Radio Białystok | Felieton | Zamówmy pogodę na majówkę - felieton Marka Gąsiorowskiego
Przed nami długi majowy weekend. Zazwyczaj była to pierwsza w roku okazja do złapania oddechu na łonie natury, do towarzyskich spotkań. W tym roku na sto procent będzie inaczej. Nie dość, że zapowiada się marna pogoda, to na dodatek możliwości odpoczynku ograniczają pandemiczne zakazy. Z pandemią - wszystko na to wskazuje - niebawem sobie poradzimy, a czy uda się podporządkować kiedykolwiek naszym wymaganiom pogodę?
Przed nami długi majowy weekend. Zazwyczaj była to pierwsza w roku okazja do złapania oddechu na łonie natury, do towarzyskich spotkań. W tym roku na sto procent będzie inaczej. Nie dość, że zapowiada się marna pogoda, to na dodatek możliwości odpoczynku ograniczają pandemiczne zakazy. Z pandemią - wszystko na to wskazuje - niebawem sobie poradzimy, a czy uda się podporządkować kiedykolwiek naszym wymaganiom pogodę?
Złośliwi twierdzą, że w ów długi majowy weekend będziemy mieli 30 stopni. Dziesięć w sobotę, dziesięć w niedzielę i dziesięć w poniedziałek. To wyklucza wyjazd na działkę, na daczę, na rodzinnego grilla, do rowerowego rajdu pogoda raczej też nie zachęca. Wprawieni, owszem pojadą, niewprawieni - już nie, bo będzie im za zimno. Jak nic przydałoby się mniej chmur, a więcej słońca i cieplejsze powietrze. Mówiąc wprost - pogodę należałoby przywołać do porządku, by spełniała ona nasze potrzeby.
Idea piękna, ale czy kiedykolwiek wykonalna? Czarno to widzę, aczkolwiek pewne ingerencje są możliwe. W tej kwestii zanosi się na poważne eksperymenty.
Największą przeszkodą w całej tej sprawie jest konflikt interesów. Na przykład turyści i cała obsługa tej branży chcą słońca, a rolnicy w tym samym czasie wręcz przeciwnie - najlepiej by padał deszcz, bo inaczej zbiorą marne plony. Takich konfliktów pewnie znajdzie się o wiele więcej. Jak pogodzić te interesy? Nie da się tak, by precyzyjnie skierować opady na uprawy, a słońce na kurorty. Ktoś w takiej sytuacji musiałby stracić a ktoś inny zyskać. Zrobiłby się z tego problem polityczny i jak to w polityce bywa - nierozwiązywalny problem, bo politycy najchętniej zajmują się takimi sprawami, gdzie można mówić długo i o niczym.
Wbrew pozorom mamy wpływ na pogodę. Pamiętacie defilady w Moskwie z okazji Dnia Zwycięstwa? Wtedy nad Placem Czerwonym zawsze świeci słońce. Czyżby matka natura upodobała sobie święto Armii Czerwonej? Raczej wątpliwe. To Armia Czerwona umie zorganizować pogodę. Jak? Za pomocą wojskowego lotnictwa Rosjanie rozpylają nad Moskwą jodek srebra. W ten sposób zasiewają chmury. Dzieje się tak, kiedy prognozy zapowiadają deszcz. Te zasiane obłoki odpychają w inne rejony naturalne deszczowe chmury, a te zasiane jeszcze przed defiladą zamieniają się w deszcz. I stąd nad Moskwą bezchmurne niebo. Lokalnie człowiek da radę wpływać w jakimś stopniu na pogodę, a globalnie?
Da się słyszeć takie opinie, że obecny chłodny kwiecień i początek maja to zasługa pandemii. Pandemiczne zakazy ograniczyły naszą mobilność, wpłynęły na spadek produkcji przemysłu. Przez to wszystko do atmosfery dostało się mniej dwutlenku węgla i aura wróciła na dawne tory, bo przecież jeszcze nie tak dawno temu taka pogoda, jak ta obecna, o tej porze roku nie była czymś nadzwyczajnym. Jeszcze dalej idzie Bill Gates. Ten koszmarnie bogaty Amerykanin chce zasłonić słońce. Uważa on, że skoro na ziemi jest za ciepło, trzeba ograniczyć dostawy tej energii od głównego producenta. Gates chce to zrobić za pomocą rozpylonego w atmosferze pyłu kredowego. Podobno taki eksperyment zaplanowano na czerwiec nad Szwecją.
Cokolwiek by to nie było, brzmi groźne. Mniej więcej tak samo, jak picie wybielacza po to, by z organizmu pozbyć się covidowego wirusa. Dlatego bez względu na aurę trzeba iść na rower, na działkę, pojechać na daczę, pójść na spacer i cieszyć słońcem. Kto wie, co to będzie w czerwcu, jeśli podczas eksperymentu Gatesa powieje z północy.