Radio Białystok | Gość | prof. Maciej Żylicz - prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej
"Mury między wydziałami, które żeśmy stworzyli, przeszkadzają przede wszystkim studentom. Jestem zwolennikiem tego, żeby student głosował nogami, gdzie przychodzi na wykłady".
Fundacja na rzecz Nauki Polskiej co roku przyznaje za szczególne osiągnięcia i odkrycia, która jest uznawana za najważniejsze wyróżnienie naukowe w naszym kraju. 20 mln zł fundacja przeznaczy na projekty promujące współpracę między zespołami z różnych dyscyplin naukowych i jednostkami badawczymi. Ma to wspomóc rozwój ośrodków naukowych w Polsce. O tym pomyśle, a także o reformie szkolnictwa wyższego z prezesem Fundacji na rzecz Nauki Polskiej prof. Maciejem Żyliczem rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Jak to jest z Polską nauką, jak pan by te loty polskiej nauki sytuował, jeśli chodzi o świat?
prof. Maciej Żylicz: Naturalnie trudno jest odpowiedzieć na takie pytanie we wszystkich dziedzinach, ale są dziedziny nauki, jak na przykład fizyka, informatyka, która bardzo dobrze sobie radzi. W fizyce cząstek elementarnych, czy fizyce ciała stałego jesteśmy na 14-15 miejscu na świecie. Moim zdaniem wyprzedzają nas kraje, które wielokrotnie więcej wydają pieniędzy na naukę, także nie mamy czego się wstydzić. Jeżeli chodzi o biologię, to na przykład w biologii strukturalnej znowu jesteśmy na 14-15 miejscu na świecie. Są pewne oazy i to w różnych miejscach w Polsce, nie tylko na dwóch wielkich uniwersytetach, gdzie naprawdę robi się naukę na najwyższym poziomie.
Przyznajecie corocznie nagrodę dla polskich naukowców, wybitnych naukowców. Czy trzeba dużo szukać, żeby znaleźć laureata nagrody Fundacji?
Nie trzeba dużo szukać, bo mamy dużo wniosków, ale trzeba dużo dyskutować komu dać tę nagrodę i to jest większy kłopot, niż samo szukanie. Pamiętajmy o tym, że do nagrody fundacji trzeba być zgłoszonym, nie można samemu się zgłosić.
Analizując statystyki to państwo polskie na naukę wydaje bardzo bardzo mało i między innymi musi być taka instytucja, jak Fundacja, żeby wspierać polskich naukowców. Co zrobić, żeby zmienić tę sytuację, żeby nakłady wzrosły?
Trzeba spojrzeć na kraje, które rzeczywiście dużo wydają na naukę - Wielka Brytania, Stany Zjednoczone. One przede wszystkim przekonują społeczeństwo do tego, że nauka jest potrzebna, a później społeczeństwo przekonuje polityków. My idziemy na skróty - ciągle chcemy od polityków, żeby dali nam więcej pieniędzy.
Sugeruje pan profesor, że polskie społeczeństwo nie docenia naukowców?
Nie, ja uważam, że polskie społeczeństwo ma za mało informacji o dobrych wynikach badań naukowych i to jest trochę wina nas, naukowców, że nie potrafimy przekonać, pokazać naprawdę co robimy. Poza tym, moim zdaniem, my w stosunku do społeczeństwa mamy pewną powinność, ponieważ wykształcenie jest za darmo w Polsce, w związku z tym my zaciągamy pewien dług, a więc w sytuacjach, w których się mówi o ważnych sprawach, a dotyczących nauki, naukowcy powinni zabierać głos, ale powinni zabierać w ramach swojej kompetencji. Najgorsi są naukowcy, którzy zabierają głos w nie tych sprawach, w których są kompetentni i wtedy to działa w przeciwnym kierunku. Społeczeństwo myśli - no dobrze, jeżeli może być ktoś taki, który mówi byle co, to coś jest niedobrze z nauką.
I nie damy pieniędzy?
W ramach naszej kompetencji powinniśmy zabierać głos, ale tylko w ramach naszej kompetencji. To się musi zmienić dlatego, że pójście na skróty i przekonywanie poszczególnych polityków, że pieniądze są potrzebne - owszem działa tylko w momencie, kiedy jesteśmy przed wyborami, czyli raz na 4 lata. Ale w przeciwnej sytuacji nie działa, w związku z tym musimy zmienić nasze postępowanie jako środowisko naukowe.
Teraz procedowana jest nowa ustawa o szkolnictwie wyższym, jak pan profesor to ocenia, czytując ekspertyzy, na przykład sejmowe, tam się wskazuje na dosyć poważne niebezpieczeństwo dla uczelni regionalnych wraz z nową ustawą, z nowymi przepisami.
