Radio Białystok | Gość | Bogdan Zieliński - starosta wysokomazowiecki
"Według mnie poinformowanie mieszkańców danej miejscowości, że u nich znajduje się ognisko zakażenia jest jak najbardziej wskazane" - mówi starosta wysokomazowiecki.
Samorządy stosują różne zasady polityki informacyjnej. Część jest wstrzemięźliwa, a inni w miarę szczegółowo przedstawiają informacje o liczbie zachorowań oraz miejscach, gdzie mieszkają ludzie na kwarantannie. O tym ze starostą wysokomazowieckim Bogdanem Zielińskim rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Dlaczego przyjął pan tak otwartą formę informowania mieszkańców o tym, co się dzieje w powiecie, jeśli chodzi o koronawirusa?
Bogdan Zieliński: Może dlatego, że jestem człowiekiem otwartym z natury, więc stąd taka filozofia związana z podejściem do tego typu pandemii, którą mamy właśnie w tej chwili.
Ale tak poważniej mówiąc, to wiem jak to ludzi dotyka, wiem co mówią moi mieszkańcy, wiem czego oczekują, jakich informacji i dlatego też postanowiłem właśnie w ten sposób podchodzić. Oczywiście według mnie to nie jest aż tak jawne, bo to nie jest pokazywanie z imienia i nazwiska, ale staram się to realizować w taki sposób, że przynajmniej miejscowość, z której dana osoba pochodzi, żeby tę miejscowość wskazać. A ludzie, którzy w tej miejscowości mieszkają oni już doskonale wiedzą sami, kto jest właśnie na przykład osobą zakażoną, bo to jest małe środowisko. Jesteśmy powiatem ziemskim, każdy zna praktycznie każdego w gminie, więc tutaj już jak schodzimy na poziom miejscowości, to oczywiście tym bardziej.
Ale idą za tym jakieś przemyślenia, bo przecież polityka oficjalna jest troszeczkę inna, nie wskazuje się miejscowości. Nie obawia się pan, że narusza w ten sposób anonimowość, pewne dobra osobiste tych wszystkich, którzy zachorowali albo są na kwarantannie.
Ja tylko chcę przypomnieć, że to nie jest zwykła choroba typu chociażby grypa, czy zapalenie płuc, czy jakaś inna choroba, że to jest jakaś sensacja. Tutaj mamy do czynienia z pandemią i jest coś takiego jak dobro ogółu, dobro publiczne i według mnie poinformowanie mieszkańców danej miejscowości, że u nich znajduje się ognisko zakażenia jest jak najbardziej wskazane. Ja tutaj jestem o tym święcie przekonany, to wypływa z mojej wiedzy i doświadczenia, że tak właśnie jest.
Ale to by oznaczało, że wzorem średniowiecza, ci wszyscy, którzy są nawet podejrzani o zachorowanie powinni chodzić z kołatkami albo w jakiś sposób oznaczeni. Czy nie uważa pan, że współcześnie to jest trochę przesadne?
Ale nikt tak nie mówi, nikt tego nie robi w ten sposób. Ja panu powiem przykład z wczoraj. Miałem taką sytuację, w której okazało się że jedna cała rodzina z danej miejscowości jest zakażona, więc ile ja otrzymałem telefonów od ludzi z tej miejscowości, którzy mi wskazywali, że postępowanie tych osób zarażonych jest niewłaściwe, oczywiście rozmawialiśmy z różnymi służbami i zapewniam państwa, to nie jest średniowiecze, żeby kogoś oznaczać i go wytykać. Ci ludzie z tej miejscowości mówią w ten sposób - my im pomożemy, my im przyniesiemy jedzenie, my im w gospodarstwie pomożemy, tylko niech oni nie wychodzą na wieś. I to nie jest kwestia tego, żeby kogoś wytykać, bo to nie jest ich wina, że oni się zakazili, w żadnym wypadku, tylko to jest kwestia tego, żeby ci ludzie którzy w tej miejscowości mieszkają, wiedzieli o tym.
