Radio Białystok | Felieton | Smog ma się dobrze - felieton Michała Buraczewskiego
Walka ze smogiem to przede wszystkim hasło służące politykom do zdobywania poparcia. Niestety, efekty zwalczania trującego dymu są mizerne, a przekonać się może o tym każdy, kto wyjdzie na wieczorny spacer po osiedlu domów jednorodzinnych.
Samo badanie zanieczyszczeń powietrza w Polsce traktowane jest po macoszemu. W Podlaskiem jest jedynie siedem stacji pomiarowych inspekcji ochrony środowiska - dwie w Białymstoku i po jednej w Suwałkach, Augustowie, Grajewie, Łomży i... Borsukowiźnie, czyli leśnej osadzie niedaleko Michałowa. Białostockie stacje są przy Warszawskiej i Waszyngtona, z dala od najbardziej zadymionych osiedli miasta.
A mieszkańcy chcą wiedzieć, ile pyłu wdychają, kupują więc i montują w różnych miejscach urządzenia pomiarowe. Wyniki badań publikowane są w internecie, jednak to dane, na podstawie których władza nie będzie alarmować o szkodliwym zanieczyszczeniu powietrza. Do tego trzeba atestów sprzętu, jego właściwego ustawienia... a wszystkie warunki spełniają właśnie stacje badawcze inspekcji ochrony środowiska.
Palimy węglem i drewnem. Zapewne jeszcze długo kotły na paliwa stałe będą dominowały w polskich domach. Inwestycje w ekologiczne źródła energii są drogie. Z pomocą przychodzą władze, które oferują pieniądze na likwidację kopciuchów. Moim zdaniem problem w tym, że dotacje samorządów nawet w połączeniu z dofinansowaniem z rządowego Czystego Powietrza nie pokrywają na tyle części kosztów, żeby skutecznie zachęcić przeciętnego Kowalskiego do wymiany pieca na ekologiczny.
Ze wszystkich powszechnie używanych paliw gaz jest najbardziej przyjazny środowisku. I tu kolejne problemy. Jego ceny są rekordowe, a osoby budujące własne domy nie podpisują umów na przyłącza z Polską Spółką Gazownictwa. Wstrzymywane są kolejne przyłączenia do sieci, bo skończyły się pieniądze na inwestycje. Ci, którzy teraz będą chcieli ogrzewać swoje nowe domy drogim gazem, będą kupowali lub wynajmowali zbiorniki.
Podlaskie samorządy także nie mogą się pochwalić dużymi sukcesami w walce ze smogiem. Wiele z nich nadal nie współpracuje z funduszem ochrony środowiska w ramach programu Czyste Powietrze. W Białymstoku jeździ smogobus za ponad 400 tysięcy złotych. Jest w nim wysoki maszt z kamerą, dzięki któremu strażnicy miejscy mogą obserwować wydobywający się z kominów dym. Pojazd wyposażony jest także w pyłomierze, dzięki czemu możliwe są badania jakości powietrza. I to tyle, jeżeli chodzi o użyteczność tego samochodu, bo żeby nałożyć mandat za spalanie śmieci w piecu, strażnicy muszą skontrolować palenisko. Takich kar nakładanych jest co najwyżej kilka miesięcznie, a władze Białegostoku nie ukrywają, że działania załogi smogobusa mają charakter przede wszystkim profilaktyczny.
Województwa podlaskie i warmińsko-mazurskie to dwa ostatnie regiony, w których nie obowiązują dodatkowe ograniczenia dotyczące palenia węglem i drewnem. Urzędnicy z Warmii i Mazur już przygotowali projekt uchwały antysmogowej. U nas najpierw musi być przyjęty nowy program ochrony powietrza dla aglomeracji białostockiej. Ten ma być gotowy w połowie tego roku. Później urzędnicy marszałka będą się zastanawiać, czy w Podlaskiem potrzebne są dodatkowe regulacje.
Naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej informują, że w Krakowie, gdzie w 2019 roku uchwałą antysmogową wprowadzono zakaz palenia węglem i drewnem, zanieczyszczenie powietrza zmniejszyło się o blisko połowę. Sądzę jednak, że teraz - w dobie ciągle rosnących cen energii - podlascy urzędnicy nie będą podejmować radykalnych decyzji.
Biorąc pod uwagę te wszystkie okoliczności, uważam, że mieszkańcy regionu oczekujący szybkiej poprawy jakości powietrza powinni się uzbroić w cierpliwość, a głębokie oddechy brać tylko w sprzyjających okolicznościach. A takich okazji będzie coraz więcej - koniec sezonu grzewczego tuż, tuż.