Radio Białystok | Gość | prof. Jerzy Halicki [wideo] - prorektor ds. studenckich Uniwersytetu w Białymstoku
- Brakuje nam minimum 200 lat historii, żebyśmy mogli konkurować z tymi tuzami szkolnictwa wyższego, do których niestety odpływa nasza najzdolniejsza młodzież.
Uniwersytet w Białymstoku zbadał losy swoich absolwentów. Takie badania to sposób, by sprawdzić, w jakim stopniu studia na UwB przygotowują studentów do wejścia na rynek pracy. O wynikach badań z prorektorem Uniwersytetu w Białymstoku profesorem Jerzym Halickim rozmawia Lech Pilarski.
Badania losów absolwentów pomagają tez w ustaleniu stopnia teoretycznego oraz praktycznego przygotowania, a także wskazują elementy, które należy zmienić w celu ułatwienia startu zawodowego.
Oprócz weryfikowania tego, czy program studiów, a przez to umiejętności absolwentów, spełniają oczekiwania przyszłych pracodawców, ich celem jest również ustalenie, czy Uniwersytet w Białymstoku pozwala na rozwój zainteresowań studentów.
Lech Pilarski: Interesujemy się studiami - pan z racji zawodowej a ja z racji tego, że mam maturzystę. Pan profesor również. Czy poleciłby pan swojemu synowi studiowanie na Uniwersytecie w Białymstoku? Wiem, że pytanie jest...
prof. Jerzy Halicki: Mało polityczne.
Tak.
No cóż, nie mam za wielkiego wpływu na wybory mojego syna. Natomiast musimy sobie powiedzieć jedno: jesteśmy uczelnią regionalną należącą do tych średnio mniejszych uczelni w kraju. Musimy to przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza.
Brakuje nam minimum 200 lat historii, żebyśmy mogli konkurować z tymi tuzami szkolnictwa wyższego, do których niestety odpływa nasza najzdolniejsza młodzież. Pierwszy koszyk wybiera studia zagraniczne, drugi koszyk wybiera duże miasta i te uczelnie, powiedziałbym, renomowane, ale mające przede wszystkim długą tradycję, historię.
Stosując to piłkarskie porównanie, w którym koszyku jest Uniwersytet w Białymstoku?
Powiedziałbym tak około trzeciego. My się raczej koncentrujemy na młodzieży naszej tutaj z małych miasteczek, ze wsi, która z racji mniejszej zasobności finansowej nie jest w stanie decydować się na jakieś dalsze wybory.
Czyli nie są w stanie wyjechać poza Białystok, żeby tam studiować.
Tak.
Ale co jeszcze wynika z tej ankiety poza dosyć oczywistym wnioskiem, że jesteśmy w owym trzecim koszyku? Myślę tutaj o przygotowaniu absolwentów, o tym, co mówią pracodawcy na temat przygotowania studentów przez Uniwersytet.
Powtarza się to praktycznie w każdym badaniu, które prowadzimy już od lat - zbyt mało zajęć praktycznych. Ale ja również często rozmawiam ze studentami. Ile by tych zajęć praktycznych nie było, to i tak będzie ich zawsze za mało. A musimy wziąć pod uwagę, że profil kształcenia, który prowadzi Uniwersytet, to jest profil ogólnoakademicki.
To nie jest uczelnia stricte przygotowująca do zawodu. To jest uczelnia, która ma przygotowywać humanistów, matematyków, fizyków, i tak dalej.
Jak to mówił były rektor pan prof. Gębczyński, zadaniem uniwersytetu jest przeoranie umysłu, więc to jest to kształtowanie tego umysłu.
Czyli mamy tutaj rozejście się oczekiwań studentów i oczekiwań pracodawców od tego, co wynika z definicji.
Właśnie. I tu pojawia się problem, że jest - jak pan tutaj stwierdził - to rozejście się oczekiwań i mnie się wydaje, że skutkiem tego jest też odpływ naszych absolwentów do innych miast. Po pierwsze, rynek pracy jest u nas dosyć wąski. Po drugie, nasze Biuro Karier bardzo dobrze współpracuje z różnymi instytucjami, ale jeszcze tę współpracę musimy zintensyfikować i uwzględniać uwagi studentów i uwagi pracodawców przy kształtowaniu programów.
