Radio Białystok | Gość | dr Katarzyna Sztop-Rutkowska - kandydatka na prezydenta Białegostoku
- Brak ładu przestrzennego w Białymstoku - wydaje mi się, że jest to jeden z największych problemów. Nie szanuje się też przestrzeni zabytkowej - mówi socjolożka dr Katarzyna Sztop-Rutkowska.
Społeczniczka i socjolożka dr Katarzyna Sztop-Rutkowska będzie kandydować na prezydenta Białegostoku. Staruje z poparciem Inicjatywy dla Białegostoku - to oddolny ruch, który tworzą m.in. miejscy aktywiści.
W swojej kampanii Katarzyna Sztop-Rutkowska będzie stawiała na spotkania z mieszkańcami i różnymi środowiskami. Chce postawić m.in. na solidarność międzyludzką, współpracę i lokalną gospodarkę.
Dotychczas oficjalnie start w jesiennych wyborach na prezydenta Białegostoku zapowiedział kandydat Zjednoczonej Prawicy poseł Jacek Żalek, były senator PO i były wiceprezydent Białegostoku Tadeusz Arłukowicz, który będzie kandydatem Kukiz'15 oraz kojarzony wcześniej z partią Wolność Marcin Sawicki z komitetu "Kocham Białystok".
(PAP)
Lech Pilarski: Czy jest pani za połączeniem politechniki i uniwersytetu?
dr Katarzyna Sztop-Rutkowska: Jestem w związkach zawodowych na uczelni i z tego, co wiem, niestety informacji na temat konsekwencji tego połączenia jest tak mało, że bardzo trudno ocenić, jakie będą skutki. Wydaje się być to jednak bardzo ryzykowne i przede wszystkim związane też z tym, że nie wiadomo, ile będzie zwolnień, nie wiadomo, czy naprawdę ten potencjał będzie większy.
Czy lepiej byłoby, gdyby te uczelnie były połączone?
Wydaje mi się, że raczej nie. Wolałabym, żeby to były dwa oddzielne byty. Jest to też nawet kwestia zarządzania. Na pewno lepiej się zarządza mniejszą instytucją niż dwiema ogromnymi.
Poza tym jak tu porozmawiać z inżynierem?
Akurat myślę, że to by się przydało. Zawsze jestem za tym, żeby łączyć - również w nauce - bardzo różne perspektywy. Interdyscyplinarność jest zdecydowanie świetna. I jak najbardziej jestem za tym, żebyśmy rozmawiali - z inżynierem również.
Czy taki numer, który został wykonany w ostatni poniedziałek, to będzie w przyszłość Białegostoku pod pani wodzą? Chodzi o różnorodne akcje, takie rozgrywanie z góry wiadome.
Chodzi tu o apel solidarności z protestującymi w Sejmie. Rzeczywiście jako Inicjatywa dla Białegostoku zaapelowaliśmy do radnych miasta, by taki akt solidarności był.
To ładnie z górki wygląda, ale w szczegółach to się tak różniło, że cała akcja się rozbiegła.
Jasne. Zrobiliśmy błąd logistyczny - nie rozdaliśmy tego na papierze rano. W rzeczywistości jednak potoczyło się to tak, że wydaje mi się, że konsekwencje są bardzo emocjonalne, niepotrzebne. I mam wrażenie, że zaczęła się niestety bardzo brzydka i brudna kampania wyborcza. Nad czym ubolewam, dlatego że w sprawie osób niepełnosprawnych - również w Białymstoku, na poziomie samorządowym - jest bardzo wiele rzeczy do zrobienia.
To jest zadziwiające, że czekamy na rozwiązania centralne a nie próbujemy wprowadzać różnorodnych rozwiązań samorządowych. Przecież powinniśmy się sami rządzić. Jakie są pani pomysły? Już dawno można było potraktować niepełnosprawnych na przykład jako takie swego rodzaju poletko doświadczalne, żeby przetestować wszystkie rozwiązania, które będziemy stosować wobec bardzo starych ludzi. Tych będzie już niedługo w Białymstoku ok. 100 tys. Też tego nie zrobiliśmy, bo czekamy na kasę z Warszawy.
Niestety brakuje w Białymstoku takich systemowych rozwiązań. Są jakieś elementy, ale tutaj nie da się tego tak zrobić. W przypadku osób niepełnosprawnych - ale również ich opiekunów, bo to jest pewna całość - i osób starszych, bo bardzo często one opiekują się na przykład swoimi niepełnosprawnymi dziećmi - w Białymstoku ten problem jest zupełnie nierozwiązany.
To jest chociażby kwestia mieszkalnictwa. Istnieje coś takiego jak mieszkalnictwo wspierane. Jest sytuacja, kiedy na przykład rodzic umiera i dorosłe dziecko nie musi iść do domu opieki społecznej, ale zostaje u siebie albo przychodzi do takiego domu, gdzie są asystenci, gdzie czasami są też inne osoby niepełnosprawne i razem mieszkają, ale w swoim miejscu zamieszkania.
