Radio Białystok | Gość | Adam Woronowicz - aktor
"Mój Białystok jest we mnie jako miasto przyjazne, otwarte ludziom, spokojne, bezpieczne. Miasto i w ogóle dzieciństwo kojarzy mi się z pogodnym czasem, radosnym bardzo" - mówi Adam Woronowicz.
Dorota Sokołowska zaprasza na spotkanie z Adamem Woronowiczem. To aktor teatralny i filmowy, urodził się w 1973 roku w Białymstoku. Skończył V Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku, następnie studia na Wydziale Aktorskim Akademii Teatralnej w Warszawie, występował w Teatrze Rozmaitości, w Teatrze Powszechnym, jest również laureatem Nagrody im. Aleksandra Zelwerowicza za sezon 2004/2005 przyznawanej przez redakcję miesięcznika "Teatr".
Zagrał wiele znaczących ról - między innymi rolę Jerzego Popiełuszki w filmie "Popiełuszko - wolność jest w nas", a także "Baby są jakieś inne" z 2011, "Wałęsa - człowiek z nadziei" z 2013 czy "Kamerdyner" z 2018 roku.
Dorota Sokołowska: Jak Adam Woronowicz wspomina dawny Białystok i czy chadzał tutaj do kina?
Adam Woronowicz: Pierwszego filmu chyba raczej nie pamiętam, ale kina białostockie tak - Kino Syrena, Pokój, Ton. Dużo jest wspomnień z tym związanych.
Białystok ciągle jest dla pana takim atrakcyjnym miejscem, do którego pan przyjeżdża niekoniecznie zawodowo, ale również tak żeby właśnie powspominać?
Na pewno też, chociaż Białystok na przestrzeni ostatnich lat bardzo się zmienił i ten mój Białystok, który ja pamiętam jako ,dziecko te moje podwórka czy dzikie sady - to tam już stoją bloki albo są drogi nowe co jest dobre oczywiście, natomiast coraz bardziej ten nowy Białystok bierze górę nad tym, który odszedł już i go nie ma, po prostu zniknął. Ale i zostały wspomnienia, oczywiście.
A kiedy myśli pan o swoim mieście, to myśli pan o tym, że ono kształtuje jednak naszą młodość, a później to wszystko co jest dalej?
No na pewno, to jest jakaś taka nasza mała ojczyzna, takie miejsce, z którego jakby wychodzimy, wypływamy na szerokie wody wielkiego świata. Co tutaj się wydarzy, potem człowiek z tego chcąc nie chcąc czerpie. Ta wielokulturowość nasza, to gdzieś mnie kształtowało, jakoś mój Białystok jest we mnie jako miasto takie przyjazne, otwarte ludziom, spokojne, bezpieczne, poza ekscesami, które przeżywało się na placach zabaw, na boiskach czy gdzieś. Ale to miasto i w ogóle dzieciństwo kojarzy mi się z takim pogodnym czasem, radosnym bardzo, takie duże poczucie bezpieczeństwa. Ja mam bardzo dobre wspomnienia z Białegostoku.
Nie bez kozery pytam pana o pierwsze kino, bo zastanawiam się też jak to, co się widzi w młodości wpływa na dalszy rozwój wypadków - czyli to, że pan wybrał jednak szkołę teatralną, a potem pracował z mocnymi osobowościami teatralnymi, także filmowymi.
Na pewno pewną wrażliwość oczywiście się wynosi, jakąś taką tożsamość, o której się człowiek wcześniej czy później dowiaduje o sobie, to do niego w pewnym momencie dociera, po prostu człowiek dojrzewa i stawia sobie pytanie o to skąd pochodzi i co to miejsce dało, jak jego ukształtowało. Tutaj zostało bardzo wielu moich kolegów, przyjaciół, tutaj też niestety musiałem to wszystko gdzieś w pewnym momencie zostawić i pojechać do szkoły teatralnej do Warszawy i potem swoje życie związałem już z Warszawą i tak jest do dnia dzisiejszego.
Natomiast tutaj bardzo jest dużo wspomnień i teatr amatorski, który prowadziła pani Antonina Sokołowska, wszystkich moich kolegów, których tam poznałem, bardzo wiele rzeczy, rzeczy które się widziało, na które się chodziło. Nie zapomnę na pewno osiemnastych urodzin Wydział Lalkowego w Białymstoku na Sienkiewicza, na których byłem, bo się chodziło na spektakle grane przez studentów Wydziału Lalkowego. Ale również przedstawienie grane w BTL, no naprawdę to zostaje w człowieku, to gdzieś kształtowało nas.