Ja takiego niebezpieczeństwa nie widzę. Owszem, mamy taką ścieżkę, żeby zostać uniwersytetem badawczym, ale to są tak naprawdę bardzo małe pieniądze, maksymalnie można dostać więcej o 10% niż budżet łączny na naukę i dydaktykę. Ale jest osobny program na to, żeby tak jak my to nazywamy - budować takie wyspy doskonałości wewnątrz poszczególnych regionów. Ja sam pochodzę z nie największego Uniwersytetu Gdańskiego, także mi bardzo zależy, żeby nauka na przykład na Uniwersytecie Gdańskim czy białostockim, gdzie jesteśmy, żeby się rozwijała dobrze. Na przykład w Gdańsku mamy najlepszą informatykę kwantową na świecie, a więc można zbudować ekscelencję naukową w regionie.
A może wpisać od razu do ustawy, skoro jest taki silny związek pomiędzy jakością środowiska naukowego a rozwojem gospodarczym, że każdy region musi mieć uczelnię techniczną, uniwersytecką, medyczną, po to żeby rozwijać regiony, po to żeby byli kompetentni ludzie.
Ja nie wiem czy aż tak powinno się to wpisywać. Zresztą przyjeżdżamy tu do Uniwersytetu w Białymstoku właśnie z propozycją budowania współpracy między uniwersytetami, współpracy między poszczególnymi wydziałami czy instytutami. Ja uważam na przykład, że bardzo źle się stało na początku lat 50., że nauki medyczne oddzielono od uniwersytetu, to był kiedyś uniwersytet. I te uniwersytety, które się połączyły, na razie to jest jeden, ale na przykład w Gdańsku mamy wspólny wydział biotechnologii między akademią medyczną i uniwersytetem, oceniany na A plus, a więc bardzo dobrze. Te jednostki są bardzo dobre i one pomagają w tych rankingach uczelni piąć się do góry. Czyli ja bym nie mówił, że musi być i techniczna, i medyczna, i uniwersytet, tylko że muszą być silne ośrodki naukowe w danym regionie.
Czyli jednak można by to wpisać do ustawy?
Jest wpisane, w tym sensie, że jest program ekscelencji naukowej dla środowisk regionalnych.
Nie ma zagrożenia?
Zagrożeniem to my jesteśmy sami tak naprawdę, dlatego że jeżeli będziemy tych młodych ludzi, obojętnie czy to jest na Uniwersytecie Jagiellońskim czy w innym uniwersytecie, będziemy oszukiwać, że ich coś uczymy, nie będziemy ich uczyć na dobrym, bardzo dobrym poziomie, to wtedy to jest problem. Musimy się zastanowić, czy nasze dzieci, nasze wnuki powinny uczyć się tu czy tam. Musimy w ten sposób traktować, więc róbmy dobrą naukę, uczmy dobrze młodych ludzi i obojętnie, gdzie oni tę naukę uzyskają - bardzo dobrze. Ja skończyłem Uniwersytet Gdański i nie wstydzę się tego.
Ale także przy okazji był pan na uczelni medycznej, to razem się łączy, bo mamy teraz do czynienia - z jednej strony jest specjalizacja, ale z drugiej różnorodne interdyscyplinarne dyscypliny zyskują.
Tak, będziemy mówić takim programie, nazywa się TeamNet od słowa network, czyli budowanie współpracy i to w obrębie przynajmniej dwóch dziedzin naukowych. A więc my chcemy dać takiemu miejscu 20 milionów złotych na budowanie zespołów w ramach dwóch różnych dziedzin naukowych, a więc medycyna, biologia, fizyka, chemia, matematyka. Chcemy, żeby ludzie ze sobą współpracowali, bo to tak naprawdę jest dla dobra tych studentów. Ja będąc studentem fizyki bardzo chciałem, jak byłem młody, studiować na przykład filozofię. To było niemożliwe w latach siedemdziesiątych, ale filozofia przyrody mnie bardzo interesowała. Każdego studenta może zainteresować coś innego. Te mury między wydziałami, które żeśmy stworzyli, przeszkadzają przede wszystkim studentom. Ja jestem zwolennikiem tego, żeby student głosował nogami, gdzie przychodzi na wykłady, to jest moim zdaniem też bardzo ważne.
Czyli budowanie sieci, budowanie różnych zespołów interdyscyplinarnych, to jest taka przyszłość także polskiej nauki.
Są uniwersytety w Stanach Zjednoczonych, które nie mają żadnych wydziałów. Tam jest na przykład globalne ocieplenie, w związku z tym i fizycy, i geolodzy, i biolodzy zajmują się taką tematyką. To jest zresztą interdyscyplinarna tematyka sama w sobie.
Ale my na razie jesteśmy przywiązani do struktur.
My jesteśmy przywiązani do struktury i do definicji. Jak ja jestem fizykiem, to muszę być fizykiem... Ja skończyłem jej fizykę i biologię, a pracuję w tej chwili w medycynie - ja właśnie nie wiem kim ja jestem.
I to jest przyszłość?
Ja uważam, że tak, byleby to wykonywać na odpowiednio wysokim poziomie, bo najgorszym byłaby sytuacja gdybym był najlepszym fizykiem wśród biologów i najlepszym biologiem wśród fizyków, a w sumie byłbym sobie naukowcem, no to wtedy to jest coś, co nie powinno mieć miejsca.