Radio Białystok | Gość | Dariusz Piontkowski - minister edukacji narodowej
- Będziemy starali się jak najdłużej utrzymać kształcenie stacjonarne w szkołach podstawowych, zwłaszcza w młodszych klasach - zaznacza minister Piontkowski.
Od poniedziałku (19.10) szkoły średnie znajdujące się w żółtej strefie przechodzą na nauczanie hybrydowe: częściowo w budynku, częściowo w domu. W strefie czerwonej nauka w liceach i technikach będzie się odbywać zdalnie. Bez zmian mają działać przedszkola i szkoły podstawowe.
W strefie czerwonej znalazły się w Podlaskiem Białystok i Suwałki oraz powiaty: białostocki, bielski, hajnowski, sokólski, wysokomazowiecki i zambrowski.
Lech Pilarski: Jak wygląda nauka w strefach żółtej i czerwonej?
Dariusz Piontkowski: W strefach czerwonych ze względów epidemicznych Rada Ministrów postanowiła zawiesić zajęcia stacjonarne i poleciła przejście na zajęcia zdalne, na odległość. Tak ma być przynajmniej w szkołach ponadpodstawowych.
Natomiast szkoły podstawowe kontynuują stacjonarny tryb nauczania, chyba że w którejś wydarzy się coś związanego z epidemią. Wówczas dyrektor szkoły może wnioskować o zawieszenie zajęć dla części lub dla wszystkich uczniów przy zgodzie powiatowego inspektora sanitarnego.
W żółtych strefach szkoły ponadpodstawowe przechodzą na tryb tak zwany mieszany bądź hybrydowy, czyli taki, w którym połowa uczniów kontynuuje zajęcia stacjonarne a połowa przez jakiś czas ma zajęcia na odległość i potem jest zmiana. Jak zorganizuje to dyrektor, pozostawiamy to już jego decyzji. W każdej szkole jest nieco inna sytuacja lokalowa, administracyjna.
Czy są jakieś wyjątki? Czy w czerwonej strefie będą się odbywały zajęcia stacjonarne?
Będzie to mogło dotyczyć szkół artystycznych. Trudno sobie wyobrazić, aby zajęcia gry na instrumencie odbywały się wirtualnie, stąd na wniosek ministra kultury będzie taka możliwość.
Podobnie będzie z zajęciami praktycznymi - zarówno tymi, które odbywają się w warsztatach, ale także w zakładach pracy, u rolników. Jeżeli nie ma tam zagrożenia epidemicznego, to uczeń może, a wręcz powinien nadal odbywać te zajęcia przy zachowaniu rygorów sanitarno-epidemicznych, które w takich miejscach powinny obowiązywać.
To wynika głównie z tego, że jednak zajęć praktycznych nie da się przełożyć na zajęcia wirtualne, zajęcia na odległość. Przynajmniej większość z nich powinna być manualnie wykonana przez uczniów i trudno tu znaleźć jakieś inne możliwości zastępcze.
Premier zapowiedział, że będą wprowadzane zmiany programowe, bo nie da się w 100 proc. przenieść zajęć stacjonarnych na zajęcia wirtualne.
Mówiłem już o tym wielokrotnie i rzeczywiście teraz trzeba chyba będzie tak zrobić, ponieważ zapowiada się, że przerwa w stacjonarnej nauce będzie trwała jednak nieco dłużej.
W momencie, kiedy rozpoczynaliśmy rok szkolny, wydawało się, że zawieszenie zajęć stacjonarnych będzie krótkotrwałe, potrwa tyle, ile będzie potrzeba na kwarantannę. Wtedy wydawało się, że żadne zmiany programowe nie będą potrzebne.
Jednak doświadczenia z wiosny - nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach Europy - pokazały, że przy dłuższym zawieszeniu kształcenie na odległość ma duże mankamenty, także psychologiczne, społeczne. Duża część uczniów wypada z takiego obiegu społecznego, przestaje łatwo nawiązywać kontakty z rówieśnikami, ale także ma kłopoty z opanowaniem materiału, który normalnie na lekcjach był przerabiany przez nauczycieli.
Dlatego uznaliśmy, że warto ograniczyć zakres materiału, który będzie realizowany w trakcie nauczania zdalnego. Przygotowujemy się do tego, aczkolwiek operacja nie jest łatwa. Muszę przypomnieć, że w szkołach podstawowych nowa podstawa programowa weszła zaledwie 2-3 lata temu. Jest też w szkołach średnich, więc będziemy musieli operować i na tak zwanej starej podstawie programowej, tej, która obowiązuje już kilkanaście lat, oraz na tej, która dopiero rok temu weszła do szkół ponadpodstawowych.
Na czym będą polegały zmiany w podstawie programowej?
