Radio Białystok | Felieton | Jagiellonia w impasie - komentarz Marka Gąsiorowskiego
We środę (28.04) wieczorem Jagiellonia podejmuje Raków Częstochowa. Zasadniczo to żaden atrakcyjny temat do jakichkolwiek towarzyskich rozmów, bo grę Jagi w tym sezonie najlepiej pominąć milczeniem. Dlaczego zatem mówimy o tym na naszej antenie?
Z dziennikarskiego punktu widzenia trudno przemilczeć fakt, że jeszcze nie tak dawno postawa Jagi napawała nas dumą i dawała nie tylko najbardziej zagorzałym kibicom powody do radości. Oto klub z prowincjonalnego miasta, z regionu o jednym z najniższych w kraju dochodów na głowę mieszkańca, fundował piłkarskie baty tym, którzy mieli o wiele bardziej zasobne klubowe budżety, funkcjonowali w o wiele bogatszym otoczeniu i korzystali z tego na różne sposoby.
Jaga w zderzeniu z najbogatszymi w lidze jawiła się jako mały figlarny klub, który co prawda miał kilka razy mniej pieniędzy w porównaniu z potentatami, jednak ten skromny jak na ligowe warunki kapitał inwestowano w Białymstoku po wielokroć mądrzej i skuteczniej. Nic dziwnego, że w ligowym podsumowaniu drugiej dekady obecnego stulecia źółto-czerwoni pozwolili się wyprzedzić tylko Legii.
To jednak już historia. Od jesieni 2019 roku widać wyraźnie tendencję spadkową. Ireneusz Mamrot, który nieco wcześniej poprowadził Jagę do wicemistrzostwa, odszedł, bo zespół wyraźnie obniżył loty. Iwajło Petew miał świetne CV, ale wyniki o wiele gorsze. Odszedł. Bogdan Zając otrzymał mocne referencje od samego Adama Nawałki, ale żegnał się z Białymstokiem jako trener nieudacznik. Efekty jego pracy widać do dziś. Jaga nadal gra koszmarnie.
Jednak zwalanie wszystkiego na trenerów, którym nie za bardzo szło w Białymstoku, nie do końca jest uprawnione. Zespoły, które zapadają w pamięć rodzą się nie tylko podczas treningów czy dramatycznych spotkań. Powstają przede wszystkim w klubowych gabinetach. To tu zapadają kluczowe decyzje. A z tym ostatnio w Jadze nie jest najlepiej. Szczególnie w pionie sportowym.
Do tej pory kluczowe sportowe decyzje opierały się w dużej mierze na prezesie Cezarym Kuleszy, na jego doświadczeniu piłkarskim i biznesowym. On najczęściej działał sam - i dodajmy - bardzo długo działał skutecznie. Jednak ów model zarządzania, jak pokazują ostatnie rundy rozgrywek, już nie daje takich efektów jak wcześniej. Zadyszka, co się w sporcie zdarza, czy może jednak fakt, że Cezary Kulesza po latach pracy w Jadze myślami jest przy wyborach na szefa PZPN, gdzie ponoć ma duże szanse na sukces i częściej skupia się na własnej karierze?
Bez względu na wszystko, przed Jagą czas sporych wyzwań. Dokończenie słabego sezonu jest najłatwiejszym z nich. Przy Jurowieckiej muszą poszukać dobrego trenera, dokonać selekcji w kadrze zespołu. Uzbroić klub w skuteczne narzędzia skautingowe, by po pierwsze zastąpić Cezarego Kuleszę na wypadek jego odejścia do PZPN, po drugie dorównać konkurencji, która w swoich szeregach od dawna już ma takie służby. No i najważniejsze - koniecznie zracjonalizować płace. Nie można płacić piłkarzom po kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie za grę, na KTÓRĄ NIE DA SIĘ PATRZEĆ.
Kibice w Białymstoku są prawdziwi, klub też z prawdziwą, długą i dumną historią, a gra Jagi dziś zaledwie coś przypomina. Podobno piłkę nożną.