Radio Białystok | Gość | prof. Adrian Chabowski - prorektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku
- W centrach symulacji medycznych mamy możliwość powtórzenia, nagrania działania sytuacji z chorym i później odtworzenia przy ocenia - podkreśla prof. Chabowski.
Dziś Dzień Otwarty w Centrum Symulacji Medycznej UMB. Będzie je można zwiedzać od 12:30 do 14:30. Zakupione fantomy i unity dentystyczne niemal idealnie odwzorowują prawdziwych pacjentów. O Centrum Symulacji Medycznej z prorektorem Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku profesorem Adrianem Chabowskim rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Na początek wyjaśnienie - fantomy to mniej więcej wiemy czym są, natomiast unity?
Unity - bardziej nazwa pasuje do unitów stomatologicznych czyli jednostek, gdzie nasi studenci kierunku lekarsko-dentystycznego będą uczyć się, w jaki sposób pewne wypełnienia, pewne zagadnienia zrobić w sposób praktyczny. Czyli unit odnosi się do kierunku lekarsko-dentystycznego, do stomatologii.
A fantom do medycznego?
Najczęściej tak, aczkolwiek są głowy fantomowe, gdzie będą odnosić się nie tylko do lekarskiego, ale pielęgniarstwo, położnictwo, ratownictwo. Głowy, które zawierają już szczęki z zębami będą dla stomatologii.
Te fantomy i unity są tak skomplikowane i tak wieloczęściowe, że mogą łączyć te specjalności.
Zdecydowanie tak. Natomiast jeszcze trzeba byłoby wprowadzić pojęcie symulatorów. Symulator to jest jeszcze bardziej złożona jednostka, symulator oznacza, że jest to praktycznie cały pacjent, który jest sterowany z dyżurki sterującej. Czyli jeszcze inny rodzaj fantomu. To się dzieje w czasie rzeczywistym, bo nasz kontroler z tej kontrolki ma możliwość podglądu czyli widzi, w jaki sposób zachowuje się symulator, fantom, w jaki sposób reaguje grupa studentów, studenci zadają pytania do tego symulatora, fantomu zbierając wywiad.
On odpowiada?
Odpowiada de facto nasz kontroler, który ma podgląd, słyszy tę rozmowę. Tutaj pytania mogą być naprawdę bardzo różne. My musimy nauczyć tej rozmowy z pacjentem, co więcej musimy nauczyć naszego studenta, nie tylko rozmowy, ale wyciągnięcia istotnych informacji bez sugerowania odpowiedzi. Nie możemy sugerować pacjentowi, gdzie go boli, w jaki sposób go boli, bo sugerujemy od razu jednostkę chorobową. Nasz student ma w sposób obiektywny odkryć tę chorobę.
Ale dlaczego jest taki problem, że musicie wprowadzać fantomy, unity, symulatory? Do tej pory, jak się przychodziło do Szpitala Klinicznego w Białymstoku, to wiadomo było, że pojawi się duża grupa studentów, zaczną człowieka "obracać" i uczyć się zawodu.
Po pierwsze - ponad 90% zajęć praktycznych klinicznych pozostaje w klinikach. Czyli to co było w szpitalu - w szpitalu zostaje. Natomiast około 5 do 10% tylko będzie prowadzonych w centrum symulacji medycznej. Dlatego, że w centrach symulacji medycznych mamy możliwość powtórzenia, mamy możliwość nagrania tej sytuacji. Czyli mamy tę rozmowę z symulatorem-pacjentem, mamy możliwość nagrania tego zachowania i później odtworzenia w pokoju, w którym oceniamy, rozmawiamy w jaki sposób to zostało przeprowadzone, co należałoby poprawić.
Czyli taki symulator może być też jednocześnie testem dla kandydata na lekarza?
W którymś momencie tak, bo w tej chwili mamy lekarski egzamin końcowy, który jest egzaminem czysto teoretycznym, testowym, natomiast nie mamy egzaminów klinicznych, praktycznych w takim znaczeniu strukturyzowanych, ściśle określonych, w ściśle określonych, specyficznych warunkach. W tym kierunku będziemy zmierzać, to będą właśnie pewne opisane scenariusze, dla wszystkich takie same na symulatorach medycznych. A z drugiej strony chcemy wprowadzić tego pacjenta symulowanego, który odgrywa rolę chorego i to jest też przepiękne zagadnienie.
Te scenariusze to jest nauczenie się pewnej procedury postępowania, schematu postępowania. Bo jeżeli mówimy o stanach nagłych, a większość sytuacji to będą stany nagłe, to nasz student musi reagować - z całym szacunkiem - jak maszyna niejednokrotnie, czyli bez emocji, w sposób prawidłowy, szybki i tego ma się nauczyć właśnie na symulatorze.
Stąd między innymi te symulatory, które wiążą się z tymi sferami, czyli medycyną ratunkową.
Większość takich sytuacji - resuscytacji, to będą właśnie symulatory, ale żebyśmy też zrozumieli, że centrum symulacji medycznej, to nie tylko ta szybka pomoc. Jeżeli pomyślimy o grupie pacjentów symulowanych, standaryzowanych, naszych aktorów, to tam dla odmiany musimy się nauczyć empatii. Musimy się nauczyć tego, w jaki sposób te informacje wydobyć od pacjenta, ale będziemy się też uczyć, jak informacje - te szczególnie negatywne, niekorzystne - w jaki sposób przekazać. Niejednokrotnie lekarz musi przekazać informację negatywną pacjentowi, rodzinie pacjenta, a jednocześnie próbować przedstawić wszystkie możliwe opcje leczenia do wyboru dla tego pacjenta.
To pacjent decyduje, ale ma być świadomy decyzji czyli powinien umieć wybrać w sposób obiektywny, nieemocjonalny, a lekarz powinien w sposób nieemocjonalny przedstawić wszystkie możliwe dostępne opcje i ma to zrobić profesjonalnie. Tego będziemy uczyć, tego uczymy oczywiście, natomiast ta sytuacja z pacjentem symulowanym jest o tyle dobra, że pacjent symulowany, nasz aktor przedstawi po takiej roli swoje odczucia, czyli przedstawi w jaki sposób się czuł słysząc daną informację od naszych studentów - to zrobili dobrze, to nie było właściwe. Czyli mamy ten feedback z drugiej strony, coś czego w normalnych warunkach klinicznych nie jesteśmy w stanie uzyskać.
Kiedy otworzycie centrum symulacji reformy w służbie zdrowia?
Wszystkie jednostki uniwersytetów medycznych powinny to zrobić wtedy, bo sam Białystok nie da rady, żebyśmy zreformowali cały system.
Bo to też przypomina sytuację pacjenta, żywego, który funkcjonuje i na którym przeprowadza się operacje o nieznanych skutkach.
Zdecydowanie tak, natomiast to nie powinna być rola uniwersytetów, my powinniśmy ewentualnie doradzić co warto zrobić, jakie mamy opcje leczenia systemu, a już ministerstwo powinno sposób racjonalny podejść do tego, że te opcje są dobre, te opcje są złe, a te są śmiertelnym zagrożeniem. Tutaj raczej nie powinniśmy ingerować, a raczej widziałbym siebie jako takie ciało doradcze, a nie ratujące.