Radio Białystok | Gość | Jarosław Zieliński - wiceminister spraw wewnętrznych i administracji
"Nikt racjonalnie myślący dzisiaj już chyba nie wierzy, że tak potężny samolot spadł na ziemię z wysokości drzewa i rozbił się na 60 tysięcy kawałków".
Po 10 kwietnia 2010 roku stanął na czele kilkuosobowej grupy, która gromadziła dokumenty na temat wylotu polskiej delegacji do Smoleńska. Potem był wiceprzewodniczącym zespołu kierowanego przez Antoniego Macierewicza. Osobiście znał większość tych, którzy zginęli, a z Lechem Kaczyńskim przez lata blisko współpracował. O tym, a także o pomyśle nadania suwalskiej szkole imienia Krzysztofa Putry z Jarosławem Zielińskim rozmawia Tomasz Kubaszewski.
Tomasz Kubaszewski: 8 lat od tragedii i nie znamy stuprocentowej odpowiedzi na żadne z najważniejszych pytań. Czy pan jako osoba, która wspierała Antoniego Macierewicza w dochodzeniu prawdy o Smoleńsku, pełniąc funkcję wiceprzewodniczącego zespołu dysponuje może nieznaną, czy też nie ujawnioną do tej pory wiedzą?
Jarosław Zieliński: Ja byłem w drugiej części prac tego zespołu wiceprzewodniczącym tegoż parlamentarnego zespołu, ale wcześniej kierowałem takim zespołem na początku, zaraz po katastrofie. Wtedy skupiliśmy się głównie na gromadzeniu dokumentów, które były dostępne, dostępne z trudem dodajmy, bo kancelaria prezydenta ich łatwo nie chciała przekazywać.
Otrzymaliśmy cały szereg istotnych dokumentów, które będą miały znaczenie na pewno przy opisie w tym końcowym raporcie, który - mam nadzieję - kiedyś wreszcie powstanie, oby powstał jak najszybciej. Ale mamy tutaj ogromne trudności związane z konsekwencjami tego, co zrobił ówczesny premier z 2010 roku Donald Tusk, mianowicie zostawił wszystko Rosji, no i teraz to wszystko oczywiście ma swoje konsekwencje. Potem Rosjanie ogłosili fałszywy, karygodny raport Tatiany Anodiny, Polska Komisja Badania Wypadków Lotniczych na czele z ówczesnym ministrem Jerzym Millerem te kłamstwa powtórzyła, no i poszło to wszystko w świat.
Zdaje pan sobie sprawę, że dla pewnej części Polaków przyczyną było to, że pijany generał kazał lądować pilotom we mgle.
To było jedno z tych bolesnych kłamstw, które były upowszechniane. Mam nadzieję, że dzisiaj Polacy tak nie myślą, że nikt tak nie myśli, bo kłam został temu wystarczająco mocno zadany. Ale czy na świecie gdzieś jeszcze nie kołaczą się tego typu echa - trudno przesądzić. Kłamstwo powtórzone wielokrotnie żyje później dosyć długo i ciężko je wyprostować. Ale nikt, kto myśli racjonalnie, nie wierzy ani w to, że mógł samolot tak ciężkiej konstrukcji spaść z wysokości mniejszej niż drzewo, jeżeli rzeczywiście by zahaczył o tę brzozę słynną i rozbić na 60 tysięcy kawałków, a na tyle się właśnie rozbił; i nikt chyba nie wierzy już w to, że ktoś naciskał na to, żeby lądować.
Wyczytałem niedawno, że wywiady przynajmniej trzech sojuszniczych państw dysponują wiedzą oraz nagraniami, które do tej prawdy mogą nas przybliżyć, ale nikt o te materiały nie występuje. Ma pan jakąś wiedzę na ten temat?
To są trudne sprawy w relacjach międzynarodowych i wywiadowczych. Mnie się osobiście wydaje, że takie materiały istnieją, natomiast kto je tak naprawdę ma, kto nimi dysponuje i w jakich okolicznościach będzie w stanie je udostępnić - to jest bardzo trudna sprawa, bo pamiętajmy o tym, że nam bardzo na tej prawdzie zależy, jest to nasz żywotny interes, wielkie cierpienie, wielki ból, ale w polityce międzynarodowej inne państwa prowadzą swoje kierunki tej polityki, mają swoje interesy także. Ja jestem realistą - nie będzie to łatwe.
Jakiś czas temu mówiło się, że ostateczne przyczyny tragedii może poznamy w kwietniu tego roku, ten termin nie jest już, jak wiadomo, aktualny. Kiedy więc, a może nigdy nie uda się ustalić wszystkiego ze stuprocentową pewnością?
