Radio Białystok | Gość | Jan Perkowski - starosta białostocki
"Musimy się zastosować do tych zasad, do obostrzeń sanitarnych, które są, żeby epidemia bardziej się nie rozszerzała" - apeluje starosta.
Powiat białostocki od soboty (3.10) będzie objęty — do odwołania — czerwoną strefą obostrzeń. Mieszkańcy gmin należących do powiatu muszą wszędzie w przestrzeni publicznej, nawet na ulicy, zakrywać usta i nos. Ograniczenia lub zakazy dotyczą m.in. wydarzeń kulturalnych, wesel czy imprez rodzinnych. O tym, co się zmienia w życiu powiatu, ze starostą białostockim Janem Perkowskim rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Pytanie może trochę półprywatne, ale jak najbardziej związane z problemem, o którym będziemy rozmawiać i sytuacją, która dotyczy wielu osób w powiecie białostockim. Mieszka pan poza miastem, w jednej z gmin powiatu białostockiego, pracuje pan w Białymstoku, ponieważ tutaj mieści się starostwo. To jak to będzie od poniedziałku? U siebie w gminie wyjedzie pan w maseczce, a jak minie pan znak Białystok, to dopiero będzie można odetchnąć pełną piersią?
Jan Perkowski: Pełną piersią trzeba też i w maseczce nauczyć się oddychać. Mogliśmy to robić przez ostatnie pół roku w przestrzeni publicznej, w sklepach i tak dalej, to wszędzie obowiązywało, ale to fakt — trochę tak jest niefortunnie, że powiat białostocki nie ma swojej stolicy. Mamy miasto akurat w środku powiatu białostockiego, gdzie nie ma czerwonej strefy.
Niestety, trafiły się nam przypadki akurat też w gminie Choroszcz, w której mieszkam, w szpitalu psychiatrycznym i w DPS-ie. To dwa dosyć duże ogniska, które spowodowały to, że jesteśmy w tej czerwonej strefie. Musimy się zastosować do tych zasad, do obostrzeń sanitarnych, które są, żeby epidemia bardziej się nie rozszerzała. Musimy patrzeć też na te osoby w szczególności zagrożone — osoby starsze, w ciężkim stanie. Pokazuje to nawet Dom Pomocy Społecznej w Choroszczy, że mieliśmy kilku mieszkańców, od wielu lat bardzo poważnie schorowanych, o których zawsze dbamy, często przebywali w szpitalu. Niestety pięć osób zmarło. Widać, że te osoby osłabione są narażone na duże ryzyko. Warto by było wziąć to do serca i tych zasad przestrzegać.
Co do codziennego życia to jutro to nie mieszkańcy Białegostoku będą się wybierać na obrzeża na sobotni spacer, a mieszkańcy Klepacz, Kleosina czy Grabówki wybiorą się na spacer pooddychać w Białymstoku.
Prawdopodobnie tak, jeśli ktoś mówi, że w maseczce ciężko jest oddychać, to musi jechać do Białegostoku, żeby tę maseczkę zdjąć. Tak samo prosimy mieszkańców Białegostoku, którzy jeżdżą ścieżkami rowerowymi, które mamy wybudowane w powiecie białostockim, że jeżeli wjeżdżają na teren powiatu białostockiego, żeby założyli tę maseczkę.
Co z komunikacją miejską? W strefie czerwonej zmniejszyły się limity osób, które mogą nią podróżować, czyli może być taka sytuacja, że osoby, które wsiadły w Białymstoku, tuż za miastem mogą być z niego wyproszone, bo będą ponad ten limit.
W jakiś sposób to trzeba będzie rozwiązać. To jest dla nas, jak dla wszystkich, nowość.
A co z pracą urzędu, starostwa powiatowego — czy tutaj coś się zmienia w obsłudze interesantów?
Na dziś nic nie zmieniamy, cały czas umawiamy mieszkańców telefonicznie na wizyty w starostwie, czy do wydziału komunikacji, czy do wydziału architektury. Wydział środowiska i rolnictwa nasz pracuje na bieżąco. Zresztą nasz urząd nigdy nie był zamknięty, nawet w czasie kiedy inne urzędy były zamknięte, zawsze była to obsługa petent-pracownik, oczywiście przy wszystkich rygorach.
Można powiedzieć, że może byliśmy ewenementem w województwie podlaskim, który cały czas pracował, ale mamy niestety tylu interesantów, jesteśmy dużym powiatem, ponad 150 000 mieszkańców. 150 000 mieszkańców, a 120 000 jest samochodów w powiecie białostockim, wychodzi, że nawet ci, którzy jeszcze nie mają prawa jazdy, to już mają samochód. I dlatego my musimy obsługiwać cały czas. Pilnujemy też, żeby nasi pracownicy mieli zachowany reżim, żeby oni się czuli bezpiecznie, dlatego mierzymy na wejściu do starostwa temperaturę, petenci dezynfekują dłonie, pracownicy mają rozdane rękawiczki, maseczki, przyłbice, to wszystko u nas jest. Jak dochodzi czasami do tych zakażeń, to jeszcze tak naprawdę nikt nie doszedł.
