Radio Białystok | Felieton | Kolejkowa poczta pantoflowa - felieton Andrzeja Ryczkowskiego
autor: Andrzej Ryczkowski
Wchodzą w życie zmiany, które mają uprościć proces ubiegania się o paszport. Zbiegło się to z ogromnym zainteresowaniem Polaków tym dokumentem. E-kolejka do okienka w Białymstoku ma miesiąc, w ogonku przed urzędem trzeba spędzić często kilka godzin. Stał tam między innymi Andrzej Ryczkowski.
Było trochę po szóstej w sobotę, kiedy lekkim krokiem zmierzałem na ul. Bema 4 w Białymstoku pogwizdując do wtóru z wiatrem. W myślach miałem już plan na cały dzień: najpierw szybka wizyta w Biurze Paszportowym, potem siłownia i jakieś drobne zakupy, trochę przykrych obowiązków typu prasowanie i w końcu książka przed snem. Plan runął dokładnie o 6:34, kiedy pojawiłem się przed urzędem. Podobnie musiało pomyśleć o planach na sobotę jakichś 20 osób, tyle, że przyszli przede mną. Szybko się okazało, że nie byłem ostatni.
Stoimy. Ktoś podchodzi. Wygląda, jakby był wysokim rangą przedstawicielem komitetu kolejkowego. Cicho podaje najważniejsze, prawie pewne, ale nie do końca potwierdzone informacje: dzieci muszą mieć legitymacje, dorośli stare paszporty, z jednej rodziny mogą wejść tylko 4 osoby, 2 zdjęcia, wniosek, dowód, uśmiech dla humorzastego urzędnika. Kiwamy poważnie głowami potwierdzając, że rozumiemy, ktoś wyciąga długopis, żeby podpisać listę. Niepotrzebnie.
7:30. Drzwi otwierają się niczym Sezam - w środku są już urzędnicy numer 1, 2, 3 i 4. Weszli dużo wcześniej - znają hasło albo mają klucze. Wchodzimy. Kolejka ciągnie się przez całą klatkę schodową, poczekalnię na pierwszym piętrze wypełniają zdławione szepty, a kolejne prawie pewne, ale nie do końca sprawdzone informacje spływają w dół: dorośli 30 złotych, biorą 4 osoby na godzinę, odbiór dokumentów najwcześniej za dwa miesiące.
Docieram do poczekalni, już nie jestem pewien, czy chcę ten paszport - tym bardziej, że w międzyczasie dowiaduję się, że można będzie elektronicznie. Z nudów zaczynam liczyć: jeśli jestem 20., to przede mną jakieś 5 godzin czekania, a paszport odbiorę tuż przed wakacjami.
"Kolejna osoba" - słyszę w końcu zaproszenie. Lekkie zdziwienie, bo dopiero 8:45. Głęboki wdech, jak przed skokiem do basenu, wchodzę!
Wszystkie prawie pewne, ale nie do końca potwierdzone kolejkowe informacje okazują się nieprawdziwe. Wita mnie uśmiech, co prawda zza szyby, ale jednak. Jest zrozumienie dla niepewnie przyłożonych do skanera linii papilarnych palców, jest cierpliwość, kiedy próbuję sobie przypomnieć nieczytelny podpis. Zdjęcie jedno, odbiór za miesiąc, stary paszport mogę sobie zachować na pamiątkę, płacę jednak trochę więcej.
"To wszystko, do widzenia!" - słyszę na koniec. Prawie pewne, ale nie do końca sprawdzone informacje weryfikuję już na spokojnie w Internecie i teraz się z siebie śmieję. I zadaję sobie to samo pytanie, co wszyscy kolejkowicze: dlaczego nie wyrobiłem paszportu wcześniej?