Ławrow: Rosja odpowie na umieszczenie w Europie rakiet zakazanych układem INF
- Rosja podejmie kroki odwetowe, jeśli w Europie pojawią się amerykańskie rakiety, zabronione przez układ INF z 1987 r. (o likwidacji rakiet pośredniego i średniego zasięgu) - oświadczył minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow.
Zdaniem Ławrowa państwa europejskie, których "samodzielność Rosja chciałaby widzieć w praktyce, na razie nie są do niej gotowe i podążają za USA nawet wtedy, gdy ewidentnie jest to sprzeczne z ich interesami".
Ławrow ocenił również, że Rosja "jest pod ciągłą presją ze strony tych, którzy widzą w niej konkurenta, bo zajmuje jakąś dominującą pozycję w polityce światowej". Stany Zjednoczone niedawno zapowiedziały wycofanie się z INF ze względu m.in. na nieprzestrzeganie układu przez Rosję.
Układ INF - o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego i średniego zasięgu - podpisali przywódcy USA i ówczesnego ZSRR - Ronald Reagan i Michaił Gorbaczow - w 1987 roku w Waszyngtonie. Przewiduje on likwidację arsenałów tej broni, a także zabrania jej produkowania, przechowywania i stosowania.
Putin i Łukaszenka na razie nie osiągnęli porozumienia
Główną osią sporu między Białorusią i Rosją jest obecnie tzw. manewr podatkowy, polegający na stopniowym znoszeniu przez Rosję ceł eksportowych na ropę naftową w ciągu najbliższych pięciu lat. Ponieważ doprowadzi on do zrównania ceny surowca kupowanego przez Białoruś ze stawką rynkową, Mińsk domaga się od Moskwy rekompensaty.
Moskwa daje do zrozumienia, że by dalej wspierać gospodarczo Białoruś, konieczna jest głębsza integracja obu państw, a przede wszystkim realizacja obowiązującej od 1999 r. umowy o państwie związkowym. Duża część jej zapisów, np. utworzenie wspólnych instytucji państwowych, nie została dotąd zrealizowana. Część środowisk niezależnych i białoruska opozycja obawiają się, że może to być zapowiedź "scenariusza krymskiego".
Część ekspertów uważa, że warunki stawiane przez Moskwę są taktyką negocjacyjną, która ma usprawiedliwić odmowę dalszego dotowania gospodarki partnera. Pojawiają się jednak głosy zaniepokojenia, mówiące o tym, że Moskwa może planować ograniczanie suwerenności Białorusi - i tak już w dużym stopniu zależnej gospodarczo od Rosji, a nawet jej stopniową "inkorporację".
(PAP)
Lech Pilarski: Czy rok 2019 będzie bezpieczniejszy, czy możemy spać spokojnie? Jak pan sądzi?
prof. Daniel Boćkowski: Chyba jednak będzie obowiązywało to stare chińskie przysłowie o życiu w ciekawych czasach. Nie będzie bezpieczny. Pytanie, jak będziemy definiować bezpieczeństwo. Zawsze możemy wymyślić taką definicję, która sprawi, że uznamy, iż będzie w miarę bezpiecznie.
Świat się zmienia, bardzo wyraźnie się zmienia. Zmieniają się struktury wewnętrzne państw, zmienia się polityka wewnętrzna i zagraniczna. Zmieniają się władze. Bardzo wiele państw przejdzie przez cykle wyborcze i będziemy mieli bardzo różne odsłony tego, czego oczekują ludzie. A ludzie wcale nie interesują się polityką zagraniczną, ludzie oczekują tego, że było im dobrze tu i teraz.
Ci, którzy potrafią płynąć z tym nurtem, mogą to obiecać, zyskać władzę. I coś, co nazywamy populistami, może być też grupą, która będzie przynajmniej w jakiś sposób wpływać na sytuację zagraniczną i międzynarodową. A ta nie jest łatwa. To jest kwestia Stanów Zjednoczonych, kwestia Rosji, to jest kwestia Afryki Północnej, to jest kwestia Bliskiego Wschodu.
Kwestia Chin.
