Radio Białystok | Gość | prof. Jarosław Matwiejuk [wideo] - konstytucjonalista
- Nie jest też tak, że samorząd terytorialny to są udzielne księstwa, prywatne folwarki. To jest instytucja państwa polskiego, która podlega nadzorowi, ma przestrzegać przepisów prawa. Jeżeli są one niedostatecznie precyzyjne, to w sposób naturalny interweniuje ustawodawca.
Być może dzisiaj zakończy się zamieszanie wokół wyboru nowych władz samorządowych województwa. Na razie mamy spór prawny i propozycję jego rozwiązania drogą nowelizacji ustawy o samorządzie wojewódzkim.
Po południu wznowiona będzie sesja Sejmiku - radni mają wybrać zarząd województwa
Z konstytucjonalistą z Uniwersytetu w Białymstoku profesorem Jarosławem Matwiejukiem rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Jak się pan zapatruje na "Lex Pilecki"?
prof. Jarosław Matwiejuk: Zapatruję się w bardzo prosty sposób. My prawnicy od dawna mówiliśmy, że ustawy samorządowe, także ta ustawa o samorządzie wojewódzkim, nie są dostatecznie precyzyjne. Są miejsca, które wymagają uregulowania, doprecyzowania.
To, co zaproponowano w Sejmie, to projekt ustawy, który tak naprawdę usuwa lukę w prawie i jest projektem wartym zainteresowania i wartym debatowania, bowiem nie może być tak, że w sytuacji nawet nieszczęśliwego zbiegu zdarzeń typu wypadek, śmierć czy stan nieświadomości przewodniczącego sejmiku województwa, już nie mówię oczywiście o złej woli, że ten stan może doprowadzić do paraliżu funkcjonowania bardzo ważnego organu samorządowego z wszystkimi tego konsekwencjami i przedterminowymi wyborami.
A tu jest zła wola?
Trudno mi ocenić. Nie mam dostatecznie wiele wiedzy na ten temat, aby określać, czy ktoś ma dobrą wolę, czy złą. Ale powiem tak: naturalnym prawem opozycji, która przegrała wybory, jest doprowadzenie do przedterminowych wyborów w nadziei na to, że odzyskają władze, uzyskają władzę. Natomiast naturalnym prawem tych, którzy wygrali wybory, jest nie doprowadzenie do wyborów tylko przejęcie władzy. I na tym tle toczy się spór, jest dużo emocji.
Podkreślmy, nie pierwszy raz w sejmiku województwa podlaskiego, który jest sejmikiem w sumie precedensowym z tego punktu widzenia, bowiem już w latach 2006-2007 byliśmy świadkami podobnego sporu i przedterminowych wyborów.
Był pan wtedy radnym, także zna pan tę sytuację z autopsji.
Od podszewki niejako. Pamiętam, że czas płynął bardzo szybko. Pamiętam, że do wyborów de facto parła opozycja, ale oczywiście przyczyny wtedy tego kryzysu w sejmiku były zupełnie inne, bo brakowało zgody na wybranie jednego z członków zarządu. Przypomnę, siedmiokrotnie wybierano członka zarządu, wtedy nieskutecznie. Zakończyło się upływem terminu i przedterminowymi wyborami majowymi w 2007 roku, które nota bene wygrała ta partia, która i wcześniej wygrała te wybory. Czyli w tamtych uwarunkowaniach politycznych było to Prawo i Sprawiedliwość.
Ta powtórka wyborcza nie miała sensu, bo rezultaty były praktycznie rzecz biorąc takie same.
Tak. Teraz wyraźnie widać, że tamte dodatkowe wybory przyśpieszone, ta powtórka wyborów - jak pan redaktor słusznie zauważył - nie miała najmniejszego sensu. Zmarnowano pieniądze publiczne a władzę przyjęli ci, którzy i tak starali się ją przejąć parę miesięcy wcześniej.