Jest to cała kwestia domów opieki społecznej. W Polsce przeciętnie w domu opieki społecznej mieszkają 104 osoby - jest to bardzo, bardzo dużo. Na świecie kierunek jest zupełnie inny. Mówi się o deinstytucjonalizacji takiej opieki. Chodzi o to, żeby osoba niepełnosprawna czy osoba starsza miała prawo zamieszkać i zostać w miejscu, w którym mieszkała do tej pory, wśród ludzi, których zna, żeby miała oczywiście wsparcie i opiekę na przykład w formie asystentury. I to naprawdę jest najlepsze rozwiązanie.
Jakie jeszcze pomysły ma pani na Białystok?
Jeśli chodzi o takie szczegółowe pomysły, to one się pojawią w momencie, kiedy będzie kampania, bo tak naprawdę teraz kampanii prowadzić nie możemy.
Natomiast te pomysły wynikają z naszej działalności. Chociażby to, żeby na każdym osiedlu było centrum aktywności społecznej. Mamy CAS przy ul. Św. Rocha - takie główne miejsce. Bardzo się cieszę. Natomiast tak naprawdę powinniśmy myśleć o tym, żeby na każdym osiedlu było takie miejsce, gdzie mieszkańcy się spotykają.
Zresztą mieszkańcy do mnie już się zwracają - ostatnio z Dojlid Górnych, że potrzebują takiego miejsca dla osób starszych, też dla młodzieży.
Druga sprawa to kwestia rozwoju gospodarki. Wiem, że wszyscy się tym interesują i wszystkim na tym bardzo zależy. Ja bardzo dobrze znam branżę technologiczną i wiem, jak ogromny potencjał jest w Białymstoku. Jestem przekonana, że powinniśmy zwrócić uwagę na tę branżę, wspierać małe i średnie przedsiębiorstwa.
Brać w ręce łopaty i kopać Dolinę Krzemową?
Puszczę Krzemową. I tutaj dochodzimy do kolejnej rzeczy. Ta Puszcza Krzemowa to zieleń w mieście. Wydaje nam się bardzo często, że Białystok jest bardzo zielony. W centrum mamy piękne parki, natomiast na osiedlach - zwłaszcza tych, które nowo powstają - niestety tej przestrzeni i zieleni jest bardzo mało.
Nie ma gdzie pospacerować.
No nie ma. Wystarczy przyjść w niedzielę w ciepły dzień na Planty i tak naprawdę nie ma gdzie usiąść, można powiedzieć, że jest ciasno.
Nie ma się co dziwić, jak 300 tys. ludzi przyjeżdża do jedynego wielkiego parku w mieście.
No tak. Niestety prawda też jest taka, że miasto robi różne dziwne ruchy, jeżeli chodzi o przestrzeń zieloną. Ostatnio mieliśmy kwestię Lasu Solnickiego. Niestety prawdopodobnie pod pas startowy zostanie wyciętego znacznie więcej lasu. Mam wrażenie, że tutaj miejska polityka dotycząca zieleni jest bardzo nieprzemyślana.
Jak pani obejmie stanowisko, nadal będzie rządziła deweloperka? Czy znajdzie się inne rozwiązanie, jeśli chodzi o rozwój przestrzenny miast?
Wydaje mi się, że jest to jeden z największych problemów - tzn. brak ładu przestrzennego w Białymstoku. Wystarczy się przejść po centrum i widzimy, że nagle wyrasta blok, nie wiadomo skąd i zupełnie nieadekwatnie do otoczenia.
Nie szanuje się też przestrzeni zabytkowej - władze podejmują złe decyzje, sprzedając na przykład zabytki, które następnie zostają wyburzane. Mieliśmy ostatnio przypadek na Bojarach.
Dla mnie jest bardzo ważne - i tutaj chociażby można wykorzystać nowe technologie - to, żeby mieszkańcy byli bardzo szybko i skutecznie informowani o tym, że na przykład gdzieś obok planowane są nowe budowy. Są takie portale na świecie, można bardzo prosto to zrobić. Wystarczy tylko chcieć.
Żeby rządzić, trzeba umiejętnie współpracować z mieszkańcami. A teraz samorządy - przynajmniej odnoszę takie wrażenie - robią wszystko, żeby się od rządzonych oddzielić. Nie próbują informować albo się uchylają od odpowiedzi, i tak dalej. Trzeba będzie także przeorać świadomość urzędników samorządowych.
Jak najbardziej. Chociaż wydaje mi się, że tutaj po prostu brakuje woli politycznej. Przykład idzie z góry albo też można powiedzieć, że ryba psuje się od głowy. Jestem przekonana o tym, że jeżeli dla prezydenta i jego najbliższego otoczenia priorytetem będzie polityka informacyjna i otwartość na mieszkańców, to również urzędnicy będą tak działać.
Urzędnicy tak naprawdę wykonują polecenie służbowe, więc trudno od nich wymagać, żeby działali na własną rękę. Widzę zdecydowanie, że w Białymstoku brakuje dobrej informacji, brakuje przejrzystości podejmowania decyzji. I na pewno bardzo chciałabym to zmienić.
Są gotowe pomysły, naprawdę nie trzeba wywarzać otwartych już drzwi. Chociażby spacery z mieszkańcami. Chcę bardzo zaprosić wszystkich mieszkańców. Będziemy o tym informować poszczególne osiedla. 28 osieli - na wszystkich będziemy się spotykać z mieszkańcami, spacerować i rozmawiać o ich potrzebach.