Radio Białystok | Gość | Andżelika Borys - prezes Związku Polaków na Białorusi
- Myślę, że nie ma takiej innej organizacji w Europie jak my - że nas nie uznają, a my, nie zważając na to, istniejemy, działamy. Nam przeszkadzają, a my się nie dajemy.
Związek Polaków na Białorusi to organizacja nieuznawana przez białoruskie władze. Jak wygląda sytuacja Związku i jego członków?
Prezes Związku Polaków na Białorusi przyjechała do Białegostoku z okazji akcji "Podaruj gwiazdkę polskim dzieciom na Białorusi" organizowanej przez Polskie Radio Białystok i Stowarzyszenie "Wspólnota Polska".
"Podaruj gwiazdkę polskim dzieciom na Białorusi" - akcja Radia Białystok i "Wspólnoty Polskiej"
Przez cały tydzień licytujemy na naszej antenie prace plastyczne polskich artystów z Białorusi. Zebrane w ten sposób pieniądze będą przeznaczone na podarunki gwiazdkowe dla dzieci uczących się na Białorusi języka polskiego.
Jarosław Iwaniuk: Co dla organizacji, dla jej działalności oznacza to, że jest ona nieuznawana przez władze?
Andżelika Borys: W organizacji społecznej, zgodnie ze wszystkimi - że tak powiem - aktami prawnymi na Białorusi, zgodnie z konstytucją, to w organizacji społecznej decydują ludzie. To ludzie wybierają sobie, kogo uważają i organizacja kieruje się statutem. I tak naprawdę to kto faktycznie powinien ją uznawać bądź nie uznawać?
Związek Polaków istnieje 30 lat. W 2005 r. doszło do tego, że władze unieważniły zjazd, nie uznały tego zjazdu, ale to nie oznacza, że Związku nie ma. Organizacja nie została zlikwidowana, czyli my nie działamy z ramienia nieistniejącej organizacji.
Dzisiaj związek liczy 105 oddziałów w skali kraju. To jest ponad 12 tysięcy członków. Od 2005 r., czyli 13 lat działalności takiej trudnej, były okresy...
Na czym polegają te największe trudności w działalności?
Były bardzo trudne sytuacje, kiedy były areszty, prześladowania, groźby. Więc przepraszam najmocniej, organizacja przeżyła to, bo ludzi łączy zamiłowanie do kultury, do języka polskiego, tożsamość narodowa. I w tym przypadku kto powinien ich uznać, tak czy nie?
Władza może sobie uznać zarząd ten czy inny, więc mówmy o tym, że ja jako prezes jestem nieuznawana przez władze i zarząd wybrany. Natomiast tysiące członków Związku Polaków są na jakiej zasadzie, kto ma ich uznać? Toż oni są uznawani na podstawie własnego statutu organizacji.
I tu mamy w tym przypadku sytuację, że tak powiem, nienormalną, którą można obserwować tylko na Białorusi, gdzie są dwa stowarzyszenie związków zawodowych - uznawane, nieuznawane, gdzie są dwa stowarzyszenie pisarzy - uznawane, nieuznawane.
Raptem się pojawił nie wiadomo skąd, bo sobie wybrali, uznawany zarząd Związku Polaków. A co z tymi tysiącami członków organizacji, którzy nadal deklarują swoją przynależność do organizacji, udzielają się, biorą czynny udział. Kto ma tam ich uznawać zgodnie ze statutem?
A członkowie Związku Polaków na Białorusi radzą chyba sobie dobrze, bo 13 tys. dzieci uczy się języka polskiego na Białorusi, wydawane są gazety, organizowane są różnego rodzaju imprezy. Czyli chyba nie jest tak źle, jeżeli chodzi o członków?
Jeżeli mówimy, jak to jest z uznaniem, to w kontekście radzenia sobie przez członków Związku Polaków oczywiście jest to różnie. Bywały okresy, kiedy działacze organizacji trafiali za kraty. Za co? Za prowadzenie polskiej działalności, organizacje koncertów z okazji 3 maja, Dnia Polonii, święta konstytucji. Za to, że po prostu należeli do organizacji. Groźby zwolnienia z pracy, szantaż. I ten etap nie przeminął. On jest nadal, tylko może w takiej lżejszej formie.
Na przykład ostatnio nauczyciele uczący języka polskiego w szkole społecznej w Lidzie, która pracuje od niedawna, są regularnie wzywani do działu ideologii, do komitetów. Mam w środę z nimi spotkanie. Będę wiedziała, jak wygląda sytuacja, ponieważ w ubiegłym tygodniu wszyscy byli zastraszani groźbami, że stracą pracę, jeżeli będą uczyć języka polskiego w szkole sobotnio-niedzielnej ZPB. Tak wygląda na dzisiaj sytuacja, jeżeli mówimy o konkretach i o działalności.
