Radio Białystok | Gość | prof. Eugeniusz Mironowicz - kierownik Katedry Polityki Międzynarodowej Uniwersytetu w Białymstoku
W Polsce - na zaproszenie marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego - przebywa z wizytą przewodniczący Rady Republiki Zgromadzenia Narodowego Białorusi Michaił Miasnikowicz.
W Polsce - na zaproszenie marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego - przebywa z wizytą przewodniczący Rady Republiki Zgromadzenia Narodowego Białorusi Michaił Miasnikowicz.
W programie wizyty spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą oraz premierem Mateuszem Morawieckim. Delegacja białoruskich polityków odwiedzi także Białystok.
O znaczeniu tej wizyty z kierownikiem Katedry Polityki Międzynarodowej Uniwersytetu w Białymstoku prof. Eugeniuszem Mironowiczem rozmawia Jarosław Iwaniuk.
Jarosław Iwaniuk: Czy to może oznaczać nowe otwarcie w stosunkach polsko-białoruskich?
prof. Eugeniusz Mironowicz: To otwarcie już trwa moim zdaniem od 2015 roku. To PiS dokonał tego otwarcia, czyli nowy rząd po wyborach. Przypomnę, że w Mińsku był przewodniczący Senatu Stanisław Karczewski. Był też wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. No i był też obecny premier Morawiecki, wtedy pełniący funkcję wicepremiera. Odpowiedni urzędnicy byli także w Polsce, a wizyta Miasnikowicza sądzę, że to jest kontynuacja tego dialogu rozpoczętego 3 lata wcześniej.
Jednak tak wysokich przedstawicieli państwa białoruskiego w Warszawie nie było.
Przewodniczący parlamentu to jest faktycznie tam druga osoba w państwie. Rzeczywiście jest to polityk od dawna funkcjonujący na białoruskiej scenie politycznej. Pełnił różne funkcje i sądzę, że to jest osoba jedna z bardziej zaufanych u prezydenta Aleksandra Łukaszenki.
Wczorajsze spotkania w Krajowej Izbie Gospodarczej, a także z ministrem przedsiębiorczości mogą oznaczać, że stosunki gospodarcze między Polską a Białorusią będą zdynamizowanie, będą lepiej się rozwijać?
To trudno odczytać. Na przestrzeni ostatnich - powiedzmy 20 lat - czasami relacje polityczne są bardzo złe, natomiast w tym czasie równolegle rozwijały się znakomicie stosunki gospodarcze. I czasami było odwrotnie - podpisywano znakomite umowy handlowe, zapowiadano wielką dynamikę rozwoju relacji gospodarczych.
Przypomnę tylko początek XXI wieku, zwłaszcza kiedy Platforma obejmowała rządy, w 2008 roku tutaj takim optymizmem właśnie w tych relacjach powiało, ale okazuje się, że nic z tych kontraktów nie wyszło, gdyż żadna ze stron nie była gotowa wyłożyć kapitału, co jest najważniejsze dla ożywienia tych relacji. Wydaje mi się, że za tym po prostu stał brak zaufania po obu stronach.
Teraz te stosunki gospodarcze może nawet nie są najgorsze. Białoruś dużo korzysta na różnego rodzaju embargach nałożonych przez Moskwę na towary z Unii Europejskiej.
Prawdopodobnie w Rosji jest sporo towaru z Polki sprzedawanych jako białoruskie. Te przysłowiowe jabłka to już chyba w Rosji w formie dowcipów krążą, że jabłka białoruskie, nawet sery jakieś, których nigdy na Białorusi nie wiedziano, sprzedaje się w opakowaniach białoruskich.
Rzeczywiście jest to jeden z takich elementów, który sprzyja wymianie towarowej, ale oczywiście to trudno zarejestrować. Tego w statystykach nigdy nie będzie, gdyż to jest po prostu półlegalne i Białoruś nigdy nie będzie chwalić się tego typu obrotami.
Natomiast w przypadku Białorusi najważniejsza rzecz to cena rosyjskiej ropy. Główny produkt eksportowy Białorusi do Unii Europejskiej, w tym też do Polski, to są produkty ropopochodne. Kiedy Rosja podnosi cenę, to wtedy staje się to mniej opłacalne.
No i dzisiaj to jest dylemat ogromne wagi, bo nie jest do końca uregulowana sprawa ceny na rosyjską ropę. W związku z tym pytanie o to, jakie Białoruś będzie mieć możliwości eksportowe. W przypadku Białorusi eksport to przede wszystkim podstawa funkcjonowania gospodarki.
