Radio Białystok | Gość | Bogusław Dębski [wideo] - dyrektor szpitala w Zambrowie
"Jeżeli się lekarzom nie opłaca pracować w szpitalach, bo prywatnie mogą zarobić większe pieniądze, to będą braki".
Pracownicy szpitali powiatowych protestowali we wtorek w Warszawie pod Ministerstwem Zdrowia. Domagali się zwiększenia nakładów na te placówki o 15 procent. O sytuacji szpitali powiatowych z dyrektorem szpitala w Zambrowie Bogusławem Dębskim rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Mocno pod kreską są szpitale powiatowe?
Bogusław Dębski: Wszystkim się pogorszył wynik finansowy. Niektórzy mieli większe, nazwijmy to zapasy, w sensie tego, że mają bardziej dochodowe działalności, zakresy kontraktów podpisane z NFZ, a niektórzy mają gorzej wycenione, jest różna sytuacja w tym zakresie, ale generalnie wszystkim się pogorszyły znacząco wyniki finansowe.
Jakie są przyczyny?
Przyczyną jest po prostu wzrost kosztów, bo my mamy zamrożone przychody na poziomie 2015 roku i to jest informacja dla pacjentów, bo tak zwane dodatkowe produkty wymyślane centralnie i przez ministra zdrowia, typu na przykład płace rezydentów na określonym poziomie, dopłaty do pensji dla pielęgniarek czy ratowników.
No i podnoszone płace minimalne.
To są pieniądze wyodrębnione, mało tego, przy szpitalach powiatowych jest taka sytuacja, że my w zasadzie, na nas została wymuszona podwyżka płac lekarzy, wskutek tego, że my nie mamy etatowców lekarzy, a na lekarzy kontraktowych minister nie przewidział w ogóle pieniędzy. Natomiast jest to system naczyń połączonych i lekarze mówią - hola, hola tamci dostali pieniądze, w klinikach, instytutach które podlegają ministrowi zdrowia lub też na przykład są szpitale resortowe i to powoduje, że mamy bardzo dużą presję płacową, tak samo pracowników laboratoriów, pracowników rehabilitacji, Roentgena i tak dalej.
A pieniądze nawet nie pokrywają tych rosnących kosztów.
Nie, już nie mówiąc o innych kosztach, tych ogólnych - energii elektrycznej, wodociągów, podatków i tak dalej. Pomysł był taki i to też trzeba podnieść brak konsekwencji ministerstwa zdrowia, bo tak - była przez 2 lata jedna ekipa, która chciała, żeby właśnie szpitale były takim centrum świadczenia usług, wokół których się obudowuje lekarzami rodzinnymi, specjalistami i tak dalej.
Przyszła nowa ekipa, potraktowała tak, że my mamy te stałe budżety, więc ponieważ składki rosną w sensie wielkości, ja nie mówię o udziale w produkcie krajowym brutto, bo to nie rośnie, więc mają jakby wolne środki, mają różne tam powiedzmy takie trochę PR-owskie zagrania, które pacjentom nie do końca coś dają.
Natomiast tutaj powstaje pewna duża luka, tutaj się obudziły też samorządy, nie tylko powiatowe, bo też w samorządzie województwa musieliśmy dopłacić chociażby do szpitala w Choroszczy. Z czego ten obowiązek wynika - z ustawy o działalności leczniczej, gdzie jeszcze za koalicji PO-PSL wprowadzono przepis, że jeżeli wynik przekracza amortyzację, ujemny wynik, to różnicę dopłaca samorząd, lub co jest bardzo groźne - likwiduje szpital.
Dochody są już poniżej kreski, to jak pan przewiduje, kiedy w naszym województwie zaczną szpitale powiatowe padać?
