Radio Białystok | Gość | Dariusz Piontkowski - minister edukacji narodowej, szef PiS w Podlaskiem
- Sami nauczyciele, związkowcy, rodzice zwracają uwagę, że obecny awans zawodowy ma charakter mocno biurokratyczny, bardziej promuje czas pracy a nie to, co rzeczywiście nauczyciel robi na lekcjach, jaka jest jakość jego pracy. I to trzeba zmienić.
We wtorek (12.11) inauguracyjne posiedzenie nowego parlamentu wybranego. Tego dnia premier także poda rząd do dymisji. Nowy ma zostać powołany w najbliższym czasie. Tekę ministra edukacji narodowej ponownie obejmie Dariusz Piontkowski, z którym rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Jaki jest pomysł na edukację? Bo chyba nie da się utrzymać tego stanu, jaki jest do tej pory, przy licznych uwagach ekspertów, rodziców, uczniów, samych nauczycieli.
Dariusz Piontkowski: Po pierwsze trzeba kontynuować to, co już zaczęła moja poprzedniczka, czyli tę reformę strukturalną i programową, która od września wkroczyła do szkół średnich. Ewentualnie przyglądać się temu, co już się wydarzyło w szkołach podstawowych. Mam tu na myśli podstawy programowe. Jeżeli będą jakieś poważne sygnały, ale konkretne, dotyczące poszczególnych przedmiotów, poszczególnych zapisów, wtedy możemy rozmawiać o jakiejś korekcie. Natomiast na pewno nie o całkowitej zmianie.
Szkoła potrzebuje pewnej stabilizacji. Nie może być więc tak, że jedna reforma nie została jeszcze zakończona i ktoś będzie zaczynał kolejną, zupełnie nową. Przynajmniej w tej dziedzinie, która już się dokonała, czyli strukturalnej i programowej. Tutaj moim zdaniem zmian już nie powinno być. Trzeba kontynuować to, co wprowadzono czy jest w trakcie wprowadzania.
Natomiast czym innym jest sfera dotycząca pragmatyki zawodowej nauczycieli, awansu zawodowego, systemu oceniania, którego dzisiaj w praktyce nie ma, systemu wynagradzania czy w ogóle systemu finansowania oświaty. To są akurat te fragmenty polityki edukacyjnej, które nie zostały zmienione.
Co prawda pani minister Zalewska próbowała to robić - w drugiej części kadencji zmieniła m.in. nieco system awansu zawodowego, wydłużyła go, wprowadziła przymusową ocenę. Ale ostatecznie, pod wpływem protestów i nacisków związków zawodowych, wycofano się z tego. Ale do rozmowy na ten temat moim zdaniem trzeba wrócić. Sami nauczyciele, sami związkowcy, rodzice zwracają uwagę, że obecny awans zawodowy ma charakter mocno biurokratyczny, bardziej promuje tak naprawdę czas pracy a nie to, co rzeczywiście nauczyciel robi na lekcjach, jaka jest jakość jego pracy. I to trzeba zmienić.
Choćby rozmowy przy Okrągłych Stołach - zarówno tym ogólnopolskim, jak i wojewódzkich - pokazały, że środowisko szkolne oczekuje takiego systemu wynagradzania, który będzie premiował najlepszych nauczycieli, tych, którzy wkładają więcej wysiłku, a nie wprowadzania takiej urawniłowki, że każdy bez względu na to, co robi, dostaje tę samą kwotę.
W momencie, kiedy nabędzie odpowiedni staż.
Tak, tak. Rozumiemy, że młody nauczyciel, który dopiero rozpoczyna pracę, tak naprawdę uczy się w praktyce zawodu. Potrzebuje więc kilku lat, aby nabyć pełnię umiejętności. I czy to będzie dotychczasowy system rozbity na nauczyciela stażowego i kontraktowego, czy jakoś inaczej potraktowany, to on powinien funkcjonować, być może kończyć się jakimś egzaminem, po którym nauczyciel pokazałby swoje praktyczne umiejętności, także trochę wiedzy teoretycznej, bo ją także musi posiadać. Wtedy, uzyskując mianowanie, mógłby już dalej pracować jako pełnoprawny nauczyciel, traktowany znacznie lepiej także finansowo, mogący kontynuować swoją karierę zawodową.
Trzeba wypracować jakiś schemat działania. Myślę, że za kilka miesięcy będziemy mogli jakieś wstępne propozycje przedstawiać i wtedy o nich rozmawiać. Bo trzeba rozmawiać, ponieważ narzucanie tylko i wyłącznie jednego słusznego rozwiązania nie jest chyba dobrym pomysłem.
Trzeba będzie przestawić i być otwartym na różne warianty. Ale nie może być też tak, że związkowcy powiedzą, że nie chcą o tym rozmawiać, i temat się rozmyje i w ogóle nic nie będziemy robili. Ale na to potrzebujemy co najmniej kilku miesięcy. Myślę, że dopiero druga połowa przyszłego roku to będzie ten moment, kiedy będziemy proponowali jakieś poważniejsze zmiany.