Natomiast też wydaje mi się, że ważną i większą rolę powinno odgrywać miasto właśnie w pomocy i uczelniom wyższym, i również troszeczkę jakby uczestnicząc w tej współpracy.
W jakim sensie?
Tworząc rynek pracy, żeby nasi absolwenci nie uciekali z Białegostoku.
Ale jesteśmy w swego rodzaju pętli. Mamy mało miejsc pracy, nasi najlepsi absolwenci, maturzyści wyjeżdżają poza Białystok, uczelnia nie może się rozwinąć, bo wszyscy oczekują od niej zawodowego przygotowania, a to nie jest uczelnia zawodowa par excellence. W związku z tym nie ma miejsc pracy, bo nie ma odpowiednich fachowców, i tak dalej. Takie błędne koło. Jak to rozwiązać?
Gdybym wiedział, to już byśmy od dawna tę sytuację próbowali rozwiązać. Ale wydaje mi się, że tutaj też będzie dużo zależało - tak jak powiedziałem - od współpracy różnych instytucji, tak jak prowadzimy takie wspólne działania z Uniwersytetem Medycznym i z Politechniką, mające na celu promowanie naszych uczelni wyższych, żeby nasza młodzież zostawała u nas w Białymstoku.
Czy takim pierwszym wyjściem, przeciwdziałaniem tej sytuacji nie powinna być próba zatrzymania najzdolniejszej młodzieży? Gdzie zamierza studiować pana syn?
W Wielkiej Brytanii.
Macie państwo odpowiedź. Ale co zrobić, żeby zechciał studiować tutaj? Jak sprowadzić Wielką Brytanię do Białegostoku?
Panie redaktorze, ja swojemu synowi tłumaczyłem dwa lata, że to jest dosyć niekorzystne, ale on mówi mi: "tata, ty pozbawiasz mnie marzeń, ja o tym zawsze marzyłem". Także niech pójdzie studiować do Wielkiej Brytanii, ale niech wróci tutaj.
Z jednej strony jest pytanie, co zrobić, żeby studiowali tutaj, bo bez tego intelektualnego wkładu najzdolniejszej młodzieży nie uda się wydźwignąć poziomu Uniwersytetu.
Tak, zdecydowanie.
Z drugiej strony, co zrobić, żeby skorzystać z tego doświadczenia, z wiedzy ludzi, którzy studiowali za granicą, tutaj w mieście?
Większe perspektywy. To znaczy praca. I powiedzmy sobie szczerze, Białystok jest troszeczkę mniej atrakcyjny niż Warszawa czy Kraków.
Nie mówiąc o Londynie.
Tego niestety nie przeskoczymy. Ale tutaj pan redaktor dotknął bardzo ważnej sprawy, bo mądra młodzież stymuluje wykładowców. I ci wykładowcy muszą się bardziej przykładać do pracy. Jeśli nie sprawdzają się a mądra młodzież stawia trudne pytania, to po prostu muszą odejść i tym samym uniwersytet podnosi poziom nauczania.
Takie wzajemne odświeżanie krwi.
Tak. Kiedyś pytaliśmy pana prof. Borysewicza, byłego rektora Uniwersytetu Cambridge, jak się u nich ocenia nauczycieli. On się zdziwił i mówi: "przychodzi do nas taki pracownik, pracuje, po pewnym czasie orientuje się, że tu nie pasuje i odchodzi". U nas trzeba by było chyba wyrzucić i on by nam wytoczył proces.
A zatem mamy swego rodzaju taki obwód zamknięty, który żeby uzdrowić, żeby go otworzyć wreszcie na tę wiedzę, trzeba by było zacząć współpracować z młodzieżą, zmieniać Uniwersytet?
Myślę, że tak. Współpraca już jest. Mamy różne targi, odwiedzamy szkoły. Natomiast jest kłopot w zatrzymaniu najzdolniejszej młodzieży. Tutaj zazdroszczę trochę Politechnice Białostockiej, której udało się zatrzymać Petrosa Psyllosa. To jest wielka rzecz.