Radio Białystok | Felieton | Bycie radnym nie jest obowiązkowe - felieton Tomasza Kubaszewskiego
autor: Tomasz Kubaszewski
W Augustowie radni zarzucają sobie nawzajem wykorzystywanie mandatów do tego, żeby się wzbogacić. Podobna historia pojawiła się w Suwałkach, a wcześniej to samo przerabiano w Białymstoku i w wielu innych miejscowościach naszego regionu. Jak to zwykle w III RP, prawo jest mało precyzyjne i można je interpretować w różny sposób.
Oczywiście z bycia radnym raczej żyć się nie da, bo diety za wysokie z reguły nie są. Ale z bycia radnym i z robienia interesów z samorządowymi instytucjami - jak najbardziej. Choćby nie wiem jakie przepisy przywoływać, cień wątpliwości zawsze pozostanie, gdy radny wygra na przykład gminny przetarg. Nawet będąc jedynym oferentem. W niewielkich społecznościach wieści szybko się rozchodzą. I kiedy startuje firma radnego, inni się wycofują. Bo - jak twierdzą - z góry wiadomo, kto zwycięży.
Sprawa suwalskiej radnej, której przypadek właśnie zbadały służby wojewody i złamania przepisów się nie dopatrzyły, ciągnie się już kilkanaście lat. Pamiętam, jak napisałem o tym po raz pierwszy. Radna się obruszyła i zarzuciła mi, że zaatakowałem stowarzyszenie, w którym działa. Nie przyjmowała do wiadomości, iż cenię działalność tego stowarzyszenia i nie mam nic przeciwko temu, aby otrzymywało ono dotacje. Ale pod jednym warunkiem - rezygnacji z mandatu.
W Augustowie opozycja zarzuca jednemu z rządzących radnych, że sprzedaje miejskim instytucjom paliwo, zaś jego żona otrzymuje dotacje na wydawnictwo, którego jest współwłaścicielką. Z kolei radny opozycyjny wynajmuje miejski stadion. Pierwszy z radnych zapewnia, że żadnych przepisów nie łamie i było to wielokrotnie badane. Drugi zauważa, iż on jeszcze miejską kasę zasila, a nie z niej czerpie.
Pewnie okaże się, że wszystko jest w porządku. W sensie prawnym rzecz jasna.
Nikt oczywiście nie zakazuje robienia interesów z samorządami. Ale z drugiej strony, bycie radnym wcale nie jest obowiązkowe.