Radio Białystok | Gość | prof. Robert Ciborowski - rektor Uniwersytetu w Białymstoku
"Próbowaliśmy pójść w kierunku jak największego otwarcia uczelni, żeby jak najwięcej studentów mogło wrócić w sposób bezpośredni. Ale niestety wytyczne są wytycznym, przepisy są przepisami" - mówi rektor UwB.
40 dodatkowych miejsc dla studentów z Białorusi oferuje Uniwersytet Śląski w Katowicach, rząd polski obiecuje specjalne stypendia. Czy białostockie uczelnie są przygotowane na ewentualne wsparcie naszych wschodnich sąsiadów? O tym z rektorem Uniwersytetu w Białymstoku prof. Robertem Ciborowskim rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Z uwagą śledzimy wydarzenia na Białorusi i z poczynań władz można się domyślać, że spora grupa, szczególnie młodych ludzi, będzie musiała wyemigrować i być może trafi do Polski. Czy na przykład będą mogli studiować na Uniwersytecie w Białymstoku, czy władze uczelni dostrzegają ten problem, przygotowują się?
prof. Robert Ciborowski: Oczywiście tak. Przypomnę, że my jako Uniwersytet w Białymstoku od wielu lat mamy znaczną liczbę studentów z Białorusi, jest ich grubo ponad setka co roku, trafiają na różne kierunki. A zatem dla nas ich przyjazd w większej liczbie nie będzie oczywiście zaskoczeniem. Proszę tylko pamiętać, że studentów z Białorusi my traktujemy dwojako - znaczna część i tutaj mówimy o raczej w większości tych przyszłych studentów, to są osoby z Kartą Polaka, które traktujemy tak, jak naszych studentów, którzy trafiają ze szkół średnich, natomiast druga grupa to są osoby, które nie mają Karty Polaka i ich traktujemy jako studentów zagranicznych, ale też na troszeczkę preferencyjnych warunkach.
Może to być emigracja polityczna, ci młodzi ludzie mogą dostać tak zwany bilet w jedną stronę. Czy uczelnia sama skonsumuje, że tak powiem ten problem, czy będzie liczyła na wsparcie władz, dofinansowanie, żeby można było bez żadnych problemów finansowych, ekonomicznych tych młodych ludzi wesprzeć?
Przypominam, że premier Morawiecki jakiś czas temu powiedział, że będzie specjalny program finansowy wsparcia stypendialnego dla studentów z Białorusi i na to liczymy. Jeśli by się okazało, że grupa, o której pan wspomniał, jest znaczna i wymaga wsparcia finansowego, no to mam nadzieję, że właśnie te środki zostaną przez rząd uruchomione. Zresztą, proszę mi wierzyć, ministerstwo nauki i rząd ten kierunek białoruski postawiło sobie jako jedno z priorytetowych zadań i tu liczymy na to, że to wsparcie jest i ono będzie, nawet w większym zakresie gdyby była taka potrzeba.
Uniwersytet ma filię w Wilnie, w związku z tym tam również mogą się pojawić Białorusini i czy tam też jesteście gotowi na ewentualne wsparcie?
Zdecydowanie tak. Zresztą jeśli chodzi o Wilno, to nawet obecny nowy dyrektor filii w Wilnie, jako jeden z priorytetów ma prowadzenie takiej akcji, nazwijmy to informacyjnej, dla potencjalnych studentów z Białorusi. Zresztą jesteśmy w trakcie pewnego przeformułowania funkcjonowania tej filii naszej wileńskiej, nie ukrywam, że z nadziejami na dodatkowe finansowanie i my jesteśmy w stanie jak najbardziej zapewnić im również tam miejsca na studiach. Jeśli mówimy o dodatkowych rzeczach, to tak samo liczymy wtedy na rząd litewski, który byłby w stanie na przykład sfinansować ich pobyt, czy zagwarantować jakieś tam stypendia. A zatem oba kierunki są dla nas jasne, oba kierunki są przygotowane i myślę, że w ramach potrzeby studenci z Białorusi mogą spokojnie liczyć na możliwości studiowania na naszej uczelni.
Kiedy filia w Wilnie będzie miała swój własny obiekt?
To bardzo trudne pytanie, dlatego że pierwszy przetarg, który się zakończył parę miesięcy temu - najniższa cena była dwa i pół raza wyższa niż środki, które mamy, a zatem jesteśmy w trakcie ogłaszania drugiego przetargu, zobaczymy, co z tym będzie.
Jednocześnie dwutorowo staramy się o środki specjalne na funkcjonowanie filii, bo przypomnę, że w tym momencie uniwersytet ze swoich własnych środków finansowych finansuje ten wydział zamiejscowy, a uważam, że jest to na tyle ważny i misyjny kierunek, że państwo polskie powinno znaleźć trochę pieniędzy na to. To nie są duże środki, naprawdę mówimy o niewielkich środkach w skali zarówno budżetu państwa, czy budżetu ministerstwa nauki, Liczę na to, że ten przetarg rozstrzygnie się gdzieś pod koniec tego roku, być może na przełomie roku i wtedy też będziemy również znali decyzję co do funkcjonowania dofinansowania bezpośredniego tej filii. Wtedy będziemy mieli już jasność, co dalej z filią.
Mogę tylko powiedzieć, że w tym roku mamy nadwyraz dobrą rekrutację, jest sporo więcej chętnych niż w poprzednich latach, co więcej mamy plany otwarcia kolejnego kierunku, który wynika z naszych takich badań wewnętrznych, jeśli chodzi o Litwę. Nie będę mówił na razie jakiego, bo sprawdzałem pewne wymogi formalne, bo one są jednak związane z przepisami litewskimi, które jeszcze nie do końca znamy i nie do końca jesteśmy w stanie zinterpretować w stosunku do naszych przepisów, bo przypomnę, że sporym problemem funkcjonowania filii w Wilnie jest to, że ona musi być adekwatna do przepisów litewskich i polskich, które czasami niestety są sprzeczne albo niespójne.
