Radio Białystok | Gość | prof. Marian Kaźmierkowski - elektrotechnik z Politechniki Warszawskiej
Jaka jest przyszłość pojazdów elektrycznych? Mówi się, że złoża ropy wystarczą na 40-60 lat i co dalej?
Barierą rozwoju aut na prąd jest magazynowanie energii, czyli akumulatory. Jak będzie wyglądał rynek pojazdów elektrycznych - o tym z profesorem Marianem Kaźmierkowskim, wybitnym polskim elektrotechnikiem, rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Jeden z naukowców amerykańskich przewiduje, że za 10-20 lat nastąpi zapaść przemysłu naftowego. Winą obarczył elektryczne pojazdy.
prof. Marian Kaźmierkowski: Trudno powiedzieć, czy to będzie 20 lat. Nie da się tego tak dokładnie skalkulować. Na pewno zbiory ropy naftowej są ograniczone i wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Też jest trudno dokładnie oszacować, bo ciągle są odkrywane jakieś nowe złoża. Mówi się, że ropy wystarczy na 40-60 lat.
Wobec tego w tej chwili nie ma pytania, czy pojazdy elektryczne będą, tylko, kiedy będą.
Jest to ciągle trudny problem, głównie spowodowany magazynowaniem energii, czyli akumulatorami, które dla naszych potrzeb są ciągle za małe.
I za ciężkie.
Za małe, za ciężkie, za drogie. Tutaj jest duże pole dla chemików, którzy wyrażają opinię, że jest możliwe opracowanie baterii, która zapewni zasięg do około 1500 km na jednym ładowaniu dla pojazdów osobowych, ale niedużych. Czy to się spełni, będziemy obserwować.
Natomiast to, nad czym my w tej chwili pracujemy, to jest ładowanie indukcyjne, które jest technologicznie dość skomplikowane. Według firmy Solaris w przypadku autobusów jest o 70 proc. droższe od zasilania na wtyczkę. No ale za to jest bezpieczniejsze, jest niezawodne i jest przede wszystkim łatwe do zautomatyzowania.
I to jest ta druga tendencja, która też może się rozwijać, bo nie będziemy inwestowali w zbyt duże akumulatory, ale na przykład stworzymy takie centra - tunele, metalowe ogrodzenia - przez które będziemy przejeżdżać i w trakcie bezprzewodowo nasz akumulator się naładuje.
Techniczne jest możliwe ładowanie tak zwane dynamiczne, czyli w czasie jazdy, nawet szybkiej. Tyle że trzeba te urządzenia wbudować w asfalt, w jezdnię i to są koszty, które nas limitują, i właściwie jeśli chodzi o Polskę, to nie mamy wytwórcy. Nikt nie oferuje takich indukcyjnych ładowarek. One mogą być instalowane na parkingach, i prawdopodobnie tak będzie. Chyba że rzeczywiście znajdą się akumulatory, które zapewnią na jednym ładowaniu 1500 km, to wtedy tych stacji ładowania po drodze może być mniej.
Jak pan ocenia program, który ma doprowadzić do sprzedaży w naszym kraju 1 mln samochodów elektrycznych?
Ten milion jest hasłem odważnym, ale jest realny, dlatego że prawdopodobnie chodzi o wszystkie pojazdy, a nie tylko samochody osobowe. Jak pan policzy wszystkie autobusy, pojazdy pomocnicze, dostawcze itd., to się uzbiera.
W samym Białymstoku jest zarejestrowanych około 160 tys. pojazdów.
No właśnie. I tutaj jest bardzo duży nacisk na to, żeby iść w tym kierunku. Tym bardziej, że rozwój równolegle rynków alternatywnej energii odnawialnej powoduje, że potrzebne są magazyny energii. I tutaj akumulatory samochodów, jeżeli są w odpowiedniej ilości i podłączone do sieci, to stanowią taki rozproszony magazyn energii. Czyli mamy rozproszoną produkcję energii i rozproszony magazyn - nie trzeba nic budować, wystarczy mieć 4 miliony samochodów.
Jak pana z punktu widzenia własnej specjalności ocenia odwrót w Polsce od energii odnawialnej?
Akurat byłem współautorem takiej ekspertyzy Stowarzyszenia Elektryków Polskich na temat rozwoju elektroenergetyki - "Energia dla pokoleń" - taki był tytuł tego opracowania. To przede wszystkim byliśmy wszyscy za zbudowaniem elektrowni atomowych. Każdy energetyk zawodowiec panu powie, że energetyka odnawialna jest ważna, ale sztywność sieci i utrzymanie parametrów to muszą być te główne duże elektrownie.
Czyli takie filary.
Nie muszą być wielkie, ale muszą być cały czas dostępne. Nawet jeśli nie są obciążone, to muszą być w gotowości. Natomiast nie boję się, że zrezygnujemy z energetyki odnawialnej - to na pewno będzie rozwijane. Koszty maleją, każdy, kto ma domek jednorodzinny, będzie po to sięgał. W tym zakresie będzie duży rozwój.
W tej chwili jest na razie troszeczkę odwrót od energii wiatrowej - mało jest terenów spełniających wymagania ustawy. Ale za to fotowoltaika będzie to uzupełniać. Musi być to równolegle, nie tak, że postawimy tylko na coś jednego, bo to zawsze wprowadza w jakiś zaułek i źle się kończy.
Ale na samochody elektryczne możemy z całą pewnością postawić.
Wydaje mi się, że jeszcze 15-20 lat temu przekreślano Diesle. Potem się okazało, że był duży postęp i silniki Diesla były bardzo popularne. Tak samo może się stać tutaj. Wystarczy, że pojawią lepsze akumulatory i już zainteresowanie wzrośnie.
Albo lepsze silniki benzynowe i rozwój pójdzie w innym kierunku.
Prawdopodobnie będziemy mieli w długim czasie różnorodne rozwiązania, i tak samo zwolenników takich czy innych. Tak jak ze skrzynią automatyczną.
Przede wszystkim jak pan będzie wiedział, że ma pan do dyspozycji w mieście parkingi, gdzie pan może postawić samochód i iść na zakupy, a on się doładuje automatycznie bez żadnych komplikacji, to będzie zachęcało. Ta technologia jest jeszcze droga, ale po pierwsze przy masowej ofercie na pewno stanieje i poza tym - jak wiele rzeczy, które są wygodne - ludzie się przekonują bardzo szybko i wtedy nastąpi rozwój masowy.