Radio Białystok | Gość | Dariusz Piontkowski - minister edukacji narodowej
Rewolucji w edukacji w najbliższych miesiącach nie będzie, będą rozmowy z nauczycielami. Między innymi to zapowiadał na naszej antenie minister edukacji narodowej.
Od prawie tygodnia szefem resortu edukacji jest podlaski poseł Prawa i Sprawiedliwości, pełnomocnik tej partii w naszym regionie, Dariusz Piontkowski.
Jak minister powiedział Radiu Białystok, zdążył już porozmawiać z ministrem finansów o prawie 10-procentowych podwyżkach dla nauczycieli, które rząd oferuje od września. Dariusz Piontkowski liczy na rozmowy m.in. przy tzw. Okrągłym Stole.
Edyta Wołosik: Wśród nowo powołanych ministrów na pewno wyróżnia się pan wzrostem, a czym chce się pan wyróżnić w pracy?
Dariusz Piontkowski: Solidnością, dobrym podejściem do zagadnień, które będą się pojawiały, chęcią rozmowy ze wszystkimi. No i mam nadzieję, że decyzje będą dobre dla polskiej edukacji, dla polskiej szkoły.
Czy miał pan chwilę zastanowienia, wahania, czy przyjąć tę propozycję? Gdy ogłoszono pana nominację, poza różnymi komentarzami - i tymi dobrymi, i tymi złymi - pojawiły się też w internecie wyrazy współczucia, że obejmuje pan resort, w którym jest co robić.
To prawda. Myślę, że każdy, kto by z tego typu propozycją się zetknął, a przynajmniej większość ludzi myślących, miałby chwilę zawahania. Ja też oczywiście nad tym się zastanawiałem, bo resort rzeczywiście nie jest łatwy. Jest napięta sytuacja, strajk nauczycieli, duże oczekiwania finansowe. Ale i z drugiej strony także oczekiwania rodziców, aby szkoła uczyła jak najlepiej. Trzeba wypośrodkować reakcje różnych środowisk.
Rzeczywiście, gdy odbierałem gratulacje, to bardzo wiele osób jednocześnie mi współczuło. Ale mam nadzieję, że za kilka miesięcy będziemy radośnie mówili o tym, że razem dobrze zmieniamy szkołę, tak, aby nauczyciele przychodzili do pracy z zadowoleniem a rodzice byli zadowoleni z jakości pracy.
Czy przez te kilka miesięcy, bo jesienią mamy wybory do Sejmu i Senatu, ma pan poczucie, że da się coś zmienić? Czy są takie elementy w edukacji, które chce pan w swojej kadencji zmienić?
W kilka miesięcy na pewno rewolucji się nie zrobi. Po drugie, uważam, że szkoła nie lubi ciągłych zmian.
Jesteśmy w trakcie reformy strukturalnej. Dopiero wygasa gimnazjum. Uczniowie rozpoczną od września naukę w czteroletnim liceum i pięcioletnim technikum. Rozpoczyna się duża zmiana w szkołach branżowych. Są 7, 8 klasy szkoły podstawowej. A więc są to ogromne zmiany, które dokonały się w ostatnich latach. Tego na pewno nie będziemy zmieniali.
Wdrażana jest także zmiana programowa. Wróciliśmy do nauczenia przedmiotowego i to będziemy kontynuowali.
Natomiast są zawsze jakieś drobne zmiany, których także w ciągu tych kilku miesięcy będzie można dokonać. Niedługo będziemy mówili, co ewentualnie można zrobić. Tutaj na pewno pomocne będą także rozmowy przy Okrągłym Stole, które będziemy kontynuowali.
Z rozmów z nauczycielami wynika m.in. taki postulat, żeby rok kończyć 15 czerwca i dopiero później robić matury, bo w maju nauczyciele szkół średnich nie mają kontaktu z młodszymi klasami. Myśli pan, że jest to realne?
Jest to jeden z postulatów, który na pewno warto rozważyć. Dotąd słyszałem, że uczelnie muszą mieć czas na weryfikację zgłoszonych absolwentów szkół średnich, ale myślę, że warto rozmawiać. Każdy tego typu postulat jest wart rozważenia. Na pewno już go nie zrealizujemy w tym roku, ale na przyszłość ten i inne postulaty warte są rozważania.
