Radio Białystok | Gość | Jacek Żalek - poseł i wiceminister funduszy i polityki regionalnej
"Sytuacja, w której partia polityczna uzurpuje sobie prawo do tego, żeby decydować, który z ministrów ma stracić tekę, jest przykładem braku kultury politycznej na poziomie, jakiego oczekujemy" - mówi wiceminister Żalek.
Nasi koalicjanci wiedzą o wycofaniu rekomendacji dla trzech członków rządu - powiedział wicerzecznik Porozumienia Jan Strzeżek. Straciliśmy do panów: Cieślaka, Gryglasa i Żalka niezbędne do współpracy zaufanie. To jaka jest sytuacja w Porozumieniu? O tym z posłem i wiceministrem Jackiem Żalkiem rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: To gdzie teraz jest poseł Jacek Żalek?
Jacek Żalek: Tam, gdzie był.
To znaczy?
Rozumiem, że odwołuje się pan do słów kolegi Strzeżka, który niedbale nie dostrzegł faktu, że w polskim porządku prawnym to nie partie decydują o tym, kto jest ministrem, tylko kompetencje i wskazanie pana premiera.
Jeżeli ktoś może dymisjonować, to nie sfrustrowani koledzy z partii, tylko minister wskazuje, że albo ocenia negatywnie pracę swojego współpracownika, albo ma inne zastrzeżenia. Ale sytuacja, w której partia polityczna uzurpuje sobie prawo do tego, żeby decydować, który z ministrów ma stracić tekę, jest przykładem braku kultury politycznej na tym poziomie, jakiego oczekujemy i stąd nasza różnica zdań w Porozumieniu.
Sytuacja, w której koledzy uważają, że obecność w obozie Zjednoczonej Prawicy i możliwość szantażowania przejścia na drugą stronę, uzasadnia zajmowanie stanowisk państwowych, jest po prostu niegodna. I stąd mój sprzeciw przeciw temu, co się dzieje w Porozumieniu. A w Porozumieniu okazało się, że część kolegów postanowiła nadużywać uprawnień wynikających z tego, że jest się w obozie władzy. Ten obóz zobowiązuje do tego, żeby realizować postulaty, z którymi się szło do wyborów i które zasługiwały na pozytywną ocenę wyborców. Doszło do zmiany tych postulatów i stąd brak zgody właśnie na taki sposób uprawiania polityki.
To jest dalsza odsłona tego kryzysu, który mamy w Porozumieniu, kryzysu najpierw statutowego, bo okazało się, że rozszerzono niezgodnie ze statutem władzę prezydium partii tak, żeby wykluczać tych, którzy mają inne zdanie, a później jeszcze w trakcie analizy dokumentów okazało się, że te władze nie miały do tego mandatu demokratycznego.
Tutaj czekamy na wyrok sądu, bo Adam Bielan zapowiedział, że sprawa trafi do sądu. Ale pytam pana o to, w co gra Jarosław Gowin i dodatkowo gdzie jest poseł Żalek, bo w sobotę został z Porozumienia wykluczony decyzją sądu koleżeńskiego.
Proszę nie żartować. Sąd koleżeński dzisiaj w Porozumieniu, który pilnuje interesów frakcji, która podczepiła się pod Gowina, co jest bardzo przykre, bo to są działacze, którzy przyszli do tego ugrupowania po stołki - to jest przerażające, którzy nie zakładali tego ugrupowania, którzy nie wnieśli żadnego wkładu w powstawanie Porozumienia, kiedy byliśmy formacją...
Ale to oznacza, że sito selekcyjne w partii było słabe, skoro dopuszcza takich ludzi, którzy mają na celowniku jedynie stanowiska, a nie realizację programu.
Tak. Z perspektywy okazuje się, że zmiana podejścia, moim zdaniem, czyli przekonanie o tym, że Jarosław Gowin może być premierem w rządzie razem z Donaldem Tuskiem, niekoniecznie z Jarosławem Kaczyńskim, i to przekonanie u części działaczy wywołało ten efekt, którego świadkiem byliśmy w kwietniu zeszłego roku, kiedy to Porozumienie...
...nie poparło projektu wyborów korespondencyjnych. Ale pytamy dzisiaj o Porozumienie, a nie o sposób głosowania.
Tak, tylko że wtedy to był pretekst do tego, żeby przejść na drugą stronę. Gdyby nie to, że wtedy ponad połowa parlamentarzystów Porozumienia, na czele ze mną, odmówiła realizacji tego projektu politycznego, czyli po prostu uznaliśmy, że szantażowanie kogokolwiek możliwością przejścia na drugą stronę nie jest rozwiązaniem żadnego problemu, jest tylko i wyłącznie wyrazem bardzo trywialnego spojrzenia na własną karierę. No taki rodzaj uprawiania polityki absolutnie nie może być akceptowany.
