Radio Białystok | Gość | Józef Mozolewski [wideo] - przewodniczący podlaskiej Solidarności
- Nareszcie najniżej zarabiający będą mogli odetchnąć z ulgą, że będą mogli normalnie funkcjonować.
Wzrost płacy minimalnej, ograniczenie handlu w niedzielę - to tematy, które wciąż mocno poruszają społeczeństwo i opinię publiczną. M.in. o nich, ale także o współpracy z nowym rządem z przewodniczącym podlaskiej Solidarności Józefem Mozolewskim rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: W przyszłym roku płaca minimalna będzie wynosić 2600 zł brutto i do 2024 r. zwiększy się do 4000 zł brutto, czyli o ponad 75 proc. w porównaniu z obecną kwotą. Ekonomiści podkreślają, że tempo wzrostu płacy minimalnej jest zdecydowanie za szybkie. Szybsze niż wzrost przeciętnych wynagrodzeń czy rozwój gospodarczy.
Józef Mozolewski: Nareszcie najniżej zarabiający będą mogli odetchnąć z ulgą, że będą mogli normalnie funkcjonować, nie będą mieli przysłowiowego węża w kieszeni. My - pewnie w zdecydowanej większości - przyzwyczailiśmy się do tego, że jest wszystko okej, że płacę rosną. Zapominamy o tym, że dosyć duża grupa pracowników w Polsce pracuje właśnie na poziomie najniższego wynagrodzenia.
Są takie obawy, że wzrost płacy minimalnej spowoduje redukcję zatrudnienia w wielu firmach.
Dosyć długo funkcjonuję jako działacz związkowy w czasie różnych przemian i dosyć często występowały różnego rodzaju regulacje płacowe czy zmiana Kodeksu pracy. I za każdym razem słyszymy tę samą piosenkę - że jeśli nastąpi wzrost wynagrodzenia, to na pewno gospodarka padnie, że na pewno zakłady pracy będą zamykane. Tak się zapewne nie stanie.
Mogę tutaj publicznie założyć się, że za jakiś czas, jak te rozwiązania, o których pan redaktor wspominał, wejdą w życie, to po pewnym czasie będziemy humorystycznie podchodzili do tych obaw. Tak jak dzisiaj podchodzę do tych obaw, które były wyrażone 5-10 lat temu.
Kolejna sprawa to szara strefa. Jest obawa, że podwyżka płacy minimalnej wpłynie na jej rozwój, na redukcję etatów, do płacy pod stołem.
To jest bajka. Dzisiaj pracodawca ma ogromny problem, żeby znaleźć chętnego pracownika. Jeżeli pracodawca X zaproponuje warunki płacy w tak zwanej szarej strefie, to tego pracownika nie będzie miał.
A co z inflacją? Część ekspertów przewiduje, że koszty podwyżki płacy minimalnej mogą spaść na konsumentów, bo pracodawcy podniosą ceny towarów i usług.
Zawsze tak jest. Obecnie też mamy inflację. To nie ulega żadnej wątpliwości. To jest wolny rynek. Nie ulega wątpliwości, że pewne zachowania pracodawców będą. Ale wątpię, że to spowoduje jakąś trudną sytuację.
Zdaję sobie z tego sprawę, bo nawet przygotowując się do programu, w pracy dyskutowaliśmy na temat minimalnych stawek. I jest to w pewnym sensie złożona sytuacja dla pracodawców, bo jednak koszty płac wzrosną. Ale okej - my rozumiem pracodawców, ale pracodawcy muszą zrozumieć pracowników.
Co z wydajnością pracowników? Skoro będą zarabiać więcej, to czy powinni z siebie więcej dawać?
Każdy z nas, kto angażuje się do pracy, powinien być pracownikiem wydajnym. Nie powinno być kwestii związanych z wynagrodzeniem: jeśli mi zapłacisz odpowiednio, to ja będę wydajnym pracownikiem.
Jest to niewłaściwe podejście do pracy pracownika. Ja uważam, że skoro strony podpisały umowę, to trzeba dawać z siebie wszystko, żeby jedna i druga strona była zadowolona.
Rząd podpisał "umowę" z obywatelami, deklarując, że podwyższy płacę minimalną do 2024 r. do 4000 zł brutto. Ale gdy okaże się, że mamy jakąś niekorzystną sytuację gospodarczą, to czy wyobraża pan sobie, że rząd wycofuje się bądź też wprowadza korektę tych planów i zmniejsza tempo wzrostu płacy minimalnej?