To jest kwestia całych coraz bardziej niepokojących starć pomiędzy Indiami a Pakistanem. To jest sytuacja na terenie Europy, także południowej. To są kwestie dalej tego, czy będą uchodźcy, czy nie. To jest pytanie o to, co będzie robiła Turcja na terenie Syrii, jaka będzie rola Iranu? I tak dalej, i tak dalej.
Pytań jest bardzo dużo, odpowiedzi też są bardzo skomplikowane, ale skupiając się na naszym podwórku, to Europa wyraźnie się zbroi. Straszak rosyjski już jednak oddziałuje - na przykład Węgry mają kupować czołgi Leopard 7, czyli nowocześniejsze od polskich. Dodatkowo samoloty, rakiety, itd. Czy to niebezpieczeństwo rosyjskie jest tak duże, że trzeba koniecznie się uzbroić?
Węgry tutaj nie wiem czy akurat specjalnie zwracają uwagę na niebezpieczeństwo rosyjskie, biorąc pod uwagę fakt, że są prorosyjscy. Zbroją się, dlatego że to jest ukłon w stronę Europy. Jeżeli wydajemy kasę w Niemczech i tak dalej, gwarantujemy sobie święty spokój w strukturach Rady Europy i wielu innych miejscach i powodujemy znowu, że nie bardzo można nami pomiatać.
Natomiast Rosja musi działać ekspansywnie, dlatego że ekspansywna polityka rosyjska jest jednym z elementów wewnętrznej polityki Putina. Putin doskonale zdaje sobie sprawę, że sytuacja wewnątrz Rosji nie jest za wesoła. Ekonomicznie Rosjanie od lat już odczuwają sankcje. Finanse Rosji nie pozwalają im działać tak, jakby chcieli. Zbrojenia nie przebiegają tak, jakby chcieli.
Prawie 62 proc. wyposażenia rosyjskiej armii to są już nowoczesne siły, zmodyfikowane.
Pytanie właśnie, jak nowoczesne. Pamiętajmy, że ta nowoczesność to także modyfikacja T-72 (czołg konstrukcji radzieckiej - przyp. red.) i wielu innych jednostek. Wielkie sztandarowe projekty typu armata na razie odchodzą w niepamięć. Z buławami różnie bywa.
Oczywiście zbroją się, bo całe te pieniądze idą na zbrojenia, ale Rosja przede wszystkim od zawsze grała i dalej będzie grała kartą strachu, tej rzekomej nieprzewidywalności, ekspansji i sprzedawała to.
Łukaszenka z kolei będzie lawirował, bo musi lawirować. On doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wchłonięcie przez Rosję Białorusi - nieważne jak to nazwiemy - spowoduje, że będzie po prostu nikim.
Teoretycznie ramy prawne istnieją, funkcjonuje ZBiR (Związek Białorusi i Rosji).
Ale na razie Łukaszenka jest władcą w swoim kraju, a tak będzie namiestnikiem albo i nie, w zależności od tego, co sobie Kreml zechce, więc ze strony Łukaszenki możemy w tym roku - jeżeli nacisk rosyjski będzie duży - zobaczyć bardzo dziwne posunięcia. Być może znowu w kierunku Unii Europejskiej.
Łukaszenka widzi, jaka jest sytuacja na Ukrainie, zdaje sobie sprawę z tego, że podniósł poziom życia Białorusinów właśnie dzięki temu lawirowaniu, dzięki kosztom pomocy ekonomicznej, i potrzebuje tych pieniędzy na to, by utrzymywać się przy władzy.
Ale dotacje rosyjskiej są ukryte, bo to jest niska cena ropy i gazu.
Tak, ale zawsze można powiedzieć: "słuchaj Europo Zachodnia, słuchaj Unio Europejska, wspomóżcie mnie teraz, bo - co tu dużo kryć - Rosjanie mnie naciskają, za chwilę zostanę wchłonięty".
Ta gra na Unię Europejską, gra na Stany Zjednoczone może się udać, może się nie udać. Nie wiemy, jak będzie to wyglądało. Nie wiemy, jaka jest siła rosyjska. Tak naprawdę prawdziwa siła Rosji dzisiaj to jest siła w przestrzeni wirtualnej. Tam się rozgrywają te największe i najsilniejsze starcia. I będziemy prawdopodobnie świadkami właśnie tych dalszych operacji psychologicznych, które także na naszym podwórku będą szalenie ważne.