Kiedy się patrzy też na pana role, to mam wrażenie, że pan jest takim właśnie przykładem człowieka, który wiele się uczy od swoich kolegów.
Tak, na pewno mam taką w sobie cechę, którą lubię, to znaczy ja lubię oglądać, patrzeć, lubię się inspirować. Jak mogę, rzadko w ostatnim czasie, też zaglądam do Białegostoku w tych dniach, kiedy odbywa się Festiwal Szkół Lalkowych, to jest też bardzo inspirujące. Ja w ogóle nie sądziłem jak bardzo inspiruje mnie teatr lalkowy, to co widzę, co dzieje się w sztuce lalkarskiej, nieprawdopodobny profesjonalizm tych aktorów młodych, przygotowanie fizyczne, dykcja - to są wspaniali aktorzy. I w ogóle jako teatr lalkowy jak bardzo mnie inspiruje, śmieje się czasami, że w teatrze lalkowym mogę jeszcze doświadczyć prawdziwego teatru. Ale coś w tym jest.
Nie myślał pan nigdy o tym, żeby jednak tutaj Białystok obrać, Akademię Teatralna czyli ten Wydział Lalkarski?
Plany oczywiście były, jakieś awaryjne, na wypadek gdybyśmy się nie dostali do Warszawy, bo paru nas zdawało wtedy w 1993 roku, kiedy zdawaliśmy suma summarum jest jak jest. Ja nie będę ukrywał, że uważałem sztukę lalkarską za coś gorszego od sztuki aktorskiej, ja stawiam to na równi, a czasem mając kompleks ich przygotowania fizycznego, to mam wrażenie, że czasami ich nawet sobie wyżej stawiam.
A jeżeli chodzi o tę opozycję teatr i film. Pan jest znany przede wszystkim z filmu, ale pana role teatralne, łącznie z tą pierwszą, która chyba też była z Rafałem Rutkowskim i z Teatrem Montownia, dostrzeżona i zauważona, czy nie ma takiego dysonansu, że jednak teatr pana bardziej wzywa i tam się pan realizuje?
Był taki rzeczywiście moment w moim życiu, w którym teatr był takim jednym miejscem, w którym się realizowałem i bardzo sobie ten okres cenię i czasem mi go brakuje. No, ale teraz moim życiu dzieje się tak, jak się dzieje i trochę to nie jest tak, że ja nie mam czasu na teatr, bo gram w teatrze, jestem w Teatrze Rozmaitości w Warszawie, utrzymuję kontakty z Teatrem Provisorium Janusza Opryńskiego, więc jeżeli jest taka możliwość, to jestem w repertuarze, na bieżąco gram.
Nie jest na pewno tyle spektakli, ile grałem wcześniej, natomiast z ogromną radością wracam za każdym razem do mojego zespołu. Za chwilę mamy wyjazd do Dublina ze spektaklami na festiwal, także sporo się też dzieje w teatrze. Grzegorz Jarzyna przygotowuje nową premierę, to będą "Inni ludzie" Doroty Masłowskiej - to jest jej nowa książka, która się ukazała, więc dzieje się.
Ma pan kontakt z takimi silnymi osobowościami teatralnymi - Piotr Cieślak, Warlikowski, Jarzyna, Piotr Tomaszuk również, bo przecież nie zapominajmy o tym początku, czyli o Teatrze Wierszalin. Czego uczą pana reżyserzy?
To jest za każdym razem spotykanie się z innym typem sztuki, z innym typem teatru, z inną wrażliwością. Reżyserzy mają to do siebie, że patrzą na aktora i zawsze ktoś coś tam człowiekowi powie, wrzuci, to czasami jest zdanie, czy coś co we mnie siedzi. Myślę, że ci wszyscy wymienieni przez panią reżyserzy, jak i również ci niewymienieni gdzieś mnie ukształtowali, bo aktor potrzebuje reżysera, sam się nie wyreżyseruje, pomimo najszczerszych chęci.
Te wyjątki, które znamy potwierdzają tylko regułę, że aktor potrzebuje reżysera, potrzebuje jego wrażliwości do tego, żeby nim pokierować na scenie.