Jestem przekonany, że się uda, ale rzeczywiście brak dowodów bardzo istotnych dla tej sprawy, brak dostępu do nich powoduje, że to wszystko się, jeżeli chodzi o całość obrazu - oddala. Ale cząstkowy raport jest przygotowywany, już jest przygotowany, już jest gotowy. To nie będzie całkowita, komplementarna, pełna końcowa wersja, bo właśnie są te przeszkody, o których mówię, ale postęp jednak w badaniach okoliczności i przyczyn katastrofy jest, zarówno postęp polegający na tym, że dokonano próby rekonstrukcji podobnego samolotu w warunkach teoretycznych, naukowych, ale zbliżonych parametrami do tego, co miało miejsce w Smoleńsku i przeprowadzone zostały badania naukowe w oparciu o bardzo daleko zaawansowane techniki komputerowe.
To wszystko przybliża nas do obrazu bardzo prawdopodobnego, ale oczywiście jesteśmy też pełni ostrożności z wyrokowaniem, jeżeli chodzi o ostateczne stwierdzenia, no bo to musi być udowodnione ponad wszelką wątpliwość naukowo tak, żeby nikt nigdy nie mógł dalej wersji, która zostanie sformułowana, niezależnie od tego jaka ona będzie, podważyć.
Dla pana tragedia sprzed 8 lat miała zdaje się podwójny wymiar, taki jak dla wszystkich normalnych Polaków, ale też dodatkowy osobisty, stracił pan przyjaciół. W polskiej polityce, regionalnej nawet brakuje dzisiaj takich ludzi, jak choćby Krzysztof Putra.
Zdecydowanie brakuje, to jest w ogóle wielka strata dla Polski, dla regionu, dla mnie także w wymiarze osobistym, bo wielu spośród tych, którzy zginęli w Smoleńsku znałem i z nimi przez całe lata współpracowałem. Takim najbliższym moim kolegą, nie tylko w polityce można powiedzieć, a także w regionie, bo pochodził przecież stąd, był rzeczywiście wicemarszałek Sejmu, wcześniej wicemarszałek Senatu - pan Krzysztof Putra. Pochodził przecież z gminy Raczki, z miejscowości Józefowo, potem mieszkał w Białymstoku, ale to był człowiek z tej ziemi, tutaj kończył szkołę.
Nawiasem mówiąc, ja się zwróciłem parę lat temu do tej szkoły, do jej dyrekcji, do rady pedagogicznej, z prośbą żeby rozważono nadanie imienia tej szkole - to jest Zespół Szkół Technicznych w Suwałkach. Nie otrzymałem nawet odpowiedzi. Dla młodzieży taki wzór człowieka, który stąd wyrasta, kończy ich szkołę i dochodzi do tak wysokich, państwowych zaszczytów, jest tak szanowanym człowiekiem, że dostaje wiele tysięcy głosów w wyborach parlamentarnych i to wielokrotnie, to jest naprawdę dobry wzorzec. Mam nadzieję i proszę o to - o pochylenie się nad tą sprawą całe społeczności Zespołu Szkół Technicznych, żeby można było nadać imię Krzysztofa Jakuba Putry tej szkole.
Bardzo blisko współpracowałem z wieloma - z Przemkiem Gosiewskim, ze Zbyszkiem Wassermannem, z samym panem prezydentem Lechem Kaczyńskim w czasach gdańskich, w czasach warszawskich. Były to bardzo bliskie kontakty i współpraca, naprawdę blisko pana prezydenta, czułem wielki zaszczyt, że mogę z nim pracować w Komisji Krajowej Solidarności i potem Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawy.
Ci, którzy byli z naszego obozu politycznego, także inni spoza tego obozu, nawet przeciwnicy polityczni, ale to byli ludzie, którzy o coś walczyli, do czegoś dążyli. Żałuję, bardzo żałuję, to jest wielka strata dla całego polskiego państwa i polskiego narodu, że nawet w imię tego, że tam zginęli właśnie nie tylko przedstawiciele jednej opcji, ale właśnie wszystkich opcji politycznych, ówczesny rząd Platformy Obywatelskiej i PSL, Donalda Tuska tak zlekceważył tę sprawę prawdy i pamięci, że zamiast walczyć o prawdę i pamięć to, można powiedzieć, że próbował doprowadzić do zbezczeszczenia tej pamięci, jej zlekceważenia, a kłamstwo rosyjskie przyjęto za prawdę.