Radio Białystok | Felieton | Znikające nazwy - felieton Adama Dąbrowskiego
350 miejscowości zniknęło w ostatnich latach z mapy Polski. Może nawet nie tyle z mapy, ile z "Wykazu urzędowych nazw miejscowości i ich części", w którym zapisano grubo ponad 100 tys. nazw miast, wsi, ich części i osad.
Owszem, było i tak, że wsie przekształcały się w miasta, (jak w naszym województwie, chociażby Szepietowo czy Czyżew) albo były przez miasta wchłaniane i stawały się ich dzielnicami. Ale wówczas ich nazwy nie były wykreślane, tylko zmieniły klasyfikację. Dlatego np. miast nam w tym wykazie przybyło. To, co z tej listy znika najszybciej, to nazwy części wsi.
I to z winy map. Po prostu: w wykazie są, a na mapie nijak nie można ich odnaleźć. I wtedy Główny Geodeta Kraju pyta lokalny samorząd gdzie tę nazwę na mapie dopisać. A urzędnicy gminni, którzy przecież też nie wszystko muszą od razu wiedzieć, pytają mieszkańców takiej wsi: to na którą część tak ludzie mówią? A jak nawet teraz nie mówią, to kiedyś mówili? I kiedy już otrzymają odpowiedź, że najstarsi mieszkańcy nie mają bladego pojęcia, robią konsultacje i rada gminy podejmuje uchwałę. Żeby nazwę taką – skoro nie ma jej gdzie dopisać – wykreślić całkiem z urzędowego wykazu.
Oczywiście formalności jest więcej, bo po drodze musi jeszcze zaopiniować taki pomysł lokalny starosta, ale w końcu dokument trafia do wojewody, który kieruje go do urzędów centralnych.
Jak poinformowano mnie w Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim w ciągu ostatniego roku były trzy takie wnioski. Rada gminy Nowinka wystąpiła o zniesienie nazwy Cisówek dla części wsi Osińska Buda, samorząd Wizny zrezygnował z nazwy Rusiniec dla wsi, o której nikt z mieszkańców okolicy nic nie wiedział, a wójt Milejczyc zaproponował, żeby ze wsi Choroszczewo zniknęła część, którą ktoś kiedyś nazwał Nowosiółkiem.
To jednak nie koniec likwidacji nazw w naszym województwie. Rada miasta i gminy Ciechanowiec niedawno zgodnie uznała, że w Radziszewie-Królach nie ma części, którą można by nazwać Wieską i wniosek w sprawie zniesienia tej nazwy jest już także w drodze do wojewody. Zresztą akurat im trudno im się dziwić, skoro kilka kilometrów dalej jest już tak nazwana część Leszczki Dużej, a już na mazowieckim brzegu Bugu, cała Wieska-Wieś.
Wszystkie rekordy chce chyba pobić samorząd Knyszyna. Tamtejsza rada miejska podjęła uchwałę o zniesieniu za jednym zamachem… jedenastu nazw. Sześć z nich to części miasta, a pozostałe jego kolonie. W uzasadnieniu takiej decyzji napisano: Rada Miejska w Knyszynie, przystępując do procedury zniesienia urzędowych nazw wyżej wymienionych 11 miejscowości, nie przeprowadziła konsultacji z mieszkańcami, ponieważ miejscowości te fizycznie nie istnieją, a co za tym idzie, nie mają mieszkańców.
Co prawda przynajmniej niektóre z tych nazw można znaleźć na mapie, jednak jak stwierdzono podczas sesji – nazwy te są zbędne i zakłócają tylko współpracę systemów z innymi wykazami. Radni decyzję podjęli więc jednomyślnie. I trochę tylko szkoda ładnych nazw, bo co prawda Kropiwnica ocaleje jako wieś w gminie Mońki, ale Mierestki - po tym, jak rok temu zniesiono m.in. taką nazwę osady leśnej w gminie Dobrzyniewo Duże – były już ostatnie w Polsce. A Jegleiny to już w ogóle były jedne jedyne. Tylko, niestety, wyłącznie jako nazwa, której nie było do czego przypasować.