Za bardzo sobie tego nie wyobrażam, bo tak nie powinno być i pewnie tak nie będzie. Aczkolwiek wie pan, jest taka struktura w naszym kraju jak również w innych państwach rozwiniętych - dialog społeczny. Poprzez dialog społeczny powinno się wszystkie problemy rozwiązywać. My się cieszymy z faktu, że bez większej konsultacji otrzymaliśmy to, co otrzymaliśmy. Dlatego też nie spodziewam się takiej sytuacji, że ruch ze strony rządu będzie w odwrotną stronę.
Tylko 7 handlowych niedziel będzie w przyszłym roku. Od stycznia w pełni ma obowiązywać już ustawa ograniczająca handel w niedzielę. "Solidarność" to na pewno cieszy, jednak jeżeli chodzi o społeczeństwo, to już chyba nie jest tak do końca. Jak wynika z sondażu Instytut Badań Pollster na zlecenie Super Expressu publikowanego we wrześniu, najwięcej - bo 33 proc. ankietowanych - opowiedziało się za przywróceniem handlu we wszystkie niedziele. 25 proc. chce zakazu handlu i to obejmującego wszystkie niedziele, czyli dwa skrajne stanowiska. Natomiast 24 proc. chce, żeby sklepy były otwarte w dwie niedziele w miesiącu, a według 13 proc. - tylko w jedną. Może jednak warto byłoby poszukać jakiegoś kompromisu i zgodzić się na jedną, dwie niedziele handlowe? Czy jest to w ogóle pańskim zdaniem możliwe?
Uważam, że jest to niemożliwe, bo jest wprowadzona ustawa, która reguluje te kwestie. Kiedy wchodziła w życie, uczestniczyłem w wielu publicznych spotkaniach i po nich myślałem, że rzeczywiście w momencie, kiedy ograniczenie handlu w niedzielę wejdzie, to świat się zawali.
Dzisiaj widzimy tendencję odwrotną. To nie jest tak, że to spowodowało upadek, zwolnienia pracowników. Wręcz odwrotnie. Najważniejszą rzeczą, którą udało się poprzez to rozwiązanie osiągnąć, to danie możliwości odpoczynku pracownikom handlu. W zdecydowanej większości pracują tam młode panie, które mają dzieci, mają rodziny i one z tego dobrodziejstwa mogą korzystać.
Zdaję sobie sprawę, że dla wielu z nas jest wygodnie pójść w niedzielę do marketu, pochodzić, usiąść, wypić kawę i cieszyć się handlem. Tylko my nie widzimy, że wielokrotnie panie, które muszą pracować ze łzami w oczach, też chciałby pójść do parku, pospacerować z dziećmi, a muszą w tym czasie pracować.
Jak ocenia pan wyniki wyborów? Jakie są plany na współpracę z rządem tej kadencji?
Wyniki są satysfakcjonujące. To nie ulega żadnej wątpliwości. Po raz drugi większość będzie miało Prawo i Sprawiedliwość. Natomiast jeśli chodzi o kwestie oczekiwań ze strony Solidarności, jesteśmy zadowoleni. Były również trudne czasy rządu pana premiera Morawieckiego. W wielu kwestiach nie zgadzaliśmy się, ale wiele kwestii zostało rozwiązanych. I to nas bardzo cieszy.
Przewodniczący Solidarności Piotr Duda ostatnio wspominał chociażby o wprowadzeniu kryterium stażowego uprawniającego do przechodzenia na emeryturę bez względu na wiek.
Właśnie o tym chciałem powiedzieć. To jest priorytet. Jeszcze jedna bardzo ważna kwestia, która pomogłaby rozwiązać wiele problemów, to są układy zbiorowe pracy. Układ zbiorowy na szczeblu krajowym, branżowymi i regionalnymi. To rozwiązywałoby różnego rodzaju problemy.
W weekend minęło 35 lat od męczeńskiej śmierci błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Jest to niewątpliwie jedna z postaci, która urosła do rangi symbolu Solidarności. W Warszawie odbyły się już centralne uroczystości. Podlaska Solidarność organizuje je trochę później.
Organizujemy je zawsze tydzień albo dwa po uroczystościach ogólnopolskich w rodzimej parafii błogosławionego. W niedzielę (27.10) o 12:00 odbędzie się uroczysta msza święta, której przewodniczył będzie metropolita białostocki ksiądz arcybiskup Tadeusz Wojda. Wcześniej będą złożone kwiaty przy pomniku księdza Jerzego Popiełuszki, a jeszcze wcześniej, o 10:00 na grobie rodziców, bo połączyliśmy rocznicę śmierci księdza Jerzego z rocznicą śmierci jego rodziców.