Radio Białystok | Gość | Dariusz Piontkowski [wideo] - minister edukacji narodowej, pełnomocnik PiS w Podlaskiem
- Jestem zadowolony z tego, że frekwencja bardzo mocno rośnie. To znaczy, że coraz więcej Polaków zdaje sobie sprawę z tego, że to od nich zależy, kto będzie rządził Polską, i to oni będą decydowali, kto w ich imieniu będzie sprawował władzę.
Prawo i Sprawiedliwość zdeklasowało inne komitety wyborcze w województwie podlaskim - według sondażu late poll przygotowanego przez Ipsos zdobyło w regionie 53 proc. głosów. Najwięcej osób zagłosowało na lidera PiS w Podlaskiem Dariusza Piontkowskiego - blisko 50 tys. (dane z 50.5 proc. obwodowych komisji wyborczych).
Na Koalicję Obywatelską zagłosowało w Podlaskiem - 19,3 procent. Na trzecim miejscu jest Polskie Stronnictwo Ludowe z poparciem 11,9 procent, potem Sojusz Lewicy Demokratycznej, na który głosowało 8,1 procent uprawnionych i Konfederacja Wolność i Niepodległość z poparciem 6,1 procent.
Według sondażowych wyników frekwencja wyniosła w Podlaskiem ponad 54,4 procent i była niższa niż średnia krajowa, która w tych wyborach przekroczyła 61 procent.
Pełne wyniki wyborów w Podlaskiem - nazwiska i liczba głosów
Sondaż Ipsos late poll wskazuje PiS jako zwycięzcę wyborów do Sejmu z wynikiem 43,6 proc. Inne komitety otrzymały: KO - 27,4 proc.; SLD - 12,4 proc.; PSL - 9,1 proc.; Konfederacja - 6,4 proc.; inne - 1,1 proc.
Lech Pilarski: Gratulacje z powodu wyniku. Wszystko wskazuje na to, że idzie pan na rekord w naszym okręgu.
Dariusz Piontkowski: Cieszy mnie to. Jestem trochę zaskoczony skalą wyników. 50 tys. głosów z połowy komisji - chyba jeszcze nikt w naszym regionie nie miał takiego wyniku.
Co stoi za tym sukcesem?
Po pierwsze bardzo dobre wyniki Prawa i Sprawiedliwości, bo przecież to nasza partia zyskała poparcie Polaków, widać i także w województwie podlaskim. I chyba także docenienie mojej pracy. Cieszę się, że jest tak oceniana, ale to jednocześnie też ogromne zobowiązanie.
Ale zysk mandatowy w porównaniu do poprzednich wyborów nie jest zbyt duży. To tylko 4 mandaty więcej - tak przynajmniej wynika z sondaży. To 239 mandaty, czyli spore nakłady a zysk niewielki.
Po pierwsze trzeba przypomnieć, że 4 lata temu mieliśmy przewagę bezwzględną w Sejmie tylko i wyłącznie dzięki temu, że jeden z komitetów wyborczych nie przekroczył progu i zyskaliśmy dodatkowo przynajmniej kilkanaście mandatów. Tym razem wszystkie komitety ogólnopolskie przekroczyły próg, w związku z tym było znacznie trudniej uzyskać bezwzględną przewagę w Sejmie.
Mamy teraz rzeczywiście o kilka mandatów więcej. Trzeba również pamiętać o tym, że partia rządząca najczęściej jest znacznie surowiej oceniana niż pozostałe partie. Wyborcy rozliczają, bo widzą, co udało się a czego nie udało się zrobić.
Byliśmy też bardzo mocno atakowani przez totalną opozycję. Słowo "totalna" jest tutaj rzeczywiście na miejscu, bo oni w zasadzie nie chcieli współpracować przy żadnym programie, nawet najlepszym dla Polaków.
Plus bardzo niechętna duża część mediów, totalna. Też trzeba to wyraźnie powiedzieć. To wszystko razem miało poważny wpływ na to, że z jednej strony ten uzysk jest niewielki, a z drugiej strony widać jednak, że działania, które podjęliśmy przez 4 lata, były na tyle przekonujące, że bardzo mocno zwiększyliśmy liczbę wyborców, którzy w ogóle na nas głosowali. To jest grubo ponad 2 miliony więcej niż 4 lata temu. A mimo to przy tak ogromnej frekwencji nie przełożyło się to na zdecydowanie poważniejsze zwycięstwo.
Wracając do frekwencji, w skali kraju to ponad 61 proc., w naszym województwie to tylko 54,4 proc. Różnica prawie siedmiopunktowa. Może to oznaczać, że - tak jak prognozował Jarosław Kaczyński - elektorat powiedział: i tak wygramy, to nie ma co głosować.
Bardzo możliwe, że tak było. Staraliśmy się mobilizować ludzi. Duża część naszych wystąpień były to przecież apele do wyborców, do Podlasian, aby poszli do urn. Ale tak niestety jest, że motywacja negatywna silniej działa na ludzi. W różnych wypadkach, nie tylko wyborczych. A trudniej zmobilizować tych, którzy są zadowoleni. Im się wydaje, że i tak będzie tak, jak jest, nie ma potrzeby, żeby się wysilać. Szkoda, że część osób tak reaguje.
Ale generalnie jestem zadowolony z tego, że frekwencja bardzo mocno rośnie. To znaczy, że coraz więcej Polaków zdaje sobie sprawę z tego, że to od nich zależy, kto będzie rządził Polską, i to oni będą decydowali, kto w ich imieniu będzie sprawował władzę.