Nie wiem kiedy zaczną padać, natomiast organy założycielskie nie są w stanie dopłacać do tego biznesu, bo mianowicie wydały można powiedzieć ostatnie pieniądze na wkłady własne, bo mamy koniec perspektywy finansowej. Powiaty i samorządy województwa mają swoje inne zadania, nie tylko ochronę zdrowia, więc budowę dróg, były przecież wybory - włodarze chcieli się pokazać, zadłużyli się można powiedzieć i tutaj są wszyscy już na granicy wydolności.
Myślę, że bardzo złym rozwiązaniem było to, że minister zabrał się za regulację płac centralnie, bo przecież jest różna na sytuacja w różnych jednostkach. Poprzednio to dyrektorzy decydowali, a tak są w tej chwili ubezwłasnowolnieni.
Natomiast generalnie powinna być jednak pewna wizja, jak ma być ta ochrona zdrowia zorganizowana, bo przykłady teraz SOR-ów - jednak przekierowano, to Radziwiłł też mówił, że tutaj przyjedziecie do szpitala, wszystko wam załatwią, całą diagnostykę. Ale to w takim układzie pytanie dlaczego chociażby specjalistyka jest, albo też lekarze rodzinni. No jeżeli tutaj ma być taki łatwy dostęp, to po co stać w kolejce do lekarza rodzinnego, można przyjść w sobotę kiedy jestem wolny i tak dalej. Tu jest po prostu wiele takich niekonsekwencji i tutaj w szpitalach, jak pójdziemy, w Białymstoku też widzimy, że jest pewna hierarchia załatwiania ludzi i SOR-y są też niewydolne.
System jest niewydolny, trzeba po pierwsze zwiększyć nakłady, przeorganizować to.
Po prostu muszą być doprecyzowane obowiązki wszystkich. Szpitali, lekarzy rodzinnych, pogotowia i tak dalej. I też nie można mnożyć dodatkowych obowiązków, bo co tu dużo mówić, w systemie ochrony zdrowia są partykularyzmy lekarzy, pielęgniarek...
Jak się da jednym więcej to drudzy zaraz żądają.
Ale dostęp do zawodu przecież, można różne rzeczy opowiadać, ale też się czym jest gorzej, to dla niektórych jest lepiej, bo wtedy trzeba więcej zapłacić, więc te sprawy powinien regulator centralny brać pod uwagę, nie ulegać presji, obciążać wszystkich równo.
Mówi się - a to nie wiadomo, jest przecież ten instytut, który wycenia te procedury medyczne, gdzie się opłaca, to popatrzmy, gdzie biznes prywatny wchodzi. Ale on latami pracuje i żadnego wyniku nie ma, no więc to jest właśnie ten problem, że wiadomo, że na przykład diagnostyka obrazowa jest dochodowa, operacje zaćmy dochodowe, kardiochirurgia dochodowa i tam zainwestowano, ortopedia generalnie jest dochodowa, więc wszystko jest niby wiadome, a jeżeli ktoś przyjął system, że na przykład są te podstawowe branże, które powinny - mówię o sieci szpitali - istnieć, bo one jakby gwarantują bezpieczeństwo systemu, to tu powinny właśnie pójść pieniądze, wtedy lekarze przyjdą do pracy szpitalach.
Jeżeli się lekarzom nie opłaca pracować w szpitalach, bo prywatnie mogą zarobić większe pieniądze, to będą braki, tą tendencję trzeba odwrócić. Kiedyś praca w szpitalu to była nobilitacja, zresztą to jest najlepsza kadra, bo ona ma możliwość spotkania się z różnymi przypadkami trudnymi i nie ma możliwości gdziekolwiek indziej przekazać. Jest jeszcze oczywiście problem współpracy szpitali między sobą, tego wyższego poziomu, kiedy ja muszę jako szpital powiatowy ponieść koszty, zdiagnozować całkowicie i przekazać do na przykład do USK i później na doleczenie też oni przekazują, bardzo często z New Delhi i ja nie mogę odzyskać swoich pieniędzy na przygotowanie tego pacjenta do leczenia.