Radio Białystok | Gość | prof. Robert Ciborowski - rektor Uniwersytetu w Białymstoku
"Nie wiemy ile to potrwa, po drugie nie wiemy jak będzie wyglądać kwestia zaliczenia, odrabiania zajęć, których nie możemy wprowadzić do systemu zdalnego" - mówi o zawieszeniu zajęć na uczelniach rektor UwB.
Szkoły i uczelnie zawiesiły zajęcia ze studentami. Czy jednak naukowcy i dydaktycy mają wolne? O tym z rektorem Uniwersytetu w Białymstoku profesorem Robertem Ciborowskim rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Jak będziecie organizować czas przerwy w funkcjonowaniu uczelni, żeby go w 100% nie stracić?
prof. Robert Ciborowski: My zakładamy, że to będzie trochę dłużej pewnie niż dwa tygodnie, natomiast podejmujemy już pewne działania, które pozwolą nam, może nie w stu procentach, ale w znacznej mierze uzupełnić to, co studenci mogą stracić z tytułu tych dni wolnych.
Oczywiście jedyną możliwością właściwie, którą możemy wprowadzić jest nauczanie zdalne, nauczanie na odległość. Oczywiście tu się pojawiają pierwsze problemy, bo nie wszystkie zajęcia jesteśmy w stanie w ten sposób zrobić, co więcej nie każdy pracownik, nie wszyscy studenci są do tego przyzwyczajeni. Ja przypomnę, że do tej pory można było maksymalnie 50% zajęć prowadzić w systemie zdalnym, z czego tylko nieliczna grupa pracowników korzystała, a zatem staramy się, żeby te zajęcia, które mają formułę bardziej otwartą, bardziej wykładową, taką seminaryjną, można było prowadzić w systemie zdalnym, natomiast zastanawiamy się co z ćwiczeniami, laboratoriami etc.
Taki przyspieszony kurs e-learningu może nastąpić teraz?
Po prostu rozszerzyliśmy nieco formułę nauczania zdalnego. Do tej pory praktycznie w stu procentach wykorzystywaliśmy platformę e-learningową, którą posiadamy, na którą mamy licencję. W tej chwili zgodnie z zaleceniem, które przekazałem, można to rozszerzyć, można korzystać z szeregu innych oprogramowań, ważne jest żeby z tej drugiej strony - czyli student - miał do tego dostęp i mógł korzystać, żeby była przynajmniej jakakolwiek interakcja pomiędzy prowadzącym a studentem.
Oczywiście to jest tylko pierwszy krok, bo nie wiemy ile to potrwa, po drugie nie wiemy jak będzie wyglądać kwestia zaliczenia, odrabiania zajęć, których nie możemy jednak wprowadzić do systemu zdalnego. Czekamy na pewne wytyczne również ministerstwa, bo pan minister Gowin to powiedział, że przygotuje taką informację. A zatem to jest ten pierwszy elemencik domina, który wywoła szereg konsekwencji, ale jakich to nie odpowiem na nie, będziemy oczywiście w trakcie to wszystko śledzić, bo dydaktyka niestety jest w tej chwili bardzo mocno zagrożona. Ja tylko przypomnę tak dla całości, że działalność naukowa i organizacyjna ona się odbywa tak, jak do tej pory, a zatem pracownicy mogą korzystać z biblioteki, miejscu które mają w pracy, komputerów etc. Bo jednak powinni coś robić w tym czasie.
A pieniądze - czy zarabiają w tym czasie, czy także są pieniądze zawieszone?
Proszę pamiętać, że dydaktyka to jest tylko jedna z trzech części działalności każdego naszego pracownika. Zatem jeśli uczelnia jest otwarta, jeśli biblioteki są dostępne, jeśli pracownicy mogą przychodzić, korzystać ze sprzętu, to wykonują swoje obowiązki. Dydaktykę przekładają po prostu na później. Zresztą nie zawsze jest tak, że jedno i drugie odbywa się w tym samym czasie. A zatem nie ma tu żadnego zagrożenia.
Czyli działalności naukowej nie zawieszacie?
Oczywiście, że nie. Tak samo organizacyjnej. Przypomnę, że nawet pan minister zalecił, żeby całe procesy wyborcze, bo przypomnę że we wszystkich uczelniach w Polsce idą teraz wybory rektorów, żeby tego nie zawieszać, bo skomplikowanie materii, gdybyśmy jeszcze to zawiesili byłoby tak ogromne, że nie wydaje mi się, że moglibyśmy to później w jakiś sposób zawrócić na odpowiednie tory.
Jest pan ekonomistą, co może wyniknąć dla światowej gospodarki, dla polskiej gospodarki z tego koronawirusowego egzaminu?
Ja mam nadzieję, że wszystko co dobre, bo to że będzie poważne zagrożenie dla gospodarki, to już wiemy. Efekty tej epidemii będą ogromne.
Czyli przerwanie łańcucha dostaw, zatrzymywanie produkcji...
To najmniejszy problem. Już w tej chwili widzę po wskaźnikach, że to co na giełdach - to wszyscy widzą, ale to jest tylko jeden element tego probierzu, który pokazuje nam co się w gospodarce może wydarzyć. Natomiast spodziewam się, że może być również niesamowite załamanie strukturalne, polegające na tym, że niektóre branże, czy sektory po prostu nie dadzą sobie rady.
To jest na przykład turystyka, na przykład transport.