Wielokrotnie podkreślaliśmy ingerencję, czy próby ingerencji Rosji w wybory, w struktury, w zasady głosowania, w osoby, które się popiera w różnych krajach. Możemy założyć, że nie zostaniemy osamotnieni.
Czyli te macki rosyjskie w zbliżających się wyborach mogą być widoczne?
Wszędzie, dlatego że tak naprawdę wybory to zawsze jest jeszcze pewien etap polaryzacji społeczeństwa, bo społeczeństwo opowiada się za tymi, za tymi, za tamtymi. W tym momencie najłatwiej jest wprowadzać zamieszanie, wprowadzać jeszcze głębsze podziały. Wystarczy popatrzeć na wszystkie kraje - od Stanów Zjednoczonych po Europę Zachodnią - i widać wyraźnie, że gra na polaryzację była. Musimy liczyć się z tym, że ta gra w Polsce będzie jeszcze głębsza.
Czyli musimy się bacznie przyglądać wszelkiego rodzaju informacjom, szczególnie fake newsom, bo to może być właśnie pole tej wirtualnej rozgrywki.
Może być tak, a możemy mieć sytuację, w której ta gra będzie na określonych kandydatów czy na starcia pomiędzy kandydatami, czy po prostu na podsycanie jakiegoś strachu, jakiejś wewnętrznej nienawiści i napięć, bo im głębsze napięcia w krajach unijnych, w tym w Polsce, która jednak jeszcze ciągle jest w zwarciu z innymi krajami Europy Zachodniej, tym korzystniejsze są powiedzmy rozgrywki rosyjskie.
Dla nas najważniejsze jest, żeby jakoś zaimpregnować się na te działania. Ale jak widać po nas, po Stanach, po Niemczech, po Francji i wielu innych krajach to nie jest takie łatwe. Będzie to dla nas bardzo ważny rok właśnie ze względu na te rozgrywki.
Ale powołaliśmy cyberwojsko - dodatkową specjalizację w naszej armii. Czy łatwiej będzie wyśledzić tego rodzaju oddziaływania i na przykład uprzedzać społeczeństwo?
Cyberwojsko nie służy tym działaniom. Jest to zupełnie inny obszar. Cyberprzestrzeń militarna i działania w niej to nie są fake newsy, to nie są konta na Twitterze, to nie są działania poprzez informacje czasami prawdziwe, ale w określony sposób zredagowane, które spływają do społeczeństwa. To nie jest kluczowe dla armii. Armia zajmuje się zupełnie innym obszarem bezpieczeństwa cyfrowego.
Dla nas istotne raczej byłoby to, by rząd z jednej strony, z drugiej społeczeństwo, a także media zdawali sobie sprawę, że będą tym obszarem manipulacji.
Premier Morawiecki w Białymstoku, otwierając oddział NASK-u, Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej, wskazywał, że to cyberbezpieczeństwo będzie ważne. I tu w Białymstoku będzie powstawało swoiste centrum strzeżenia owej cyberprzestrzeni.
Tak, ale my ciągle budujemy jakieś potężne forty, potężne centra. A to nie działa w ten sposób. To oddziaływanie jest często nawet podprogowe, to są informacje, których wielkie centra nie zablokują, bo nie zablokują Twittera, nie zablokują Facebooka.
Przede wszystkim umiejętność reagowania na różnego rodzaju działania dezinformacyjne. A z dezinformacją przez centrum NASK nie będziemy walczyli, bo tak naprawdę jest to kształtowanie świadomości społeczeństwa, odporności społeczeństwa na te informacje. A przy tej polaryzacji, która następuje, ta gra jest bardzo łatwa i bardzo niebezpieczna.
To jest to wyzwanie, które będzie w Polsce. Oczywiście będzie wiele innych wyzwań. Choćby to, czy w końcu Stany Zjednoczone będą kierowały się na ten słynny fort Trump, czy zwiększy się obecność amerykańska w Europie Wschodniej, czy możesz się zmniejszy.
| red: zmj