Taka otwarta polityka informacyjna w pana opinii powinna zwiększyć bezpieczeństwo mieszkańców i powinna zwiększyć bezpieczeństwo, tych którzy obsługują czy miejscowość, bo myślę o tutaj o skupie mleka na przykład.
Ja to już dla pana wojewody przekazałem, bo to nie są kompetencje ani moje, ani wojewody, to są kompetencje bardziej rządowe, żeby miejsca, bo przecież mamy w tej chwili taką sytuację, że osoby które są nawet zarażone, bo są nosicielami, przebywały w swoim domu. I dobrze by było, aby po prostu ten dom, jak pan redaktor mówi, ze średniowiecza to nie jest akurat nawet najwłaściwsze porównanie, ale jednak żeby ten dom był oznaczony, że tam jest choroba zakaźna.
Bo mamy tutaj służby komunalne, które odbierają śmieci, mamy weterynarię, która jeździ po gospodarstwach, mamy straż pożarną, która w razie czego musi interweniować w danym gospodarstw, jeżeli na przykład się coś tam zapali, mamy chociażby skupy mleka, gdzie jest kierowca, który przyjeżdża po odbiór tego mleka, mamy jeszcze osoby, które przywożą zakupy - też nie wiedzą do kogo jadą. Wtedy już byśmy mieli to po prostu jasne, jeżeli na danym budynku czy też na danym mieszkaniu, drzwi byłyby oznaczone. Ale oczywiście moje są to przemyślenia, nie wchodzą jak na razie w życie, ale to wiele rzeczy by nam ułatwiło naprawdę. Bo to chodzi o to, żeby nie piętnować te osoby, które są zarażone, broń Boże, tylko chodzi o to, żeby mieć wiedzę. A wiedza to jest rzecz kluczowa w tym wypadku.
Czyli w pana opinii tę politykę informacyjną trzeba by było troszeczkę zmienić, być bardziej precyzyjnym, nie posługiwać się tylko tymi kanałami oficjalnymi, albo nie posługiwać się tak, jak lekarze rodzinni za pomocą sieci komputerowej i wydzielonych informacji zastrzeżonych?
Takie jest moje zdanie, bo wiem że w wypadku chorób zakaźnych gdzie ta choroba zakaźna jest i kto nią jest już objęty, jest niezwykle istotna dla pozostałej części społeczeństwa.
Czyli na przykład wzorem ASF-u powinien być dany teren, gdzie pojawiły się osoby, które mają ten patogen albo na kwarantannie powinno się oznaczać również jako tereny tak zwane zapowietrzone?
Dokładnie. ASF jest dla mnie takim przykładem.Dlaczego gospodarstwo rolne było wtedy oznaczone, tablice, inne rzeczy, tam każdy wiedział, że jest ASF, a tutaj w przypadku tego, że mamy chorobę zakaźną ludzi i nikt tego nie wie - listonosz na przykład, czy ktokolwiek inny, co wykonuje swój zawód, to przecież ci ludzie się narażają na szalone niebezpieczeństwo wchodząc do domu, albo ci co kupują przez Internet, przecież ktoś musi dowieźć paczkę. I dobrze by było, żeby ten ktoś wiedział, żeby nie wychodzić za próg, tylko zostawić akurat tę paczkę pod domem.
Czyli nie będziemy tutaj stawiali żadnych wniosków, ale są dwa podejścia do rozwiązania tej sprawy, do przekazywania informacji o pandemii i na temat tego, kto choruje i gdzie.
Według mnie oczywiście to są dwa podejścia, ale my jesteśmy akurat w takiej sytuacji nietypowej, gdzie nie przeżyliśmy tego jeszcze wszyscy. Wszyscy się tego uczymy, ale nie możemy w ten sposób postępować, że będzie na przykład sytuacja, że ogłosimy że jest jakaś osoba zarażona na terenie danego powiatu i to jest wszystko, i więcej nikt nic nie wie. Narażamy siebie i swoich bliskich.