Radio Białystok | Gość | Agnieszka Romaszewska-Guzy - dyrektor Telewizji Biełsat
"Białoruś powinna być naszym naturalnym partnerem handlowym, to jest bardzo blisko położony kraj. Jeżeli o tym będzie decydować Moskwa, no to ta sytuacja zaczyna być dużo gorsza" - mówi nasz gość.
Białoruś coraz bliżej Rosji. Ma być unia państwowa przy zachowaniu pozornej niezależności naszego wschodniego sąsiada. O tym z dyrektor Telewizji Biełsat Agnieszką Romaszewską-Guzy rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Odnoszę takie wrażenie, że im bardziej próbujemy się oddalić od Rosji, tym bardziej się ona przybliża. Myślę tutaj o podjętych, czy podejmowanych właśnie decyzjach, żeby połączyć z Białorusią na przykład, jeśli chodzi o podatki, Bank Centralny, kontrolę celną i tak dalej.
Agnieszka Romaszewska-Guzy: No tak, plany integracyjne, które w tej chwili są omawiane, są daleko idące. Tak naprawdę ujawnione zostały przez Kommiersanta, przez gazetę rosyjską Kommiersant jakieś takie mapy drogowe, do których mają doprowadzić do podpisania czegoś 8 grudnia, jakiegoś porozumienia, ale tak naprawdę dokładnie to nie wiadomo co tam jest i nie wiadomo czy Kommiersant pisze do końca prawdę i co z tego wyniknie. To oczywiście budzi wielkie zbulwersowanie i zdenerwowanie na Białorusi, bo bycie przedmiotem tego typu działań bez wiedzy obywateli jest trochę - powiedziałabym delikatnie - przykrą sprawą.
Co z tego w efekcie wyniknie to jeszcze trudno powiedzieć, na pewno Łukaszenka będzie grał na czas jak zwykle i będzie próbował jakoś się z tego wyplątywać. Czy się uda mu wyplątać - to nie jest powiedziane. Z drugiej strony wydaje mi się, że strategicznym celem Rosji jest maksymalne opanowanie Białorusi. Nie sądzę, żeby mogło dojść do wojskowej aneksji, ja raczej myślę, że tu jest mowa o takim miękkim dominowaniu, znaczy Białoruś i tak jest już blisko Rosji, jest w rosyjskiej w strefie wpływów wyraźnie, ale nie zmienia to faktu, że jest jednak wciąż jeszcze do pewnego stopnia przynajmniej suwerennym państwem.
Co to może oznaczać dla nas, dla Polski?
To oznacza bardzo nieprzyjemne rzeczy, bo jednak jednym z naszych takich pewników naszej racji stanu jest to, że my raczej wolelibyśmy nie mieć Rosji na naszej granicy i tak mamy ją na granicy północnej - od strony Obwodu Kaliningradzkiego, ale ta forteca nie ma na przykład połączenia lądowego żadnego z macierzą. W przypadku, gdyby Białoruś weszła bardziej funkcjonalnie niż to jest dotychczas w skład Federacji Rosyjskiej, to praktycznie tylko Przesmyk Suwalski oddzielałby ten kawałek Kaliningradu czyli dawnego Królewca od Białorusi, więc tu zaczyna być bardzo nieprzyjemnie.
No jest w ogromnej części kwestia bezpieczeństwa, dlatego że na przykład do tej pory Łukaszenka i Białoruś nie godzi się na rozmieszczenie bazy w środkowej Białorusi, bazy rosyjskiej. Do tej pory w zasadzie wyraził niechęć do rozmieszczania rakiet średniego zasięgu, choć już układy nie obowiązują o zakazie tych rakiet, więc można by je umieścić w Europie, a w tym momencie jeżeli tego nie będzie, jeżeli Rosja to wszystko będzie mogła robić, no to niebezpieczna sytuacja.
Dodatkowo jest jeszcze jeden aspekt, to znaczy Białoruś powinna być naszym naturalnym partnerem handlowym, to jest bardzo blisko położony kraj, nie dość że graniczący, ale graniczący po prostym, płaskim terenie, nie ma tam ani gór, ani przepaści, jest to logistycznie proste, od Warszawy do Grodna jest 200 kilkadziesiąt km. To wszystko prosi się o współpracę, na przykład gospodarczą i kulturalną. Jeżeli o tym będzie decydować Moskwa, no to ta sytuacja zaczyna być dużo gorsza.
Co oznacza na przykład, że na granicy polsko-białoruskiej pojawią się także rosyjscy celnicy i nie będziemy mogli wysyłać na przykład jabłek na Białoruś, które po przeklejeniu trafią do Rosji, jako białoruski reeksport.
No na pewno będzie dużo lepiej pilnowane, oczywiście, w takiej sytuacji, będzie dużo lepiej pilnowane i po pierwsze ta granica i to cło będzie robione bezpośrednio w prostym interesie Federacji Rosyjskiej. Czy w tej chwili Białoruś i białoruskie regulacje służą interesowi obopólnych stosunków polsko-białoruskich to już jest inna rzecz - nie zawsze służą, ale niemniej jednak to nie jest bezpośrednio Rosja. No i zawsze jest lepiej nie mieć bezpośrednio z Rosją do czynienia. Natomiast myślę, że z punktu widzenia Putina postawienie nogi rosyjskiego pogranicznika ponownie w Brześciu jest takim punktem honoru - "proszę bardzo, właśnie znowu znaleźliśmy się, ruski mir jednak jest prawdą, co prawda ci niewdzięczni Ukraińcy jeszcze tego nie zrozumieli, ale Białorusini doceniają". Dlatego ja zresztą sądzę, że tego typu procedura musiałaby być przeprowadzona pokojowo, to znaczy tu nikt będzie wprowadzał wojsk.
