Radio Białystok | Gość | Ireneusz Mamrot - trener Jagiellonii Białystok
- Gramy o marzenia - mówi szkoleniowiec białostockiej drużyny. Piłkarze Jagiellonii zagrają w niedzielę o pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski.
Wygrana żółto-czerwonych z Wisłą Płock przy Słonecznej nie gwarantuje pierwszego miejsca w lidze - jeszcze w Poznaniu Lech musi pokonać Legię Warszawa. Ale drużyna zrobi wszystko, by mogły się spełnić sportowe marzenia.
Z Ireneuszem Mamrotem rozmawia Marek Gąsiorowski
Ireneusz Mamrot: Myślę, że w polskim futbolu klubowym niewielu trenerów grało taki mecz. Tym bardziej ja, kiedy przyszedłem z niższej ligi.
Mimo wszystko dla klubów trudniejszymi meczami są te bezpośrednio o utrzymanie. Uważam, że ciężar gatunkowy meczu takiego jak Piast - Termalica jest jeszcze większy. Tylko proszę tutaj nie myśleć, że ktoś coś nie chce - chodzi o to, że tam spada się do niższej klasy rozgrywkowej i to jest coś, co później ma wpływ czasami na wieloletnie funkcjonowanie klubu. Tu można tylko zdobyć. My już nie możemy nic stracić, mamy na dzisiaj drugie miejsce. Oczywiście nie zadowalamy się tym, ale nie wszystko też jest w naszych nogach i rękach.
Jedno wiem - na pewno tutaj presja nikogo nie przerasta.
Ten mecz będzie trudniejszy pod względem piłkarskim czy mentalnym? Rywal też wyjdzie dość mocno zmotywowany, bo ma konkretną stawkę do osiągnięcia.
Mimo że jest duże obciążenie mentalne dla obu zespołów, to jednak pod względem piłkarskim. Dyspozycja Wisły wiosną jest na pewno wysoka. Pokazali to u nas w Białymstoku. Z tym że różnica jest taka, że nam się wówczas zaczęła seria zdecydowanie słabszych punktowo meczów. A i też gra na pewno nie wyglądała tak jak wcześniej i jak wygląda obecnie. Jesteśmy w lepszej dyspozycji.
Ale uważam, że zadecydują tylko i wyłącznie kwestie piłkarskie. Nastawienie mentalne też jest oczywiście ważne, ale ani jeden, ani drugi zespół "nie pęknie".
Zawodowcy na boisko z jednej i drugiej strony, grający swoje.
Gramy o marzenia. Nie mogą być nogi powiązane, jak się o coś takiego gra. Po to się całe życie trenuje, żeby w takich meczach grać.
My już wiosną byliśmy kilka razy pod presją, natomiast Wisła Płock cały czas grała jakby na luzie, nikt od nich niczego nie wymagał, nie oczekiwał. Po raz pierwszy są w takiej sytuacji. Przy dobrych wynikach na innych boiskach remis da im puchary, ale może też im tego nie zagwarantować, także muszę zagrać o zwycięstwo. Po raz pierwszy mają taką świadomość, że strata punktów oddali ich od celu, który sobie pewnie w ostatniej fazie sezonu założyli. Teraz na pewno będą zdeterminowani. Sam jestem ciekaw, jak to na nich wpłynie.
Wisła nie może tego meczu przegrać i musi szukać szans na wygraną. To, przekładając na piłkarski język, oznacza bardzo ostrożną defensywę i szukanie okazji do kontr. Jagiellonia też musi się odpowiednio do tego ustawić.
Tutaj Wisła wygrała mecz z nami. Nastawili się mocno na stałe fragmenty gry, po dwóch nam strzelili bramkę, a trzecią po szybkim ataku. Pamiętam doskonale ten mecz i uważam, że bardzo dobrze graliśmy. Mieliśmy dwie dobre sytuacje, może nie stuprocentowe, ale dobre. Później pierwszy stały fragmenty gry, i to jeszcze blisko środka boiska - nie miała prawa ta bramka paść, nie mieliśmy prawa jej stracić. Ale popełniliśmy błąd, tego już nie cofniemy.
Musimy być na to przygotowani. Wisła dysponuje na pewno szybkimi skrzydłami, my też. Chodzi mi o to, że pewnie oni bardziej będą chcieli grać z kontry. Chociaż może będą próbowali nas zaskoczyć i od początku zagrać na przykład wyżej. No ale nie siedzę w głowie trenera. Musimy być przygotowani na to, że Wisła będzie grać zarówno atakiem szybkim, jak i tym, że będą chcieli wyżej podejść.