Powtarza pan ten argument - realizacja programu. To w co w pana opinii gra Jarosław Gowin i co z koniem trojańskim?
Koń trojański, czyli sytuacja, w której polityk uważa, że kiedy jego obóz polityczny nie musi być zwycięskim obozem, ale my polityce nie zawsze musimy wygrywać, zawsze musimy stać na straży interesów państwa i stać na straży przekonań, które legły u podstaw naszego programu, do którego przekonujemy swoich wyborców. Bo jeżeli oszukujemy swoich wyborców, jeżeli nie realizujemy programu, który obiecaliśmy realizować, to nie pilnujemy interesów państwa.
Powtórzę pytanie - w co gra Jarosław Gowin?
Chce być premierem, niezależnie w jakiej konfiguracji, czy w obozie Zjednoczonej Prawicy, czy razem z Donaldem Tuskiem, z którym się spotyka i z którym planuje nową przyszłość. Ja mam tylko jedno zastrzeżenie - jeżeli się z nim spotyka, jeżeli planuje nową wizję Polski, to powinien o tym mam powiedzieć, powinien się podzielić tym pomysłem, powinien zdobyć poparcie najpierw w swoim ugrupowaniu, a później niewykluczone, że podejmować odpowiednie kroki, nawet z wyjściem z koalicji. Ma prawo, ja mu tego prawa nie odmawiam.
Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, że jest to ostatnia szansa, żeby przejść na dobrą stronę mocy, czyli na stronę opozycji, ale podsumowując naszą rozmowę - czy będzie rząd mniejszościowy, czy będą przyspieszone wybory, jak pan sądzi?
Nie będzie przyspieszonych wyborów, nie będzie rządu mniejszościowego, dlatego że dzisiaj Gowin wpadł w pułapkę zastawioną przez Tuska. Licytował zbyt wysoko, oczekiwanie, że będzie premierem z garstką posłów, bo ma ich dzisiaj pięciu, maksymalnie siedmiu gotowych do przejścia na drugą stronę, to nawet w oczach mniej wytrawnych polityków, a Tuska jednak zaliczam do tych wytrawnych polityków, który chce przejąć Platformę od Borysa Budki, który chce się dogadać z Hołownią, który chciałby mieć około 200 posłów, do tego, żeby razem z Tuskiem powtórzyć manewr Platformy i złożyć trzech tenorów z Gowinem, z Hołownią, z Tuskiem.
Ale jeżeli ktoś ma pięciu posłów, to trudno, żeby oczekiwał, że dostanie premiera i myślę, że Tusk po to sprzedał tę informację o tych spotkaniach z Gowinem, żeby delikatnie Gowin spuścił z tonu, a dzisiaj Platforma ani opozycja nie jest gotowa na przejęcie władzy, po prostu dzisiaj tam trwa kłótnia, o to komu należy się ta palma pierwszeństwa, wokół kogo będzie się ogniskować opozycja. Dzisiaj ten spór nie jest rozstrzygnięty, czy to będzie Szymon Hołownia, czy to będzie Borys Budka, czy to będzie Donald Tusk, czy to będzie Kamysz. Na razie trwa tam ostry spór.
Mało tego, tam jeszcze jest Konfederacja, która być może nie chciałaby się integrować z tymi politykami, o których wcześniej wspomniałem, na czele z Tuskiem, ale też ma parę groszy do dorzucenia, jeżeli chodzi o opozycję. Na razie krystalizuje się scena polityczna w Polsce, jeżeli chodzi o opozycję.
Natomiast obóz Zjednoczonej Prawicy ma gigantyczną odpowiedzialność za państwo w dobie kryzysu wywołanego pandemią. To jest światowy, globalny kryzys gospodarczy i dzisiaj snucie takich planów jest wyrazem nieodpowiedzialności, szczególnie jeżeli się piastuje funkcję wicepremiera, ministra gospodarki de facto, bo przecież minister rozwoju z kompetencjami ministra gospodarki. Proszę sobie wyobrazić, że 10 lat temu Pawlak, będąc ministrem gospodarki, zastanawia się i pertraktuje z PiS-em, jednego dnia robi koalicję z PiS-em, drugiego dnia wraca do koalicji z Platformą. No to byłoby niepoważne. Dlatego ja dzisiaj patrzę na Gowina z dużym niedowierzaniem, czy jest poważnym politykiem.
Dziękuję za rozmowę.