Pod koniec ubiegłego roku Rosja próbowała zaproponować zwiększenie ceny ropy dla Białorusi. Czy ta wizyta Michaiła Miasnikowicza w Polsce, jego dzisiejsze spotkania z premierem i prezydentem mogą być jakimś sygnałem dla Unii Europejskiej czy też Kremla, że polityka Białorusi może się jakoś zmienić?
Nie wydaje mi się. Gdyby tu przyjechał prezydent Łukaszenka, gdyby przygotowano wcześniej jakieś szumne traktaty, umowy, wtedy można byłoby mówić o jakiejś manifestacji wobec Rosji, zwłaszcza wobec Rosjo.
Nie wiem, czy Unia Europejska byłaby czymkolwiek zaskoczona w przypadku ożywienia relacji polsko-białoruskich na większą skalę niż jest obecnie. Ale niewątpliwie faktem jest, że takie ożywienie kontaktów na najwyższym szczeblu służy zarówno Polsce, jak i Białorusi. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości.
To jest paradoksalne, że oficjalnie relacje polityczne Polski były najgorsze ze wszystkich sąsiadów, których Polska ma. Wydaje mi się też, że relacje polityczne były trochę sztucznie kreowane, te konflikty.
Moim zdaniem też bardzo wiele złego czyniła publicystyka przez ostatnie kilkanaście lat. Teraz to uległo znacznemu złagodzenie. W środkach masowego przekazu nie widać takich napastliwych artykułów, publikacji. Podobnie jak na Białorusi trudno spotkać cokolwiek negatywnego o Polsce. Są uszczypliwości, oczywiście to jest czynione, ale to nie jest ta skala, którą mieliśmy w końcu XX w. czy nawet w pierwszych latach XXI w.
Michał Miasnikowicz spotka się również w Białymstoku z przedstawicielami mniejszości białoruskiej. Odwiedzi również wieś Zaleszany spaloną w 1946 roku przez oddział kapitana Romualda Rajsa pseudonim "Bury". Jakie to ma znaczenie dla mniejszości białoruskiej?
Dla mniejszości białoruskiej pewnie niezbyt duże. Natomiast tu warto odnotować, że Białoruś jako ostatnie państwo w tej części Europy przechodzi do tzw. aktywnej polityki historycznej. Do tej pory polityki historycznej praktycznie nie prowadzono. Nie prowadzono w imieniu państwa i narodu zwłaszcza.
Moim zdaniem od roku czy dwóch aktywnie administracja państwa włączyła się właśnie w kreowanie wizerunku, ale nie tylko państwa, a także narodu. To warto podkreślić, bo to się zmienia. Polska co najmniej od ćwierć wieku prowadzi politykę historyczną. Podobnie Litwa, Łotwa, Estonia, od 10 lat chyba Ukraina też kreuje jakąś własną mitologię. Białoruś przystępuje do kreowania tej mitologii jako ostatnie państwo w tym regionie.
Natomiast wydaje mi się, że kryteriów, wyraźnych fundamentów tej nowej polityki nie ma, to się kształtuje. Moim zdaniem wizyta w Zaleszanach jest taką próbą rozpoznania, jakie będą reakcje w Polsce, jakie będą reakcje na Białorusi. Ale też chodzi o przypomnienie, że Białorusini mieszkają poza granicami Republiki. Do tej pory tego nie odnotowywano w ogóle w polityce wewnętrznej.
Przypomnę, że ideologia państwowa, którą naucza się na wszystkich szczeblach edukacji od szkoły podstawowej po szkolnictwo wyższe, twierdzi, że Białorusinem jest ten, kto jest obywatelem Białorusi.
Natomiast niektórzy Białorusini mieszkają poza granicami. To przyjmuje się do wiadomości, że jest diaspora białoruska, ale to nie są Białorusini, to są ludzie przypisani do innych państw, więc w związku z tym Białorusinów mieszkających w Polsce traktuje się jako Polaków, mieszkających w Rosji jako Rosjan, na Litwie jako Litwinów. Mniej więcej tak to funkcjonuje według ideologii państwowej. Ta wizyta w Zaleszanach jest czymś nowym, jest chyba próbą wdrażania już w praktyce tej polityki historycznej. Zobaczymy, w jakim kierunku to będzie się rozwijać.