Radio Białystok | Felieton | Psychologia stanu wyjątkowego - felieton Miłki Malzahn
Białowieża jest wyludniona i byłaby to taka spokojna wieś, gdyby kilka razy dziennie środkiem drogi nie pędziły wojskowe samochody. Duże, ciężkie i głośne. Ale życie krąży po ustalonych ścieżkach.
Dzieci chodzą do szkoły, dorośli chodzą do pracy, ze strefy wyjątkowej można bez problemu wyjechać, to znaczy - mieszkańcy mogą poruszać się w obie strony po stosownej policyjnej kontroli. Tak, to bywa stresujące, ale my, ludzie, potrafimy przystosować się do trudnych warunków.
To nam pokazują wszystkie zawirowania historyczne tych ziem, a było ich sporo i wiele wciąż pamiętają starsi członkowie naszych rodzin. Ale to wcale nie znaczy, że to łatwy i wesoły proces. Wręcz przeciwnie. Informacje, jakie docierają do nas z granicy polsko białoruskiej, są coraz bardziej poruszające. Przyglądamy się jednej i drugiej stronie uważnie, ale pomiędzy stronami próbuje toczyć się tzw. codzienność. I trzeba też o tym pamiętać, na co uwagę zwraca także Grażyna Chyra, mieszkanka Białowieży, przewodnicza o Puszczy Białowieskiej i Parku Narodowym - jej wypowiedź w dźwięku.
Ludzie w rejonie stanu wyjątkowego żyją w nieustannym stresie i nawet jeśli nie jest to silny stres, to jeśli możemy zadzwonić do kogoś z rodziny, do znajomych, porozmawiać, przyglądać się sytuacji mieszkańców ze zrozumieniem, to byłaby to ogromna wartość. Nie każdy umie skorzystać z profesjonalnej psychologicznej pomocy przez telefon, nie każdy chce się po nią zwrócić, ale każdy na tym terenie odczuwa przykre i niekomfortowe skutki tej politycznej sytuacji.
Wiele osób aktywnie podchodzi do wydarzeń, bo nic tak nie męczy jak bezsilność. Zachodzi tu też niezwykły proces przypominania sobie traum wojennych, skojarzeń z partyzantami ukrywającymi się w lesie, z żydami pochowanymi w ziemiankach. I jest tu powiew śmierci, którego zapis wszyscy mamy w komórkach. Uczeni, zajmujący się epigenetyką, już dawno zrozumieli, że po przodkach dziedziczymy nie tylko geny, ale też "pozagenowo" pamięć o lęku, skłonność do chorób somatycznych, a trauma rodziców wpływa na dzieci i kolejne pokolenia. Więc wielu z nas odczuwa nie tylko swój niepokój, lecz także lęk, strach, które pojawiły się w poprzednich pokoleniach w rodzinie.
Wszyscy mamy jakąś historię, a teraz niestety historia i pandemii, i polityki krajów ościennych w pewnym sensie ma nas. Możliwe, że ta świadomość pozwoli nam na złapanie dystansu.