Co będzie oznaczało, że świat zachodu, Stany Zjednoczone nie będą reagowały na tę - no jakby nie patrzeć w cudzysłowie "agresję rosyjską"?
Myślę, że to jest tak robione, żeby tak się działo. To znaczy z dwóch względów Rosja i Putin gotują te żabę bardzo powoli, jak to się mówi - żaba, która jest wrzucana do wrzątku ma szansę, że może jeszcze kiedyś wyskoczyć, a żaba, która pomaleńku jest podgrzewana czuje najpierw miłe ciepełko, potem troszkę nieprzyjemne, ale jednak jeszcze do wytrzymania, a potem już nie może wyskoczyć, bo już się ugotowała. Tu jest procedura gotowania żaby, a dlaczego to jest ważne - to jest ważne z dwóch względów. Zewnętrznego, czyli właśnie te Stany Zjednoczone, Unię Europejską i wewnętrznego - to znaczy Putin nie może mieć jeszcze jednej wojny, gdzie mu się jego bracia, których on tak kocha, Rosja ich tak kocha, a oni się opierają. To nie jest obraz, który jest budujący. Budujący obraz jest taki, że bracia rzucają nam się w objęcia i bardzo chcą być członkiem naszej wspólnoty ruskiej i ruskowo mira, więc trzeba uzyskać taki poziom uzależnienia, w którym tak to będzie wyglądać.
A jeśli chodzi o zewnętrzne stosunki, to chodzi o to, żeby Unia Europejska czy USA nie mogły zareagować, wtedy państwom zachodnim jest dużo trudniej interweniować, no bo jak widzą, że czołgi wjechały - no to czołgi wjechały, zielone ludziki się pojawiły. A jeżeli to jest wprowadzane za pomocą kolejnych - dotyczącego ceł, Banku Centralnego, a tu doradcy przyjechali - nie wiadomo, w którym momencie zareagować.
Myślę, że zresztą państwa zachodnie są dosyć już tym zaniepokojone, ja zauważyłam takie oznaki wyraźnie jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, że zaczęły znowu prowadzić aktywną politykę w stosunku do Białorusi, od 10 lat tam przecież nie było ambasadora - w tej chwili już jest zapowiedź, że ambasador powróci, co oznacza, że jednak Stany Zjednoczone są zainteresowane również zachowaniem niepodległości Białorusi.
No i także działanie Stanów Zjednoczonych w Ukrainie świadczy o tym, że zupełnie inaczej niż Rosja widzą sytuację tychże państw. Na zakończenie jeśli można by panią poprosić o próbę wyjaśnienia w co gra prezydent Ukrainy próbując tak a nie inaczej ułożyć kwestię Donbasu?
On gra w to co musi. To znaczy on nie ma wiele wyboru w tej chwili, jest tak zwana formuła Steinmeiera, która powoduje protesty w tej chwili w Kijowie. Mnie się wydaje, że on po prostu nie może odmówić planowi Steinmeiera.
W takim razie w co Niemcy grają, próbując ten plan zrealizować, czy wcielić w życie ze względu na to, że stanowisko Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych było jasne - Rosja dokonała agresji, powinna się z tego państwa wycofać.
No to chodzi o to, że jest taka próba zrobienia, że "no tutaj będzie na jakiś czas specjalny status Donbasu, w tym czasie odbędą się wolne wybory" - i tu następuje punkt zasadniczy, to znaczy dochodzimy do ściany, a mianowicie Ukraina mówi wtedy tak - "ale najpierw wycofajcie wojska rosyjskie, bo przecież wybory nie mogą się odbywać pod bagnetami". I w zasadzie jest to racjonalne, ale można sobie łatwo wyobrazić, że Rosja na to nic nie mówi, ale nie ma zamiaru wycofać żadnych bagnetów i uważa, że świetnie odbywa się wybory pod bagnetami, czego dowiódł Krym. W związku z tym nie będzie się chciała wycofać i oddać kontroli nad granicą, w związku z tym od razu można powiedzieć, że plan Stenmeiera jest do wyrzucenia do kosza.
Co jednak nie jest jasne, czy mógł to od razu powiedzieć prezydent Zeleński, bo jego pozycji nie wiem czy to on powinien był zrywać ten plan, mówić że jakikolwiek plan pokojowy jest niedobry, bo wtedy oczywiście to Ukraina byłaby tym kto przedłuża konflikt, nie chcąc zgodzić się na działania i tak dalej i tak dalej. Myślę, że taka była jego pozycja - czy ona była słuszna, czy należało od razu przewrócić ten stolik, czy też należało się spodziewać, że on się i tak przewróci - bo to moim zdaniem nie ma innego wyjścia, Rosja sama nie wyjdzie z Donbasu - nie ma takiego powodu dlaczego miałaby to zrobić.
Nigdy nie wychodziła z terenów, które kiedyś zajmowała.
A nie musiała, więc dlaczego miałaby wychodzić, więc tu ja po prostu w to całkowicie nie wierzę, ale po co jest ten plan Steinmeiera, ja nie wiem, czy oni się łudzą, czy chodzi o jakiegoś rodzaju oszustwo, nie mam pojęcia, czy łudzą się, że tak będzie - to tego nie wiem.
Będziemy się temu przyglądali i mam nadzieję odpowiednio reagowali, bo sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna.