Radio Białystok | Gość | Józef Mozolewski - przewodniczący podlaskiej "Solidarności"
"Ograniczenie handlu w niedziele to będzie sprawdzian, czy przestrzegamy prawa, czy nie. Sprawdzian będzie skierowany do managementu, który zarządza różnego rodzaju sieciami. Nie sądzę, że będą na tyle odważni, żeby w sposób oczywisty łamać prawo".
11 marca to pierwsza niedziela, kiedy handel będzie ograniczony, choć np. nie wszystkie galerie będą zamknięte. O tym z przewodniczącym Zarządu Regionu Podlaskiego NSZZ "Solidarność" Józefem Mozolewskim rozmawia Lech Pilarski.
Nie odnosi pan takiego wrażenia, że mamy teraz narodowy sport, jak obejść ograniczenie handlu w niedzielę?
Józef Mozolewski: Jest to śmieszne, nie ulega żadnej wątpliwości. Bo po pierwsze to dzisiaj jest piątek a dopiero w niedzielę staniemy oko w oko z ustawą i zobaczymy, jak to będzie wyglądało. Myślę, że żyjemy w państwie prawa. Jest ustawa, jest prawo i nie wierzę w to, że będą tacy odważni, którzy będą próbowali łamać prawo.
Na donosik można będzie liczyć, bo już Państwowa Inspekcja Pracy uruchamia specjalny telefon.
Ale to może nie chodzi o kwestię donosiku, tylko szanowanie prawa. Pamiętam w nieodległym przecież czasie różnego rodzaju akcje na terenie naszego kraju, gdzie wiele osób krzyczało "prawo, prawo, prawo". To będzie sprawdzian, czy przestrzegamy prawa, czy nie. Chociaż wydaje mi się, że tutaj ten sprawdzian będzie skierowany do managementu, który zarządza różnego rodzaju sieciami. Managementu polskiego, bo pomimo że są to sieci zagraniczne, to management jest polski. Nie sądzę, że będą na tyle odważni, żeby w sposób oczywisty łamać prawo.
Na przykład Atrium Biała będzie czynne. Poza tym, czy pracownicy handlu będą zadowoleni z ograniczenia handlu w niedzielę? Przecież będą musieli dłużej pracować w piątek, w sobotę.
Raz jeszcze powtarzam - zobaczymy. Myślę, że dobrze by było spotkać się po niedzieli.
Czy będziecie zbierać informacje?
Wystarczy przejechać się w niedzielę po mieście i zobaczyć, jaka jest sytuacja czy to w kontekście Białegostoku, czy innych miast, w których funkcjonują sklepy wielkopowierzchniowe.
Jeśli chodzi o kwestię pracownicze, zobaczymy. My jako Komisja Krajowa w ubiegłym tygodniu dyskutowaliśmy na ten temat. Podjęliśmy stosowne stanowisko w tej sprawie, upoważniające przewodniczącego Komisji Krajowej do tego, że jeżeli będzie ewidentne łamanie prawa ze strony managementu sklepów wielkopowierzchniowych, to wystąpimy z inicjatywą do rządu o ewentualne doregulowanie tej ustawy.
Wielu ekspertów mówi, że jest dziurawa.
Jeśli to nazwać ustawą dziurawą, że ktoś ma taki pomysł, że sklep będzie czynny do godziny 23:30, to wniosek z tego taki, że trzeba ręcznie regulować. Że trzeba w ustawie napisać w sposób jednoznaczny, że sklepy będą mogły na przykład w sobotę być otwarte do 21:00 czy do 20:00, natomiast w poniedziałek otwarte od 7:00.
Jeżeli wszystko mamy ręcznie regulować, to w pewnym sensie nie mamy do siebie nawzajem zaufania. Bo tutaj nie chodzi o kwestie pracowników, ale wiadomo, że chodzi o wielki biznes, i to biznes nie nasz, tylko ściągnięty. Jest wielki krzyk, wielki lament, bo coś się stanie, co spowoduje zawalenie się gospodarki polskiej.
Może być problem w Białymstoku, może być problem w Suwałkach, może być problem w miejscowościach nadgraniczny. Wiele osób przyjeżdżało, robiło zakupy - to jest 10 miliardów rocznie albo i więcej, jeśli chodzi o obroty przygraniczne. Czy ograniczenie handlu nie spowoduje osłabienia gospodarki Podlasia już i tak słabej?
Wielokrotnie rozmawialiśmy w tym studiu na temat ograniczenia handlu, który w Polsce był wprowadzony. Bo nie oszukujmy się, przecież wiemy, że ileś tam niedziel czy świąt jest wolnych. I przed każdą taką akcją był lament, krzyk, że tutaj, szczególnie w Białymstoku, na Podlasiu, w Suwałkach zawali się wszystko, bo nie przyjadą klienci ze Wschodu. Przyjadą. Jeśli nie w niedzielę, to w sobotę zrobią zakupy. To nie ulega żadnej wątpliwości.
Myślę, wręcz jestem przekonany, bo my również różnego rodzaju badania robiliśmy jako inicjatorzy tej ustawy, że będzie wręcz odwrotnie - sprzedaż różnego rodzaju produktów wzrośnie.
Piotr Duda, przewodniczący "Solidarności", na spotkaniu w województwie śląskim zapowiedział, że ograniczanie pracy w niedzielę nie skończy się na handlu. Że będą także działania, by ograniczyć pracę w innych zawodach. To radio nie będzie działało, telewizja? Jak to będzie?
Szanowny panie redaktorze, myślę, że to pytanie zostało postawione dosyć humorystycznie. Tylko proszę się nie dziwić, bo w pewnym sensie historia zatoczyła krąg. 31 sierpnia 1980 roku, kiedy podpisywaliśmy słynne 21 postulatów, na które się wielu teraz z totalnej opozycji powołuje, to przedostatni postulat był, że strona rządowa gwarantuje wszystkie wolne soboty, nie mówiąc o niedzielach, bo niedziele były wolne.
Dzisiaj, niemalże po 40 latach, my ośmieliliśmy się - w kontekście nie widzimisię "Solidarności" tylko w kontekście obrony wartości rodziny - zawalczyć, przepraszam za to słowo, o wolne niedziele w handlu, w którym pracuje dosyć duża grupa przeważnie młodych pań, matek, by mogły sobie w niedzielę - tak jak wielu z nas - skorzystać z tego dobrodziejstwa i być z rodziną w domu, a nie siedzieć, wielokrotnie w pampersie, na kasie w sklepie wielkopowierzchniowym, bo nie ma nawet czasu pójść do pomieszczenia socjalnego.
Czyli będziecie walczyć o ograniczenia?
Być może "walczyć" to nie jest właściwe słowo. Będziemy chcieli poprzez prawo w sposób skuteczny wprowadzać takie reguły gry, które będą satysfakcjonujące dla praktycznie wszystkich pracujących.
Oczywiście panie redaktorze nie da się dla wszystkich zapewnić wolnej niedzieli, bo jakbyśmy żyli, gdybyśmy nie słuchali Radia Białystok, gdybyśmy nie mieli służby zdrowia czy innych służb, które w kontekście zabezpieczenia naszego rodzinnego, indywidualnego muszą funkcjonować i funkcjonują. Tylko też muszą mieć odpowiednią gwarancję właściwego czasu pracy i wynagrodzenia.