Jak to się potoczy? Zobaczymy. Na pewno nie zostawimy, nigdy nikogo nie zostawialiśmy i będziemy bronić. Natomiast rzeczywistość jest taka a nie inna, więc jeżeli mówimy, czy jest lekko, czy jest ciężko, to mówimy, że nigdy nie oczekiwaliśmy, że nam będzie lekko. Ale nie można powiedzieć, że tak jest wspaniale, mile, że nam na wszystko pozwalają.
Ostatnio Związkowi Polaków nie pozwolono "doświętować" do końca w Mińsku uroczystości z okazji stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę.
Ten incydent, kiedy gaszono światło, wyrzucano ludzi z sali. Pomieszczenie było opłacone. Na uroczystości był ambasador RP. To było żenujące. Bo to jest uczczenie pamięci setnej rocznicy odzyskania niepodległości, bardzo ważnego święta dla nas. I to był taki moim zdaniem policzek.
W innych państwach podświetlano budynki rządowe na biało-czerwono, wywieszano flagi. A tu taki niski sposób - gaszono światło, wypędzono. Mi było wstyd za ten kraj, wstyd za Białoruś, bo to jest kompromitacja.
Wraca pani z 25-lecia Unii Europejskich Wspólnot Polonijnych, gdzie została pani uhonorowana specjalnym medalem. Jak na tle tych europejskich wspólnot polonijnych jawi się polonijna wspólnota na Białorusi?
Związek Polaków jest na Wschodzie najliczniejszą organizacją. Ma 105 struktur, opiekuje się 130 ośrodkami nauczania języka polskiego. Mało tego, organizacja, która cały czas jest atakowana z różnych stron.
My potrafimy w ciągu jednego dnia robić kilka imprez w różnych kierunkach. W każdym okręgu, w obwodzie brzeskim, mińskim równolegle. Gotowi jesteśmy bronić praw Polaków, bronić sprawy polskiej i mamy doświadczenia tego. Myślę, że nie ma takiej innej organizacji w ogóle w Europie jak my - że nas nie uznają, a my - nie zważając na to - istniejemy, działamy, i tak dalej. Nam przeszkadzają, a my się nie dajemy.
I jesteśmy w tej układance chyba w historii jedyną organizacją, która się nie poddała i się nie poddaję. I za każdym razem jesteśmy narażeni na różne nieprzyjemności.
Często to jest - jak gaszenie światła - takie po prostu prymitywne zachowanie, bardzo prymitywne i czasami, za które jest wstyd, bo jestem obywatelką Białorusi, że takie coś może mieć miejsce, że będą nauczycielkę wzywać, grozić, że jak pójdziesz na koncert, to cię zwolnimy, że jak dzieci nauczysz wierszyka, to zwolnimy. KGB będzie się zajmowało nauczycielami, dziećmi i to tak naprawdę w oczach społeczności kompromituje kraj, kompromituje wszystko.
Moi koledzy na Litwie, na Ukrainie, w samej Rosji za głowę się biorą, że to jest nienormalne dzisiaj. Bo ja rozumiem, jak byśmy byli partią polityczną, która by dążyła, to jesteśmy politycznym wrogiem, jesteśmy zwalczani. Ale my byliśmy, będziemy, nie zważając na to, kto będzie rządził Białorusią. I naszą rolą, naszym zadaniem jest dbanie o sprawy polskie.
W tym tygodniu Polskie Radio Białystok wraz ze Wspólnotą Polską prowadzi aukcję prac polskich artystów - plastyków z Białorusi na rzecz przygotowania paczek dla polskich dzieci na Białorusi. Te potrzeby są bardzo duże?
My jako Związek Polaków organizujemy tak zwane choinki dla dzieci uczących się języka polskiego w różnych miejscowościach. Opiekujemy się 130 ośrodkami. Są to szkoły społeczne, parafialne, to jest nauka języka polskiego w formie kółek. Nam zależy, żeby zorganizować takie święto, choinkę dla dzieci z polskim Mikołajem, żeby dzieciak otrzymał polską czekoladę, maskotkę. To będzie takie wzruszające. Te uroczystości będą miały taki polski klimat.
Czego życzyć Związkowi Polaków w tym już przedświątecznym okresie?
Myślę, że determinacji w pracy, odwagi, wytrwałości. I oczywiście zadowolenia z wykonywanych działań.