Czy premier, zwracając się do pana o objęcie teki ministra edukacji narodowej, miał jakieś pomysły, sugestie?
No właśnie rozmawialiśmy między innymi o tej kwestii, o której przed chwilą mówiłem. Pan premier ma tu też swoje przemyślenia, ale na razie są one bardzo luźne. Na pewno czeka nas jeszcze na ten temat rozmowa. Ogólnie pan premier z tego powodu, że sam pracował w prywatnym sektorze i tam ten element promocyjny za dobrą pracę jest szczególnie istotny, także na to zwraca dużą uwagę.
Wojewoda podlaski ma zamiar podjąć decyzję w sprawie uchwały białostockiej rady miejskiej dotyczącej Łupaszki.
Z tego, co słyszałem kilka dni temu, podjął już decyzję mówiącą o zawieszeniu tej uchwały, co wstrzymuje jej wykonanie. Przymierza się chyba do rozstrzygnięcia nadzorczego, które ewentualnie zatrzymywałoby tę uchwałę. Uważam, że słusznie, bo jest ona skandaliczna.
Jest wbrew temu, co dzieje się w naszym państwie przynajmniej od 20 czy 30 lat, czyli od momentu, kiedy zaczęliśmy odchodzić od komunizmu, kiedy strącaliśmy komunistycznych bohaterów, komunistyczne idee i przywracaliśmy godne miejsce dla bohaterów zapomnianych bądź wyklinanych. Do nich szczególnie należeli żołnierze wyklęci, żołnierze niezłomni, czyli żołnierze podziemia antykomunistycznego, którzy nie dość, że byli prześladowani, torturowani i mordowani przez komunistów, to potem mieli być jeszcze skazani na zapomnienie. Albo całkowicie miano o nich zapomnieć, wymazać ich z pamięci Polaków. Stąd między innymi wielu z nich pogrzebano w miejscach, o których do dzisiaj nie wiemy, bardzo często w niegodny sposób, nie zawsze na cmentarzach, specjalnie nawet w takich miejscach, które miały dodatkowo zbezcześcić szczątki doczesne. Prześladowano rodziny. A jeżeli w ogóle o nich wspominano, to przedstawiano ich tylko i wyłącznie jako bandytów, opierając się między nimi o wyroki komunistycznych sądów. Dziś powinniśmy przywracać pamięć tych bohaterów.
Przypomnę, że sam proponowałem - wraz z grupą osób - ustanowienie takiej alei bohaterów niezłomnych, tych, którzy nie poddali się między nimi władzy komunistycznej. Niestety pan prezydent Truskolaski wraz ze swoimi współpracownikami wstrzymał budowę tej alei, chociaż były już przyznane pieniądze, został rozstrzygnięty konkurs. Wśród niezłomny, którzy mieli być tam upamiętnieni, był między innymi major Zygmunt Szendzielarz pseudonim "Łupaszko". Ale także inni bohaterowie - choćby pułkownik Kukliński czy pani Anna Walentynowicz.
Ci wszyscy bohaterowie nie znajdują uznania w oczach pana prezydenta i on - wbrew decyzjom poprzedniej rady - wstrzymał proces inwestycyjny, tak jak mówię, chociaż wszystko już było rozstrzygnięte.
Dalszą częścią takich działań propagandowych, które przywracają niestety komunistyczną narrację, komunistyczne kłamstwa, była uchwała rady miejskiej, w której radni Platformy, w tym radni prawosławni, uznali, że Łupaszka był po prostu bandytą, bo to trudno inaczej nazwać. Takie padały argumenty podczas dyskusji na sesji rady miejskiej. Według mnie jest to po prostu nieprzyzwoite.
Ludzie, którzy w ten sposób potraktowali majora, po prostu powielali schematy komunistycznej propagandy, łącznie z tym, że twierdzili na przykład, że II Rzeczpospolita nie pozwalała kształcić się synom chłopskim, że dopiero PRL pozwolił na kształcenie, co jest absolutną nieprawdą. Powielanie tego typu kłamstw niestety jest obecne wśród części naszych mieszkańców. Widzę, że część mediów, część środowisk politycznych, zwłaszcza tych lewicowych, z takim sentymentem patrzy na dzieje PRL-u. Dziwię się części polityków związanych z Platformą Obywatelską, bo niektórzy z nich byli przecież choćby działaczami opozycji antykomunistycznej, łącznie z szefem PO w regionie. Stąd dziwię się, że ci politycy ulegają tej komunistycznej propagandzie.
Być może jest to po prostu cyniczne zachowanie tylko i wyłącznie po to, aby zyskać sympatię części wyborców, którzy tkwią jeszcze w tym przekonaniu rodem z PRL-u, i w ten sposób chcą ich utrzymać przy swojej formacji politycznej. Ale nie ma to nic wspólnego z działaniem na rzecz dobra Polski, dobra regionu i powinno być powszechnie potępione. Mam nadzieję, że wojewoda zaskarży tę chwałę i nie dopuści do tego, aby została wcielona w życie.