Radio Białystok | Gość | prof. Piotr Radziwon - dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku
- Wirus atakuje raczej komórki układu oddechowego i z tego powodu nie stwierdzono do dziś przeniesienia Covid-19 przez przetoczenie składnika krwi czy przeszczepienie organów. [...] Uważamy, że krew takich osób jest w pełni bezpieczna.
Osocze ozdrowieńców może pomóc w leczeniu ciężkich przypadków COVID-19. Akcja pobierania jest także prowadzona w Podlaskiem. O tym z dyrektorem Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku profesorem Piotrem Radziwonem rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Jak przebiega akcja pobierania krwi od ozdrowieńców?
prof. Piotr Radziwon: W Białymstoku pobraliśmy osocze 36 razy. W związku z tym każda grupa osocza jest dostępna. W kraju pobrano już ponad 175 takich osoczy, więc wszyscy potrzebujący, którzy chcieliby otrzymać osocze w naszym kraju, mogą je dostać. W tym momencie nie ma już żadnych ograniczeń, w centrach krwiodawstwa mamy zapasy. Wydawane jest coraz więcej osocza i spływają do nas bardzo przyjemne informacje, że w niektórych przypadkach efekty, przynajmniej te związane z osoczem, są bardzo radosne i powrót do zdrowia następował bardzo szybko.
Czyli sprawdza się założenie, że osocze może wspomóc pacjenta w takich przypadkach?
Wydaje się, że tak, aczkolwiek są to podania eksperymentalne. Te informacje, które akurat dostałem, to nie były randomizowane próby kliniczne, które by jednoznacznie, w sposób prawidłowo naukowy potwierdzały, że jest to przewaga podania osocza nad sytuacją, w której osocze nie jest podawane. Aczkolwiek jeżeli po podaniu osocza ktoś w ciągu 2-3 dni powraca do bardzo dobrego stanu zdrowia, to należy tylko się cieszyć. Tak naprawdę pacjentowi chyba nie jest ważne czy pomogło mu osocze, czy inne leki. Ważne, że wrócił do zdrowia. A osocze było też podane, żeby wykorzystać wszystkie możliwe sposoby pomocy pacjentowi.
Czy krew, którą pobieracie, badana jest na obecność przeciwciał koronawirusa?
W tej części nie jest badana, dlatego że takie badanie nie będzie w zasadniczy sposób wpływało na bezpieczeństwo krwiolecznictwa. Stwierdzenie przeciwciał we krwi nie jest przeciwwskazaniem do tego, żeby taką krew przetoczyć. A zwykle, gdy są już stwierdzane przeciwciała po wyzdrowieniu, to raczej nie spodziewamy się tam obecności wirusa.
Zresztą były robione takie badanie, że we krwi takich osób wirusa się nie stwierdzało, aczkolwiek nie ma takiej potrzeby w tym momencie.
Nie będziecie na przykład proponowali testów, dla tych, którzy chcą oddać krew, żeby mieć 100 proc. pewności, że nie byli nosicielami tego patogenu?
Z jednej strony chcielibyśmy zaoferować cos takiego, ale z drugiej strony wprowadza to większe ryzyko, dlatego że może się okazać, że pojawią się osoby, które przyjdą tylko po to, by sprawdzić, czy zostały zakażone, czy nie, bo nie będą do końca rozumiały istoty tego badania. I w ten sposób będziemy zwiększać ryzyko zarówno dla tych krwiodawców, którzy by przychodzili do nas regularnie, jak również być może i dla pacjentów. Dlatego wstrzymujemy się przed tym, ponieważ dużo ważniejsze jest dla nas nasze podstawowe działanie, czyli pobieranie krwi i wydawanie jej do lecznictwa.
Dlaczego krew pobrana od utajonego nosiciela nie zaraża pacjentów, którym taka krew zostanie podana? Czy są prowadzone jakieś zabiegi, które neutralizują wirusa?
Specjaliści uważają, że wirus we krwi znajduje się bardzo krótko, i zdaje się, że tylko u niewielkiego odsetka chorych stwierdzono w ogóle, że wirus był we krwi. Atakuje on raczej komórki układu oddechowego i z tego powodu nie stwierdzono do dziś przeniesienia Covid-19 przez przetoczenie składnika krwi czy przeszczepienie organów. Także te środki ostrożnościowe, które zostały obecnie wprowadzone, są - jak widać - w tym momencie jeszcze w 100 proc. skuteczne, dopóki nie pojawią się jakieś nowe doniesienia. Z tego powodu uważamy, że krew takich osób jest w pełni bezpieczna.
Jaka jest sytuacja, jeśli chodzi o bank krwi? Jakiego rodzaju krwi potrzebujecie?
Niedawno jeszcze szpitale pracowały w trybie, powiedziałbym, awaryjnym. Nie miały planowych procedur. W tym momencie zostały otwarte dość szeroko i wydaje się, że zaczynają nadrabiać pewne zaległości. Stąd zapotrzebowanie na krew gwałtownie wzrosło.
Wiadomo, że przy tak gwałtownym skoku nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć naszych magazynów tak, żeby paski były na zielono. Dodatkowo jeszcze wspieraliśmy Katowice, bo wiadomo, że sytuacja epidemiologiczna jest tam dużo gorsza niż w pozostałych częściach kraju, i w wielu miejscach pobieranie krwi zostało wstrzymane, więc z solidarności współdziałania pomiędzy centrami krwiodawstwa wysłaliśmy również część krwi do Katowic, żeby zabezpieczyć tam ciągłość pracy szpitali. U nas też ta ciągłość jest zabezpieczona, aczkolwiek magazyny nie są wypełnione w takim stanie, w jakim byśmy chcieli, aby normalnie pracować.
Jakie grupy krwi są najbardziej potrzebne?
W tym momencie każda grupa jest potrzebna, także zapraszamy wszystkich.
Nie chce pan nikogo wyróżniać?
Zawsze wyróżniamy grupę 0, ale te osoby i tak wiedzą, że w tej chwili będą przez nas częściej nagabywane, żeby nas odwiedziły, czy to poprzez smsy, czy rozmowy telefoniczne. Także apeluję do tych, którzy jeszcze krwi nie oddali, może nie znają swojej grupy, żeby do nas wpadli na chwilę i podzielili się tym cennym płynem, który krąży w ich żyłach i tętnicach.
Czy nadal są utrzymywane ograniczenia epidemiologiczne? W jaki sposób można stać się krwiodawcą w czasach pandemii?
Tutaj nic się nie zmieniło. Wszystkie środki zapobiegawcze, które przeciwdziałają przenoszeniu się wirusa Sars-CoV-2, są nadal wdrożone. Z żadnych środków ostrożności nie zrezygnowaliśmy, także zapewniamy tak wysoki stan bezpieczeństwa, jaki w tym momencie jest możliwy.