Ostatnie treningi będą pewnie bardzo poglądowe? Przede wszystkim taktycznie.
Wprowadzający w piątek i sobotę - wszystko na pewno będzie już oparte na taktyce. Ale nie tylko, bo trzeba też dopilnować inne rzeczy. Przede wszystkim nie może zabraknąć ćwiczeń, żebyśmy troszeczkę pouderzali, żeby zawodnicy cały czas mieli czucie piłki. I żebyśmy byli skuteczni, bo to będzie klucz. Nie ma meczu, w którym nie stwarzamy sytuacji. Natomiast najważniejsze jest, żebyśmy potrafili je wykorzystywać. W ostatnich meczach to było na dobrym poziomie i obyśmy tę tendencję utrzymali do meczu w niedzielę.
Mówimy o marzeniach - Lech Poznań gra z Legią i tak naprawdę on już nie ma, o czym marzyć, bo tam jest wszystko jasne. Nie będzie ani lepiej, ani gorzej. Będzie Liga Europy. Czy ta drużyna jest w stanie na tyle się zmobilizować, żeby pokazać sportowy charakter? Jedyne, co przychodzi na myśl, to wizerunek w oczach kibiców.
Zawsze odpowiadam na to pytanie trochę przewrotnie. Gdyby była podobna sytuacja w Białymstoku, na szczęście nie ma, i - nawet gdybyśmy byli w środku tabeli - przyjechałaby tutaj Legia, to każdy wie, jak ten mecz by wyglądał. Dla nas nie miałoby znaczenia, że jesteśmy na takim a nie innym miejscu. W Białymstoku z Legią gra się zawsze o zwycięstwo i to samo jest w Poznaniu.
Najważniejszy mecz w sezonie i to, jaki będzie wynik, tego nie wiemy, ale jestem przekonany, że Lech podejdzie z zaangażowaniem do spotkania. Dlatego tak ważne jest to spotkanie u nas, żebyśmy potrafili wygrać.
Może być taka sytuacja, że Legia nie wygra, a Jagiellonia - odpukać - na przykład zremisuje ten mecz - frustracja byłaby pewnie ogromna.
Na pewno. Nie ma się co oszukiwać - każdy zdaje sobie sprawę, że trzeba różne scenariusze zakładać. Na pewno mniejszy ból sprawiłby scenariusz, kiedy my wygrywamy i Legia wygrywa czy nawet remisuje, bo im to wystarczy. Wówczas wiemy, że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe z naszej strony.
Natomiast wiadomo, że ból byłby ogromny, gdyby Legia przegrała i my nie zdobylibyśmy 3 punktów. Także zdajemy sobie z tego sprawę, ale to jest piłka nożna i oprócz tego, że wyjdziemy mocno zaangażowani i na pewno dobrze przygotowani do meczu, to zawsze wynik jest sprawą otwartą.
Nikt nie może nikomu obiecać przed meczem, że go wygra. Możemy tylko obiecać, że zrobimy wszystko, by ten mecz wygrać.
Jaki jest stan emocjonalny przed meczem z Wisłą Płock? Taki jak przed każdym meczem ligowym?
Myślę, że szybsza akcja serca była przed meczami z Legią i z Lechem, dlatego że wówczas porażka w którymś z tych meczów definitywnie skreślała nasze szanse. No może dawała czysto teoretyczne, ale nie oszukujmy się - jak były dwa mecze do końca i sześć punktów straty, to odrobienie tego jest praktycznie niemożliwe. Tam ciężar gatunkowy był większy.
Tu został nam ostatni mecz - to nie jest też oczywiście zwykłe spotkanie ligowe o 3 punkty. To jest coś więcej. Na pewno ta adrenalina jest trochę większa, ale to jest takie pozytywne. Czasami jest tak, że jeżeli wiadomo, że stawka jest bardzo duża, to emocji jest więcej. Ale jako trener muszę nad tym mocno panować. Nie mogę wprowadzać nerwowości, bo to się udziela zawodnikom. Podchodzę do tego meczu ze spokojem i cieszę się, że będzie komplet publiczności. Kibice potrafią bardzo mocno pomóc i oczywiście liczymy na to, że w tym meczu też tak będzie, a my zrobimy wszystko, żeby wygrać.
Czego życzyć drużynie i trenerowi?
Piłkarskiego szczęścia - nic więcej.