Czy ustawodawca, który zaprojektował prawo samorządowe w ten a nie inny sposób, liczył na to, że ludzie zaczną się dogadywać, że ludzie będą wyciągali z przepisów to, co najlepsze, a nie to, co najgorsze?
Zapewne takie były intencje ustawodawcy.
Nie dookreślać, bo mamy bardzo różne sytuacje, bardzo różne województwa. Po co pisać wszystko bardzo precyzyjnie.
Ustawodawca zapisał, że przewodniczący, bo mówimy tutaj de facto o przewodniczącym sejmiku, organizuje i prowadzi sesję. Ten lakoniczny zapis - jak okazuje się w wyniku zdarzeń, które mają i miały miejsce w sejmiku województwa podlaskiego po ostatnich wyborach - wymaga korekty.
Tak, rzeczywiście, kiedy jest porozumienie, jest zgoda, jest wola współpracy ze strony większości radnych pochodzących z różnych stron sceny politycznej, to oczywiście nie ma takich sytuacji, które wymagają interwencji ustawodawcy.
Ale ta interwencja ustawodawcy - podkreślmy to z całą mocą - będzie interwencją na lata, czyli tak naprawdę gdyby jeszcze kiedyś się podobna sytuacja zdarzyła w innym miejscu kraju, przy innych uwarunkowaniach politycznych, przy innych podmiotach sporu politycznego, to te przepisy już będą i będą działały na korzyść być może Platformy Obywatelskiej w przyszłości.
Dzisiaj Platforma twierdzi, że są to przepisy wyraźnie skrojone pod Prawo i Sprawiedliwość. Ale podkreślam jeszcze raz - to są przepisy, które pozostaną i będą na lata. Spokojnie mówiąc, bez żadnych emocji, jest to uzupełnienie luki w prawie, która ewidentnie istnieje w tej ustawie.
Ale to nie jest funkcjonowanie demokracji samorządowej województwa z pistoletem przy skroni, jak twierdzą niektórzy przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej?
Padały mocne słowa o pistolecie przy skroni, o karabinie, o bolszewizmie, ale - jeszcze raz - jest ustawodawca, który podejmuje próbę naprawienia prawa, usunięcia luki, która istnieje. To będzie działało na korzyść dla wszystkich.
Błędne są argumenty o tym, że tutaj niepotrzebna jest rola premiera. Przypomnę - z samej konstytucji, czyli najważniejszego aktu normatywnego w Polsce, wynika, że nadzór nad samorządem sprawuje właśnie prezes rady ministrów i wojewoda.
Expressis verbis w rozdziale siódmym konstytucji jest to napisane.
Dokładnie tak jest. To nie jest też tak, że samorząd terytorialny to są udzielne księstwa, prywatne folwarki. To jest instytucja państwa polskiego, która podlega nadzorowi, ma przestrzegać przepisów prawa. Jeżeli przepisy są niedostatecznie precyzyjne, to ustawodawca w sposób naturalny interweniuje, próbując te przepisy doprecyzować, dodać nowe normy prawne.
Ustawodawca zostawił wolne poletko i niektórym się wydawało, że są w udzielnym księstwie. Nie zdecydowali się na wybory przewodniczącego i potem się okazało, że jednak pan przewodniczący to jest super ważna funkcja właśnie w momencie, kiedy pewne organy startują. I teraz już nie będzie można takich ćwiczeń wykonać. Czy będą szukane kolejne poletka, żeby sprawdzić, czy trzeba będzie zmieniać przepisy, czy też nie?
Życie jest tak bogate a samorządowcy i politycy mają tak wielu różnych pomysłów, czasami zresztą dziwacznych, że nie można wykluczyć, że zostaną odkryte po drodze nowe luki w prawie, w przepisach, także przepisach prawa ustawy o samorządzie wojewódzkim. Ale na ten moment wydaje się, że ta luka będzie usunięta. Oczywiście w klimacie krytyki ze strony opozycji politycznej.