Jakie są wnioski z tej kampanii, z wyborów?
Jeszcze nie mamy wszystkich danych. W związku z tym trudno wyciągać wnioski.
A tak na gorąco?
Cieszę się, że Polacy nam zaufali, mimo ogromnej kampanii niechęci wobec Prawa i Sprawiedliwości. Zarówno w kraju, jak i w regionie ponownie nam zaufano. To znaczy, że jesteśmy wiarygodni z punktu widzenia tych, którzy są aktywni politycznie. To dla nas dobra prognoza. Powinniśmy dalej iść w tym kierunku. Powinniśmy korygować te błędy, które popełniliśmy, bo każdy rządzący takich błędów się nie ustrzeże.
Osobiście też się cieszę, że są dobre wyniki. To dla mnie wyraźne wskazanie, że kierunek, w którym podążam od wielu lat, jest dobry. Co prawda dopiero teraz to przynosi efekty, ale czasami tak jest, że trzeba długo, długo pracować, aby pojawiły się rezultaty.
Będzie pan nadal ministrem? Jak pan przewiduje?
Czas pokaże. Najlepsze jest tu określenie pana premiera Morawieckiego, który pytany o podobną sytuację, powiedział, że to partia zdecyduje. Ja mogę powiedzieć podobnie - władze partyjne i przyszły premier będą podejmowali decyzje co do składu Rady Ministrów.
Rozmawiamy w Dniu Edukacji Narodowej. Jest jedno niebezpieczeństwo związane ze środowiskiem nauczycielskim - to kwestia radykalnego wzrostu płacy minimalnej i faktu, że nie wszyscy nauczyciele będą tę pensję minimalną dostawali.
Ale podwyższenie płacy minimalnej na pewno spowoduje także zmiany w siatce płac nauczycieli. Przypomnijmy, że rozporządzenie mówiące o minimalnych stawkach wynagrodzenia nauczycieli zostało przyjęte pod koniec sierpnia, z tego co pamiętam, i miało skonsumować niejako te zmiany, które zaszły w czerwcu tego roku, kiedy podwyższyliśmy znacznie wynagrodzenia nauczycieli.
Okazało się, że ten wzrost był jednak za mały i dla kilku procent nauczycieli - tych z najniższym wykształceniem, najniższym stażem - będzie to troszeczkę za mało.
Trzeba będzie moim zdaniem całościowo podejść do systemu wynagradzania nauczycieli. Wzrost płacy minimalnej przyspieszy po prostu rozmowy i rozwiązania, które całościowo załatwią tę sprawę.
Nie może być tak, że płaca nauczycieli - nawet na najniższym stanowisku, przy najniższym stażu i przy dopiero co ukończonej uczelni - będzie niższa czy będzie na tym samym poziomie w stosunku do osób, które dopiero wchodzą w to życie zawodowe i dostają wynagrodzenie minimalne.
To prawda. Dosyć często pojawiał się postulat, że nauczyciele rozpoczynający pracę zdecydowanie za mało zarabiają. Ale trzeba pamiętać również o tym, że pomiędzy poszczególnymi stopniami awansu zawodowego są sztywne reguły procentowe mówiące, ile zarabia nauczyciel. Jak nauczyciel stażysta zarabia 100 proc., to nauczyciel dyplomowany 180 proc. Podobnie w innych stopniach awansu. Dopóki nie zniesiemy tej sztywnej reguły, to chyba nie da się doprowadzić do znacznego podwyższenia wynagrodzenia nauczycieli rozpoczynających pracę.
Nie wiem też, jak do tego podejdą związki zawodowe. Bo z jednej strony rzeczywiście mówią o tym, że trzeba podwyższyć wynagrodzenie nauczycieli stażystów, a jednocześnie domagają się gigantycznego wręcz wzrostu wynagrodzenia wszystkich nauczycieli, co w skali roku musiałby skutkować jednorazowym podwyższeniem wynagrodzenia w skali 8, 10, może kilkunastu miliardów złotych.
Wydaje mi się, że takiej kwoty w budżecie nie ma, aby zaspokoić wszystkie aspiracje. Trzeba też będzie rozmawiać o zmianie tych wzajemnych relacji pomiędzy poszczególnymi stopniami awansu zawodowego.
Jakie są najbliższe decyzje w sprawie edukacji? Co zrobić, żeby ją udoskonalić, żeby ją dostosować do zmieniającego się świata?
Części rzeczy moim zdaniem nie ma powodu, żeby zmieniać. Przecież reformy strukturalna i programowa weszły niedawno. Do szkół średnich dopiero od 1 września wchodzi reforma programowa i obejmie tylko część roczników - tych które są po szkole podstawowej, więc tu nie widzę powodu do zmian. Po prostu trzeba stopniowo wdrażać reformę, która trwa już od kilku lat.
Natomiast najbliższym wyzwaniem będą zmiany dotyczące systemu wynagradzania, systemu awansu zawodowego. Ze spotkań i Okrągłego Stołu, i ze związkami zawodowymi, i samorządem terytorialnym wynikało, że ludziom nie podoba się już ten system, nie spełnia on już zapotrzebowania. Jest to czysto biurokratyczny, papierkowy sposób pokazania, że nauczyciel coś więcej osiągnął.
I jakiś motywacyjny system wynagradzania - to także bardzo często przewijało się w rozmowach. Te trzy elementy trzeba ze sobą połączyć i stworzyć nowy system, znowelizować Kartę Nauczyciela.
Na pewno będą to trudne rozmowy ze związkami zawodowymi.