To elementarne, ale proszę pamiętać, że te sektory, te części gospodarek są powiązane z szeregiem innych. Proszę zobaczyć co się dzieje z budżetami niektórych krajów, kiedy ropa leci na łeb na szyję i tak dalej. Ja widziałem tak czarne prognozy, dotyczące gospodarki światowej po koronawirusie, że nie jestem w stanie w nie uwierzyć w tej chwili. My sobie nie zdajemy sprawy ale upadek gospodarki, to są miejsca pracy, to są dochody ludzi, szereg innych rzeczy. A zatem to będzie prawdziwa konsekwencja, ale jak ona będzie wyglądać - na to pytanie chyba w tej chwili nikt nie odpowie. Na pewno nie jest to kolor zbyt biały.
Co musi się zmienić, co powinniśmy sobie wziąć do serca po tym wirusowym starciu gospodarki z biologią, jeśli chodzi o zorganizowanie produkcji, zorganizowanie gospodarek, bo okazuje się, że jak mamy do czynienia z takimi zakażeniami to jest problem przerwanie łańcucha dostaw, ograniczeń w handlu niektórymi artykułami. W związku z tym czy rządzący powinni opracować takie wytyczne, takie założenia dotyczące podstawowych dziedzin gospodarki, które muszą być w każdym kraju, których nie da się wyeksportować, by skorzystać z tej globalnej gospodarki?
Ja bym na to spojrzał z dwóch stron. Jak zapewne pan pamięta, kiedyś jak zbudowano samoloty i zaczęły one latać, to katastrofy samolotów dały inżynierom jeden efekt, a mianowicie trzeba dublować pewne rozwiązania bezpieczeństwa czy napędu, czy szeregu innych.
Moim zdaniem w gospodarce jest to niezbędne, nie można korzystać z jednego tylko źródła, to musi być zdywersyfikowane i muszą być różne źródła dostaw, różne alternatywne powiązania gospodarki światowej. A druga rzecz, o czym pan wspomniał, oczywiście że istnieje elementarna logika w tym, że pewne sektory były przez państwa traktowane, nazwijmy to w ten sposób może, nie ponadnormatywnie lepiej, ale żeby miały pewne preferencje, wynikające właśnie z sytuacji kryzysowych.
Ja przypomnę, że po II wojnie światowej cała polityka rolna, czy wsparcie rolnictwa w Europie nie wynikało z widzimisię polityków, tylko wynikało z tego, że Europa była zagrożona klęską głodu, a więc wszyscy doszli do wniosku, że żywność musi być zabezpieczona, co więcej ona musi być tania. Stąd zastosowano nawozy, szereg innych rzeczy. Moim zdaniem, mówię to jako wolnościowiec, ale niektóre obszary gospodarki muszą być przez państwo zabezpieczone w ten sposób, one nie muszą być państwowe, tylko zabezpieczone przez państwo w ten sposób, że w sytuacjach dramatycznie kryzysowych gospodarka musi funkcjonować.
Można je albo odtworzyć, albo powiększyć możliwości funkcjonowania.
Oczywiście. Jeśli połączymy te dwa elementy, a więc dywersyfikację różnego typu dostaw plus pewne zabezpieczenie wewnętrzne kraju, to te zagrożenia na pewno będą łatwiejsze do wyeliminowania i efekty te negatywne, efekty takich sytuacji kryzysowych będą zdecydowanie mniejsze. A poza tym daje to jeszcze jeden ciekawy efekt - mniejszą panikę. Bo proszę zobaczyć, że dzisiaj żyjemy w takim świecie medialnym, właściwie każde wydarzenie to od razu pewien symptom w zachowaniach ludzkich. Jeśli idzie przekaz, że tu jesteśmy bezpieczni, tu jesteśmy bezpieczni, to myślę że też te zachowania paniki będą zdecydowanie mniejsze.
Czyli z jednej strony zapasy, z drugiej strony niezbędne zakłady, firmy, które są istotne dla funkcjonowania państwa, które albo musimy utrzymać i finansować, albo podtrzymywać, czyli dodatkowe pieniądze podsyłać, żeby nikt tego nie zlikwidował.
Oczywiście w pewnych proporcjach porównam, ale proszę popatrzeć na sytuację przed II wojną światową, że były pewne sektory, które jakby mogły w określonym momencie bardzo szybko przejść na tak zwaną produkcję wojenną. Mniej więcej o tym mówię, tylko w proporcjach epidemia - wojna. Jeśli mamy jakieś wyjątkowe zagrożenie, powinny być sektory, które bardzo szybko przechodzą na produkcję specjalną, czy na dostarczanie specjalne, czy na zachowania specjalne, jakkolwiek by to nazwać.
Oczywiście należałoby do takiej konstrukcji podejść z dużym dystansem, żeby nie wylać dziecka z kąpielą, że nagle nie stworzyć, czy nie zamknąć tylko dla państwa jakichś tam obszarów gospodarki, bo to powinny być sektory prywatne, ale tak jak powiedziałem - z pewnymi zabezpieczeniami - że jeśli coś się dzieje, to włączamy przycisk i one nagle przestawiają się na inny rodzaj produkcji, czy mają zasoby z innych źródeł, z których do tej pory nie korzystały.
Gospodarka światowa jest dzisiaj mechanizmem bardzo mocno połączonym, bardzo szybko działającym i w niektórych krajach coś się dzieje, ale inne to wykorzystują. Proszę zobaczyć, że niektóre produkcje z Chin momentalnie przeniosły się do innych krajów i tam można te nowe łańcuchy zależności tworzyć. A więc kwestia dobrego wyczucia i głębszego planowania myślę, że daje na przyszłość te pozytywne efekty, oceny tego z czym mamy do czynienia dzisiaj.