Radio Białystok | Gość | Magdalena Misiejuk - powiatowy inspektor weterynarii w Białymstoku
Pracownicy inspekcji weterynarii walczą o podwyżki. "Wyszli przed swoje inspektoraty, manifestując: zauważcie nas, jesteśmy w Polsce potrzebni, bo bez nas nie ma bezpiecznej żywności".
Pracownicy inspekcji weterynaryjnej zaostrzają protest - zapowiadają blokady dróg w całym kraju, także w Białymstoku. Domagają się m.in. wyższych płac.
O proteście i postulatach z powiatowym inspektorem weterynarii w Białymstoku Magdaleną Misiejuk rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Na jakie zarobki może liczyć młody lekarz weterynarii po 6-letnich, chyba niełatwych studiach?
Magdalena Misiejuk: Bardzo trudnych. Lekarze, którzy przychodzą do nas do pracy, muszą posiadać bardzo szeroką wiedzę. Niestety, nie jest ona zbyt wysoko oceniana. Młody lekarz zarabia w granicach od 1 700-800 do 2 200 zł na rękę.
A jak kształtują się zarobki pozostałych pracowników inspekcji weterynarii?
Nie są wcale dużo wyższe. Lekarz z 10-15-letnim doświadczeniem ledwo dobija 3 000 zł, łącznie ze stażem wypracowanych lat. Są to często ludzie po specjalizacjach, z dodatkowymi fakultetami, ze znajomością języków. Ale niestety nie są zbyt wysoko oceniani.
Patrząc na te liczby, nietrudno się domyśleć, że protestujecie przede wszystkim, by wywalczyć podwyżki.
Tak, jest to jeden z postulatów.
O jakiej kwoty chodzi?
Wstępne rozmowy w ministerstwie opiewały na całkowitą kwotę 160 mln zł. W grudniowych bodajże rozmowach naszej przewodniczącej Sary Meskel minister Ardanowski zaoferował się, że w pierwszej transzy zostanie wypłaconych 40 mln zł.
Do kiedy?
Do końca marca 2019 r. No i za chwilę mamy koniec czerwca, a pieniążków jak nie było, tak nie ma.
Co byście jeszcze chcieli poza podwyżkami?
Wzmocnienia kadrowego. Jest nas za mało. W całej Polsce, łącznie z pracownikami administracji, jest nas około 7 tys. To jest malutko.
Ile osób potrzeba, żeby inspekcja dobrze działała?
Nie mogę powiedzieć, ile osób konkretnie potrzeba, ponieważ każdy powiat ma inne potrzeby. W tej chwili jest około 90 wakatów w całej Polsce. Nikt nie chce przychodzić i pracować za tak niskie pobory.
W jaki sposób protestowaliście do tej pory i jak zamierzacie zaostrzać protest?
Jesteśmy pracownikami korpusu służby cywilnej, więc mamy bardzo ograniczone możliwości protestowania. Nie możemy sobie pozwolić na czynny strajk. Nie możemy odejść od naszych stanowisk pracy. Nie możemy zablokować zakładów. Praca musi trwać.
W poniedziałek (10.06) zaostrzyliśmy naszą akcję protestacyjną - był to tak zwany czarny poniedziałek. Wszyscy pracownicy ponad 220 jednostek z 300 wyszli przed swoje inspektoraty, manifestując, że jesteśmy, zauważcie nas, jesteśmy w Polsce potrzebni, bo bez nas nie ma bezpiecznej żywności.
Kolejnym krokiem będzie blokada przejść dla pieszych lub dróg, w zależności też od tego, jakimi możliwościami dysponuje dany powiat. W piątek w Białymstoku również taka manifestacja się odbędzie.
W którym miejscu?
Na al. Jana Pawła II.
O której godzinie i jak długo potrwa?
Miedzy 10:00 a 12:00.
Całkowicie zablokujecie ruch czy będziecie przypuszczać samochody?
Będziemy przepuszczać. Nie możemy sparaliżować miasta. Wiemy, jakie trudności nastręczają takie blokady.
Czy poza Białymstokiem, w województwie podlaskim też będą takie akcje?
Wszystkie powiaty naszego województwa zjadą się do Białegostoku.
Jak zapełniane są obecnie braki kadrowe? Czy lekarze pracują w nadgodzinach? Czy pracują osoby bez odpowiedniego przygotowania do tego zawodu?
U nas nie ma czegoś takiego jak nadgodziny. Jeżeli pracujemy po godzinach, to nie mamy płaconych pieniążków i musimy je sobie odebrać jako dni wolne. A one nie są nam zupełnie potrzebne. Wolelibyśmy godnie zarabiać. To jest chyba jasne.
Jeżeli mamy jakieś braki kadrowe, jeżeli któraś z koleżanek jest na zwolnieniu lub ktokolwiek się rozchoruje albo zostaje oddelegowany do pracy w innym powiecie, bo i tak się zdarza, to obowiązki przejmujemy my - dzielimy na siebie ich pracę. Ktoś to musi zrobić, musimy sobie wzajemnie pomagać.
Czy to nie wpływa na jakość wykonywanych obowiązków?
Po prostu wszystko trwa dłużej, bo chcąc rzetelnie wykonać kontrolę w gospodarstwie lub w zakładzie produkcyjnym, czy spisać protokół, to niestety zajmuje trochę czasu.
Warte podkreślenia jest to, że wasza praca zbiega się z problemem afrykańskiego pomoru świń. Trzeba o tym bardzo głośno mówić i bardzo mocno to podkreślać, ponieważ prowadzicie kontrole gospodarstw pod kątem zachowania zasady bioasekuracji a właśnie tę metodę wymienia się jako główny element walki z wirusem ASF.
Żeby choroba nie dostała się na podwórko, trzeba je zabezpieczyć. I na tym polega cała bioasekuracja - trzeba spełniać pewne warunki, żeby choroba nie miała możliwości wedrzeć się na podwórko, gdzie jest hodowana trzoda chlewna.
Jeżeli piątkowy protest nie przyniesie zamierzonych skutków, to co dalej?
Mamy dalsze plany, ale jeszcze nie chcę ich zdradzać.