Jak będą wyglądały zajęcia na największej podlaskiej uczelni, czyli na Uniwersytecie w Białymstoku, czy nadal zdalnie, czy też studenci odwiedzą te wszystkie stojące teraz pusto budynki?
Jest z tym problem, bo co do zasady próbowaliśmy pójść w kierunku jak największego otwarcia jednak uczelni, żeby jak najwięcej studentów mogło wrócić w sposób bezpośredni, bo bądźmy szczerzy - nauka zdalna to jest jedynie ersatz jedynie tego, co się na studiach dzieje, szczególnie mówię tu o pierwszych rocznikach, bo nie wyobrażam sobie, że pierwsze roczniki nie przyjdą i się nie poznają, nie będą mieli ze sobą kontaktu.
Ale niestety wytyczne są wytycznymi, przepisy są przepisami, co do zasady będzie to wyglądało tak, że w największym stopniu studenci wrócą na wydziały kampusowe. Tam nie są to duże grupy studenckie, poza tym tam są laboratoria, zajęcia terenowe, szereg różnych rzeczy, które i tak muszą się odbywać w sposób bezpośredni, tam są duże aule, każdy budynek jest oddzielny etc. Ja zakładam, że w na wydziałach kampusowych prawie 100% studentów wróci. Natomiast jeśli chodzi o pozostałe budynki, to tu nie ukrywam, że mamy spory kłopot, bo po prostu to są duże wydziały, w starych budynkach, gdzie jest bardzo dużo studentów, a pomieszczenia, jakie są, to wiemy. Zatem w tych wydziałach w tych budynkach zdecydowana większość zajęć będzie w sposób zdalny, być może pojedyncze wykłady czy pojedyncze ćwiczenia będą mogły się odbywać w sposób bezpośredni, ale raczej na zasadzie wyjątku niż reguły. Czyli gdybyśmy tak policzyli w procentach, to wracamy w 40 procentach, 60% będzie zdalne. Kampus tak, pozostałe budynki raczej zdalnie.
Rok stracony kolejny?
No niestety, ja niestety zdalne nauczanie traktuję jako swego rodzaju eksperyment społeczny, bo nigdy czegoś takiego nie było. Proszę zobaczyć - uniwersytety istnieją 1000 lat i pierwszy raz jesteśmy w takiej sytuacji, że nie mamy kontaktu ze studentem. Można powiedzieć, że w dużym stopniu będzie to rok stracony, jeśli chodzi o naukę i dydaktykę. Zobaczymy, co będzie po roku, bo zwróćmy uwagę, że to będą trzy semestry, gdzie studenci siedzą przed komputerem.
A nie idziecie po linii najmniejszego oporu? Przecież wielkie firmy, duże zakłady funkcjonują, produkcja idzie, jest pan ekonomistą, sam wie, że lockdown spowodował ogromne trudności gospodarcze, a tu w studiach - można się umówić w parku, wynająć operę i tam robić zajęcia.
Mnie nie musi pan przekonywać, bo jako ekonomista wiem doskonale jakie to są straty gospodarcze w sytuacji pracy zdalnej. Zresztą jak już mówimy o kwestiach gospodarczych i studentach, proszę pamiętać, że oni nie przyjadą do Białegostoku, nie wynajmą mieszkań, nie wydadzą pieniędzy, nie zainteresują się pubami, restauracjami etc. Straty będą ogromne dla miasta i regionu. Zatem mnie nie trzeba przekonywać, natomiast wytyczne są, jakie są, mają być odpowiednie odległości, odpowiednie zachowanie, niemieszanie się, a w budynkach typu Warszawska, czy dawny dom partii - osiągnięcie tego jest niemożliwe. Ja jestem naprawdę wielce rozczarowany tym, że my nie możemy normalnie funkcjonować, Robimy, co możemy, żeby było jak najwięcej zajęć na żywo, nie zawsze się to uda, szczególnie w budynkach starych.
Ale skoro rozwija się e-commerce, to nie może się rozwijać e-wiedza? Uczelnie nie mogą pójść w tym kierunku, żeby się uwspółcześnić?
Zależy co pan rozumie przez pojęcie "uwspółcześnienia", bo ja zawsze mówię tak: uniwersytety dlatego przetrwały 2000 lat, że się niewiele zmieniały, bo one uczą przede wszystkim pewnych kompetencji społecznych, więc uczelnia jest po to, żeby nauczyć studentów, oczywiście pewnej nomenklatury charakterystycznej dla dyscypliny, ale przede wszystkim - umiejętności współpracy, rozmowy, argumentowania, wyciągania wniosków, sposobu dotarcia do wiedzy i weryfikacji etc. Tego się nie da zrobić w sposób zdalny. Oczywiście sposób zdalny jest potrzebny po to, żebym ja w prostych kilku słowach mógł ze studentem się skomunikować, ale czy to daje te kompetencje społeczne, o których wcześniej wspomniałem? Oczywiście nie, co więcej, moim zdaniem nauczanie zdalne dehumanizuje naukę. Zresztą tak jak dehumanizuje szereg innych rzeczy. To jest narzędzie potrzebne, proszę nie traktować tego jako postponowanie zupełnie możliwości dotarcia do wiedzy, ale na pewno nie jest to narzędzie, które gwarantuje nam uzyskanie takich efektów, społecznych efektów, jakie dawały uniwersytety od zawsze.