W tej chwili polecieliśmy ekspertom, którzy pracowali nad podstawami programowymi, aby przyjrzeli się tym w poszczególnych klasach, zastanowili się, jakich zajęć z poszczególnych przedmiotów można by nie realizować przez najbliższe kilka miesięcy bez większej szkody dla rozwoju młodego człowieka.
Oczywiście, jeżeli taka decyzja zostanie ostatecznie zrealizowana, będzie to miało także przełożenie na zakres materiału, który będzie potrzebny do egzaminu maturalnego, a jeżeli w przyszłości byłyby zawieszone także zajęcia w szkołach podstawowych, musiałoby się to także odbić na zakresie materiału do egzaminu ósmoklasisty.
Czy to, że w szkołach podstawowych lekcje nadal będą odbywać się w trybie stacjonarnym, nie wynika z faktu, że jest mało pieniędzy? Młodsze dzieci muszą chodzić do szkoły, bo rodzice muszą chodzić do pracy. Gdybyśmy je zostawili w domu, to musielibyśmy zapewnić rodzicom pieniądze na utrzymanie.
Psychologowie, pedagodzy wyraźnie wskazują na to, że młodsze dzieci jeszcze bardziej odczuwają mankamenty kształcenia na odległość. Częściowo wynika to z tego, że słabiej opanowały komputer i programy, ale też ze względu na ich rozwój emocjonalny, społeczny. Te najmniejsze dzieci chyba miały najwięcej szkód z powodu kształcenia na odległość. I choćby z tego powodu warto maksymalnie długo zachować kształcenie stacjonarne dla dzieci z najmłodszych klas szkół podstawowych i mieć otwarte przedszkola.
Jest to także pewien aspekt ekonomiczny, o którym pan wspomniał, ale raczej elementy związane z rozwojem dziecka są tutaj najważniejsze. Stąd będziemy starali się jak najdłużej utrzymać funkcjonowanie szkół podstawowych, zwłaszcza tych klas młodszych, w trybie stacjonarnym.
Dzisiaj poseł Czarnek odbierze nominację - powstanie nowe Ministerstwo Nauki i Edukacji. Jaki jest pana komentarz?
Życzę panu ministrowi powodzenia. Połączony resort nie jest łatwy. Są to na razie dwa odrębne systemy prawne, a epidemia powoduje, że jeszcze trudniej będzie zarządzać tymi dziedzinami naszego życia publicznego.
Mam nadzieję, że to zarządzanie będzie efektywne, dobre dla uczniów, nauczycieli, rodziców i przyniesie dobre efekty.
Czy zostaje pan w ministerstwie?
To już proszę zostawić panu ministrowi, panu premierowi, aby mogli o tym oficjalnie informować.
Ale pewnie jakieś rozmowy się odbyły?
Zawsze toczą się rozmowy. Z przyszłym ministrem już rozmawiałem, to dlatego między innymi trafiłem na kwarantannę - dwa czy trzy dni przed wykryciem u niego choroby mieliśmy rozmowy.
Jak skomentowałby pan fakt wyrzucenia gnoju pod domami trzech posłów Prawa i Sprawiedliwości pod hasłem nietolerancji dla zdrajców polskiej wsi?
Każde działanie w sferze publicznej wiąże się z niebezpieczeństwem tego, że jacyś wyborcy będą niezadowoleni. Natomiast protest przeciwko jakimkolwiek głosowaniom też ma pewne ograniczenia. Ten przykład, który pan podał, moim zdaniem powinien podlegać już pod działania administracyjne i represyjne. Ci, którzy to zrobili, po pierwsze powinni teraz sami oczyścić posesję, chodnik czy ulicę, na której wyrzucili odpady. Po drugie pokazuje to, że próbują stosować bardzo, bardzo radykalne metody. Mam nadzieję, że większość Polaków tego nie toleruje.
Ale to pokazuje, że skala niezadowolenia jest duża, skoro dochodzi do takiej eskalacji działań?
Ustawa ta wywołała także dużą dyskusję wewnątrz klubu Prawa i Sprawiedliwości. Była grupa posłów, która zagłosowała przecież inaczej. Większość jednak zachowała się lojalnie wobec partii, aczkolwiek ustawa nadal budzi ogromne emocje. Z tego, co pamiętam, w Senacie doszło do poprawek, które konsumują przynajmniej część postulatów środowisk rolniczych. Ale, jak widać, ustawa ta nadal budzi duże, skrajne emocje.
Co z tymi posłami, którzy byli zawieszeni? Mówiło się, że zostaną ukarani. Czy po złagodzeniach samej ustawy nie będzie już kar?
Jeszcze są głosowania w Sejmie, bo ustawa po poprawkach senackich wraca do Sejmu, i pewnie sporo będzie zależało również od postawy tych posłów przy kolejnych głosowaniach, a także od tego, jak się zachowują w ostatnich tygodniach. Myślę, że za jakiś czas wrócą do klubu. Natomiast, jak widzę, część posłów próbuje już szukać nowej drogi.