Ja czekam na wszelkie propozycje, także od nauczycieli, moich koleżanek, kolegów. Oni nadal pracują w szkole, widzą mankamenty tego systemu. Zwłaszcza, że nie są to jakieś poważne zmiany ustawowe. Bardzo chętnie będę próbował je wcielać w życie.
Dobrze żyje pan z nowym ministrem finansów Marianem Banasiem?
Niewiele się znamy, ale będę starał się zabiegać oczywiście o jak największe pieniądze także na podwyżki nauczycieli, bo o nich już z panem ministrem rozmawiałem. Ta przychylność jest potrzebna, bo trudno sobie wyobrazić dobrą szkołę, dobrą edukację bez dodatkowych pieniędzy.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości te pieniądze już nauczycielom zaoferował. Od września oferujemy kolejną transzę podwyżki. To właśnie o tej podwyżce rozmawiałem z panem ministrem Banasiem.
Prawie 10 proc.
Tak. Mam nadzieję, że to chociaż częściowo zaspokoi aspiracje finansowe nauczycieli i też pozwoli nam na uspokojenie sytuacji w szkołach.
Obawia się pan, że akcja strajkowa będzie wznowiona we wrześniu, wraz z początkiem nowego roku szkolnego?
Uważam, że nie ma tak naprawdę powodów do tej akcji. Tak jak mówiłem, wdrażamy stopniowo podwyżki wynagrodzeń nauczycieli. Jesteśmy otwarci na dalsze rozmowy na temat tego, jak nauczyciel powinien być nagradzany i w jakiej wysokości. Stąd raczej będę postulował i prosił nauczycieli o rozmowę a nie akcje strajkowe.
Wśród nauczycieli pojawiła się po pana nominacji taka myśl, żeby był pan w tej pracy w ministerstwie bardziej nauczycielem niż politykiem. Ale od polityki nie da się uciec. A mówię o tym kontekście tego, że jest pan pełnomocnikiem Prawa i Sprawiedliwości w Podlaskiem a przed nami wybory parlamentarne. Da się to pogodzić? Będzie pan tę kampanię prowadził?
Tak, nadal będę pełnomocnikiem na województwo podlaskie. Nadal czuję się nauczycielem, chociaż od kilku lat już w szkole nie pracuję, ale utrzymuje kontakty z kolegami i koleżankami. I to było pewnie jednym z powodów mojej nominacji - to duże doświadczenie pedagogiczne, docenianie tego, co już potrafię, wiem o edukacji, gdy pracowałem w Sejmie.
Nie zapomnę oczywiście o tym, że jestem nauczycielem. Niektórzy twierdzą, że minister edukacji to pierwszy nauczyciel. Być może nie do końca jest to dobre porównanie, bo już uczniów nie uczę, ale na pewno także dostrzegam punkt widzenia nauczycieli.
Ale jednocześnie jako minister muszę podejmować decyzje, jestem politykiem. I ta polityka to także działania parlamentarne, wyborcze czy działania tutaj na szczeblu lokalnym. Będzie już troszkę trudniej to łączyć, oczywiście ze względów czasowych, ale będę to dalej robił.
Czy nie boi się pan tego, że może nie przypilnuje pan kampanii i wynik wyborczy nie będzie tak dobry jak wynik do europarlamentu?
Ale to przecież nie tylko i wyłącznie od obecności pełnomocnika zależy, tylko od pracy. A uważam, że ten wynik był bardzo dobry dzięki temu, że kandydaci bardzo mocno pracowali, nasi sympatycy włączyli się w kampanię. I sądzę, że tak samo będzie w jesiennej kampanii do Sejmu i Senatu. Ja będę tylko pomagał, ale to od naszych kandydatów, od naszych współpracowników, sympatyków będzie zależał wynik. Na pewno nie tylko i wyłącznie ode mnie samego.
Była już zapowiedź, że koniec roku szkolnego będzie 19 czerwca, czyli dzień przed Bożym Ciałem, a nie 21. Czy i kiedy ta zapowiedź stanie się faktem? To znaczy, kiedy dopełni pan formalności?
Już za kilka dni. Jesteśmy w końcowej fazie konsultacji projektu tego rozporządzenia, bo musimy zachować ustawowe terminy. Mam nadzieję, że 12 czerwca uda się podpisać porozumienie. Ale chcę wyraźnie zapowiedzieć, że ta data ulegnie zmianie i zakończenie zajęć szkolnych będzie przed Bożym Ciałem, 19 czerwca.