zakresie realizacji zdrowych nawyków żywieniowych, kiedy nawet całkiem fajnie im to do tej pory wychodziło. Natomiast zaopiekowanie ich całkowite będzie miało szansę na to, że dotrzemy do wszystkich tych, którzy tego potrzebują.
I wtedy może pobudzi to do refleksji niektóre osoby i sami też zaczniemy myśleć o tym, co my jeszcze możemy zrobić, żeby sobie pomóc i żeby potem nie mieć ogromnego problemu, kiedy się pandemia skończy. Bardzo pani dziękuję.