Wspomniał pan o tym, dlaczego w ogóle powiat białostocki znalazł się na czerwonej liście, chodzi konkretnie o placówki w gminie Choroszcz. Jak wygląda teraz sytuacja w tych placówkach?
Mam raport z czwartku. Ogólnie w gminie Choroszcz jest 191 przypadków. To są pacjenci szpitala, mieszkańcy domu pomocy społecznej, jak również personel, pracownicy szpitala i DPS.
Ile osób tam mamy?
W szpitalu są 44 osoby z personelu i 43 pacjentów. W Domu Pomocy Społecznej w Choroszczy mamy 40 osób z personelu i 64 podopiecznych, to daje 191 osób. To jest bardzo duże ognisko.
Niestety, to się rozprzestrzeniło. Pomimo że byliśmy przez dłuższy czas przygotowani w Domu Pomocy Społecznej na to, że coś takiego może przyjść do nas, te procedury, które były — zdawały egzamin. Pierwsze przypadki się pojawiły niestety w szpitalu, są to rodziny, gdzie pracuje mąż czy żona, jedno pracuje w DPS-ie, drugie w szpitalu. Pomimo tych wszystkich reżimów — temperatura, dłonie, maseczki — przemyciło się, ale to jest kwestią czasu, chyba wszyscy to musimy przejść, tylko pytanie kiedy, czyli czy kiedy jesteśmy w dobrej kondycji fizycznej, czy kiedy jesteśmy osłabieni. Im dłużej ten koronawirus nas nie dotyka, tym bardziej że teraz jeszcze jest sezon jesienny, gdzie mogą być powikłania ze zwykłą grypą, żeby to wszystko nie mutowało, musimy się postarać. Taki apel nawet do mieszkańców powiatu białostockiego, żebyśmy zwrócili na to uwagę.
Czy te dwa ogniska się rozwijają, czy są powoli wygaszane? Jakie ma pan informacje z sanepidu?
Sytuacja jest taka, że 4 osoby, które miały wynik dodatni, już mają wynik ujemny z tych ostatnich badań. To pokazuje, że trudno mówić jak, ale dzisiaj mamy taką nadzieję, że ta ilość będzie spadała.
Czy trzeba odwołać jakieś wydarzenia, imprezy w powiecie z powodu obostrzeń?
Takiej informacji nie mamy. Wczoraj umieściliśmy na stronie powiatu białostockiego komunikat, z którego wynika, co jest odwołane, co może się odbywać w czerwonej strefie, a co jest zakazane. Odbiór społeczny jest różny, bo jedni to lekceważą, drudzy się z tego śmieją, ale też trzeba wziąć pod uwagę, że każdy ma w rodzinie osoby starsze, które są bardzo narażone, schorowane dzieci, ludzi po chemii — na to musimy uważać, to jest taki czas.
Panie starosto, czy coś się zmieniło w funkcjonowaniu placówek oświatowych, bo gdy rozmawiałem z mieszkańcami powiatu, to niektórzy wyrażali obawy, że przez ograniczenia, przez czerwoną strefę zamykane będą też szkoły. Czy to prawda?
Nie mam takich informacji, żeby któraś szkoła miała być zamknięta.
W czerwonej strefie sanatoria, uzdrowiska mają być również zamknięte, czy ma pan zatem tutaj informacje co z uzdrowiskiem Supraśl, czy wszyscy kuracjusze mają dzisiaj pakować walizki? Jak tam wygląda sytuacja?
Właśnie jesteśmy w trakcie rozmów z panem burmistrzem, jak to będzie przebiegać, jeszcze nie ustaliliśmy.
A patrząc na statystyki myśli pan, że powiat białostocki wyjdzie spod tych rygorów strefy czerwonej już za tydzień, przy publikacji kolejnej listy ministerstwa zdrowia, czy jednak trochę to potrwa? Po drodze są jeszcze strefy żółte, strefa niebieska.
Chciałbym, żeby to było w przyszłym tygodniu, żebyśmy jak najkrócej byli w tej strefie czerwonej, ale to wszystko zależy od tego, czy będziemy się do tego reżimu stosować, czy nie. Trzeba też wziąć pod uwagę, że w domach pomocy społecznej trudno utrzymać reżim wśród mieszkańców, z uwagi na to, że to są osoby psychicznie chore i trudno nakazać jest noszenie maseczki, czy reżim. To jest ciężka praca pracowników Domu Pomocy Społecznej, którym bardzo dziękuję za postawę, że pomimo tego wybuchu nie pouciekali na zwolnienia lekarskie, że są, że cały czas służą naszym mieszkańcom.
Tutaj przyłączamy się też do apelu, który kilkakrotnie padał z ust pana starosty do mieszkańców powiatu białostockiego, aby nosić maseczki, stosować się do tych zasad sanitarnych. Dziękuję bardzo za rozmowę.